Pochowano ofiary rodzinnej tragedii w Stryjewie
Na Cmentarzu Komunalnym w Biskupcu (Warmińsko-Mazurskie) pochowano ofiary rodzinnej tragedii w pobliskiej wsi Stryjewo. 9-letniej Patrycji oraz 14-letniej Marcie i ich matce Beacie towarzyszyły w ostatniej drodze tłumy mieszkańców okolicznych wsi, a także koledzy i koleżanki dziewczynek ze szkoły.
Do tragedii doszło w nocy z niedzieli na poniedziałek. Zwłoki czworga osób odnalazła policja zawiadomiona przez sąsiadów. Według dotychczasowych ustaleń, ojciec i mąż w związku z zamiarem wzięcia rozwodu przez kobietę rozlał w pokoju, w którym spała ona z dziećmi, substancję ropopochodną, a następnie podpalił. Mężczyzna zabarykadował wcześniej od wewnątrz drzwi, odcinając swoim ofiarom i sobie drogę ucieczki z wypełnionej dymem sypialni. Sam również zmarł.
Ofiary tragedii ze Stryjewa spoczęły w rodzinnym grobowcu. Wcześniej odprawiono w ich intencji mszę świętą w kościele w miejscowości Węgój. Bliskim dziewczynek i zmarłej kobiety trudno było opanować emocje. Dwie osoby zasłabły; zostały zabrane do miejscowego szpitala.
Rodzina dziewczynek oraz ich matki nie zgodziła się, by w tym samym czasie w pobliżu pochowano sprawcę ich śmierci - męża kobiety i ojca dziewczynek.
Jak mówił wcześniej prokurator z biskupieckiej prokuratury rejonowej Tomasz Ślązak, mężczyzna ten miał na swoim koncie 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 5 lat. Jak dodał, ograniczono mu także prawa rodzicielskie wobec dziewczynek, również za znęcanie się nad nimi.
W tygodniu poprzedzającym zbrodnię ojciec miał stawić się u kuratora sądowego sprawującego nad nim nadzór, by wyjaśnić doniesienia żony o grożeniu jej śmiercią w razie założenia sprawy rozwodowej. Mężczyzna nie stawił się jednak w sądzie.
Jak wykazały ustalenia biegłych, wszyscy zmarli z powodu zatrudnia tlenkiem węgla.