"PO zrozumiało, że na PSL nie ma co liczyć"
Poparcie Włodzimierza Cimoszewicza dla Bronisława Komorowskiego, to kolejny krok do przechwycenia ludzi lewicy - pisze "Polska - The Times". Być może poparcia przed pierwszą turą wyborów Bronisławowi Komorowskiemu udzieli też Marek Borowski. Poseł przyznał, że wiele decyzji marszałka skłania do tego, by oddać na niego głos w pierwszej turze. Otoczenie Napieralskiego uważa, iż jest to próba stworzenia z SLD partii satelickiej, gdyż "PO zrozumiało, że na PSL nie ma co liczyć".
16.06.2010 | aktual.: 16.06.2010 10:32
– To swoistego rodzaju taktyka zagospodarowania kadr SLD. Ludzi, którzy reprezentują sobą przygotowanie do służby państwowej – mówi gazecie politolog Wojciech Jabłoński. Innego zdania są niektórzy politycy lewicy. – Takie przechwytywanie ludzi lewicy świadczy o jednym, że Platforma chce z SLD w przyszłości zrobić przystawkę. By Sojusz stał się partią satelicką z Wojciechem Olejniczakiem i Ryszardem Kaliszem na czele. Bo zrozumieli, że na PSL nie ma już co liczyć – twierdzi osoba z bliskiego otoczenia Napieralskiego.
Ale to nie o przyszłej koalicji myślą teraz politycy Platformy, ale o zbudowaniu w partii lewej nogi. Tak, by przed przyszłymi wyborami parlamentarnymi przyciągnąć lewicowy elektorat i móc rządzić samodzielnie - pisze dziennik. Jarosław Gowin z PO mówi, że gdyby Platforma miała zbudować swoje lewe skrzydło, to on w takiej partii się nie widzi. - Patrzę bez entuzjazmu na umizgi PO najpierw do Belki, a potem do Cimoszewicza. Mam nadzieję, że po wyborach prezydenckich skończą się te ukłony w lewą stronę - mówi Gowin.
Włodzimierz Cimoszewicz zapowiedział, że będzie głosował na Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich m.in. dlatego, że kandydatowi PO "nieobce są zasady i idee porozumienia, poszukiwania kompromisu". Dodał, że nie chciałby żeby Kaczyński został prezydentem, a Grzegorz Napieralski nie tyle walczy o prezydenturę, co o swoją pozycję w partii. Komorowski podziękował za poparcie i podkreślił, że w obliczu wyzwań stojących przed Polską podziały historyczne tracą znaczenie.