Po wypadku Szydło zbierał na nowe seicento dla kierowcy. Teraz szuka morderców syna

O Rafale Biegun zrobiło się głośno tuż po wypadku ówczesnej premier Beaty Szydło. Zorganizował publiczną zbiórkę na nowe seicento dla Sebastiana, którego samochód ucierpiał w zderzeniu z limuzyną BOR. Teraz mężczyzna na własną rękę szuka morderców swojego syna. Miłosza napadło około 10 kiboli z maczetami i nożami w rękach. - Nie mam zamiaru bezczynnie czekać. Nie spocznę, dopóki nie znajdę sprawców - mówi Wirtualnej Polsce Rafał Biegun.

Po wypadku Szydło zbierał na nowe seicento dla kierowcy. Teraz szuka morderców syna
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Magda Mieśnik

02.04.2018 | aktual.: 03.04.2018 09:01

Miłosz został zaatakowany przy ul. Teligi w Krakowie. Był 30 stycznia, ok. godz. 20:00. Według świadków, napastników było około dziesięciu. Mieli kominiarki i czarne ubraniach z emblematami Wisły Kraków. Miłosz kibicował Cracovii. Zmarł 1 lutego. Do tej pory śledczy zatrzymali cztery osoby, dwie usłyszały zarzut zabójstwa i zostały aresztowane, pozostałe mogły wrócić do domu. Na wolności jest jeszcze kilku mężczyzn, którzy zaatakowali 18-latka.

Ojciec Miłosza swoje prywatne śledztwo rozpoczął tuż po śmierci syna. Apelował wówczas, by jego znajomi nie szukali zemsty, bo doprowadzi to do kolejnego rodzinnego dramatu. Postanowił wziąć sprawy we własne ręce. Szukał świadków, przepytywał ludzi, nawiązał kontakt z innymi, którzy stracili bliskich z rąk krakowskich kiboli.

Obraz
© Archiwum prywatne

– Pomagałem prokuraturze. Przekazywałem im wszystkie materiały, co pozwoliło zatrzymać kilka osób. Ale odsunęli mnie od śledztwa i odebrali dostęp do dokumentów, strasząc, że postawią mi zarzut utrudniania postępowania – mówi Rafał. I dodaje, że śledczy zarzucają mu, iż podchodzi do sprawy zbyt emocjonalnie. – To oczywiste, że podchodzę do śledztwa emocjonalnie, bo na litość, chodzi to o morderstwo mojego syna, które spędza mi sen z powiek, gdy inni smacznie śpią – dodaje. I podkreśla, że chce sprawiedliwości, a nie zemsty.

Z prokuraturą już się nie kontaktuje. Wysłał im tylko wiadomość, że nadal będzie robił wszystko, by znaleźć morderców syna. - Mnie to już psychicznie wykańcza, ta cisza i brak informacji. Zaangażuję wszystkie środki finansowe, jakie mam, by rozwiązać te sprawę. Wiem, że to ryzykowna gra, ale coś muszę z tym zrobić – mówi Rafał. - Minęły właśnie dwa miesiące od brutalnej napaści na Miłosza. Nadal nic nie wiemy. Policja przesłuchuje świadków tyle tygodni po zdarzeniu, podczas gdy ja rozmawiałem z nimi kilka dni po śmierci syna. W tej sprawie jest tyle niejasności, mataczenia, opieszałości ze strony organów ścigania, ze ciężko w to uwierzyć – podkreśla mężczyzna.

Śledczy nie odpowiedzieli na nasze pytania w sprawie postępów w śledztwie. – Na pewno ten pan został pouczony o tym, jak wygląda sprawa utrudniania postępowania – powiedział tylko o ojcu Miłosza prok. Janusz Hnatko, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

Obraz
© Archiwum prywatne

Rafał wspomina, że Miłosz był normalnym chłopakiem. - Pełnym wrażliwości. Mogliśmy się sprzeczać ze sobą o wiele spraw, bo z czasem nasze poglądy zaczęły się różnić, ale zawsze był gotów rozmawiać. Zajmował się młodszymi siostrami – mówi Rafał. I dodaje, że piłką nożną Miłosz interesował się od zawsze. - Byłem przeciwny takiej formie kibicowania, widziałem, że to źle na niego wpływa. Może popełnił parę błędów, jak każdy nastolatek, ale to nie były żadne poważne sprawy – przyznaje.

Na bloku, pod którym napastnicy zaatakowali Miłosza, powstał mural z jego imieniem. Przez wiele dni paliły się tam znicze. Chłopak był kibicem Cracovii. Pochowano go obok dziadka, wielkiego fana Wisły.
Osoby, które mają informacje na temat okoliczności śmierci Miłosza Biegun mogą pisać na adres: rafal.biegun79@gmail.com

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (617)