"Po strzelaninie w 'Wujku' dowódca plutonu ZOMO powiedział - "Nareszcie załatwiliśmy tych sk..."
W procesie dotyczącym pacyfikacji śląskich
kopalń katowicki sąd okręgowy przesłuchał Józefa C. -
ławnika, który zasiadał w składzie orzekającym w poprzednim
procesie w tej sprawie. Jako jedyny zdystansował się wówczas od
wyroku, w którym sąd uniewinnił oskarżonych b. milicjantów lub
umorzył wobec nich postępowania.
Podczas pacyfikacji kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy" na początku stanu wojennego zginęło dziewięciu górników z "Wujka", a kilkudziesięciu robotników z obu kopalń zostało rannych. Na ławie oskarżonych zasiada 17 byłych milicjantów: ówczesny wiceszef komendy wojewódzkiej milicji w Katowicach i 16 byłych członków plutonu specjalnego ZOMO, którzy - zdaniem prokuratury - strzelali do górników.
Józef C. został wezwany do sądu na wniosek pełnomocnika oskarżycieli posiłkowych mec. Janusza Margasińskiego. Jak zeznał, jeden ze świadków w poprzednim procesie, komisarz wojskowy z czasów stanu wojennego, podszedł na korytarzu sądowym do innego ławnika. Miał powiedzieć, że po strzelaninie w "Wujku" dowódca plutonu specjalnego ZOMO Romuald C. podszedł do dowódcy pacyfikacji pułkownika Kazimierza W. i powiedział: "Nareszcie załatwiliśmy tych sk...synów".
Rozmowa z ławnikiem miała się odbyć po rozprawie, na której komisarz był przesłuchiwany jako świadek. Jej przebieg ławnik miał krótko potem zrelacjonować Józefowi C. w salce katowickiego sądu. Te słowa ławnika słyszał cały skład sądu - powiedział świadek. Mówił, że bezskutecznie domagał się później ponownego przesłuchania byłego komisarza i skierowaniu przeciwko niemu doniesienia o popełnionym przestępstwie - zatajeniu prawdy przed sądem.
Józef C. mówił najpierw, że owym świadkiem, który przekazał taką informację ławnikowi, był "komisarz wojskowy Katowic Piotr G." Kiedy sędzia Monika Śliwińska zwróciła mu uwagę, że komisarzem wojskowym Katowic w stanie wojennym był wówczas ktoś inny - Czesław P. - świadek powiedział, że nie jest pewien nazwiska. Wie tylko, że chodzi o komisarza.
Według informacji sądu, ławnik, z którym miał rozmawiać komisarz, już nie żyje. Dwaj komisarze, którzy wchodzą w grę, są w złym stanie zdrowia. Nie wiadomo, czy uda się ich wezwać do sądu.
Po przesłuchaniu Józefa C. były dowódca plutonu specjalnego ZOMO Romuald C. oświadczył przed sądem, że to, co powiedział świadek, to nieprawda. Przy płk. W. zawsze było kilka osób, żadna z nich czegoś takiego nie potwierdza - powiedział.
Kiedy przed kilkoma laty katowicki sąd okręgowy ogłaszał wyrok w sprawie pacyfikacji śląskich kopalń, Józef C. zgłosił zdanie odrębne. Jego zdaniem, sąd był tendencyjny, bo dał wiarę oskarżonym, a nie świadkom; nie uznał stawianych b. zmowcom zarzutów za zbrodnię komunistyczną. Jak podkreśla, nie budzi wątpliwości, że do górników strzelał pluton specjalny ZOMO, a strajk górników był legalny.
Na wniosek mec. Margasińskiego, na wtorkowej rozprawie przesłuchano też Henryka W., który w latach 80. był dziennikarzem katowickiego ośrodka TVP i szefem redakcji "Aktualności" - regionalnego dziennika telewizyjnego.
Jak mówił świadek, w połowie grudnia 1981 r. katowicki ośrodek TVP był zamknięty i pilnowany przez wojsko; mogły do niego wejść tylko niektóre osoby. Dziennikarze nie realizowali własnych programów, na lokalnej antenie emitowano program z Warszawy.
Nie przypominam sobie, by dziennikarze przygotowywali relacje dotyczące wydarzeń w kopalniach "Wujek" i "Manifest Lipcowy" - powiedział. Dodał, że widział później w telewizji relację, w której była mowa o narzędziach, jakimi w czasie pacyfikacji posługiwali się górnicy z "Wujka", jednak - jak mówił - ten materiał realizowało wojsko.
Świadek powiedział, że nie był wówczas w żadnym z tych zakładów, a wiedzę na temat pacyfikacji obu tych kopalń ma z doniesień innych ludzi. Pytany przez Margasińskiego, czy w archiwach Telewizji Katowice mogą być materiały na ten temat, odpowiedział, że nie przypomina tego sobie.
Obecny proces jest już trzecim w tej sprawie. Dwa poprzednie wyroki, w których sąd uniewinnił lub umorzył postępowania wobec oskarżonych, uchylił Sąd Apelacyjny w Katowicach. Proces zmierza do końca, nie wiadomo jednak, czy uda się go zakończyć przed wakacjami, jak wcześniej zakładał sąd.