Po śmierci Turkmenbaszy zacznie się walka o władzę
W ocenie dyrektora Instytutu Stosunków
Międzynarodowych UW prof. Edwarda Haliżaka, prawdopodobny rozwój
wypadków po śmierci prezydenta Turkmenistanu Saparmurada Nijazowa,
zwanego Turkmenbaszą (Wodzem Turkmenów), to walka o władzę wśród
turkmeńskiej elity.
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/smierc-prezydenta-turkmenistanu-6038708048265857g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/smierc-prezydenta-turkmenistanu-6038708048265857g )
Śmierć prezydenta Turkmenistanu
Nijazow, dożywotni prezydent Turkmenistanu, zmarł w nocy ze środy na czwartek w wieku 66 lat na atak serca.
Jak ocenił Haliżak, rządy Nijazowa były rządami w stylu autokracji charakterystycznymi dla krajów azjatyckich. Model władzy jednoosobowej jest głęboko zakorzeniony w świadomości społecznej - stąd łatwość z jaką on tę władzę skonsolidował po rozpadzie Związku Radzieckiego- uważa Haliżak.
Jak dodał, autorytarnej władzy Turkmenbaszy towarzyszyły elementy władzy totalitarnej, nawiązujące wręcz do stalinowskiego modelu sprawowania władzy - w tym również kultu jednostki. Już za życia stawiano mu pomniki, nazywano jego imieniem place, budowle publiczne - tłumaczył profesor.
Jak zaznaczył, takiemu stylowi sprawowania władzy sprzyja położenie geograficzne Turkmenistanu - to, że leży w dość dużej odległości od Europy.
Według Haliżaka, Turkmenistan jest państwem bardzo ważnym i znaczącym ze względu na bogate zasoby gazu ziemnego. Sprzedaż tego gazu była źródłem dochodu, który pozwalał utrwalać władzę - ocenił Haliżak. Jak dodał, ze względu na złoża gazu, kraj ten łączą silne więzi z Rosją.
Jak podkreślił, Turkmenistan odgrywa także kluczową rolę w walce z terroryzmem w tym regionie. Stany Zjednoczone tolerowały władzę w Turmenistanie, ze względu na fakt, że prezydent opowiadał się po stronie walki z terroryzmem- wyjaśnił profesor. Jak dodał, Turkmenistan jest strategicznym sojusznikiem USA w tym regionie.
Według Haliżaka, trudno powiedzieć, co stanie się w tym kraju po śmierci Turkmenbaszy. Jego zdaniem, śmierć Nijazowa jest zaskoczeniem, bo do tej pory prezydent cieszył się dobrym zdrowiem, w związku z tym nie przygotował schedy po sobie.
Zdaniem profesora, teraz możliwe są dwa scenariusze wydarzeń: albo wyłoniony zostanie następca prezydenta, którym może zostać np. obecny wicepremier, albo rozpocznie się w Turkmenistanie walka o władzę między tamtejszymi elitami.
Te elity to, zdaniem profesora: członkowie rodziny, klanu Turkmenbaszy, ludzie związani z wojskiem i resortami siłowymi oraz być może kręgi gospodarcze związane z przemysłem naftowym i gazowym. Według Haliżaka, bardziej prawdopodobny scenariusz to rywalizacja o władzę w kraju.
Saparmurad Nijazow rządził w Turkmenistanie od 1985 roku. Najpierw był szefem tamtejszej partii komunistycznej, a od 1991 roku - prezydentem niepodległego państwa. Skoncentrował w swoich rękach całą władzę - był również premierem, przewodniczącym Rady Ludowej, najwyższego organu władzy w kraju, szefem armii i stał na czele jedynej partii politycznej. W roku 1999 w obliczu przybliżającego się końca jego rządów parlament ogłosił go dożywotnim prezydentem Turkmenistanu.