Po raz pierwszy biegli weszli na pokład wraku Costy Concordii
Przy zastosowaniu nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa na pokład wraku statku Costa Concordia weszła grupa biegłych. Biegli zostali powołani przez sąd, przed którym trwa proces kapitana Francesco Schettino. To pierwszy raz od katastrofy, gdy ludzie weszli na pokład.
23.01.2014 | aktual.: 23.01.2014 19:47
Wrak gigantycznego wycieczkowca stoi u brzegów włoskiej wyspy Giglio, gdzie nabrał wody i przewrócił się wieczorem 13 stycznia 2012 roku w rezultacie uderzenia o podmorskie skały. W katastrofie zginęły 32 osoby, a o jej spowodowanie oskarżono kapitana. Grozi mu do 20 lat więzienia.
Na pokład w antypoślizgowych butach ochronnych, kaskach i kamizelkach ratunkowych weszło w grupach około 40 osób: adwokaci, biegli, powołani przez sąd na wniosek obrony kapitana oraz oskarżenia, a także prokurator, który postawił zarzuty Schettino.
Miejscem oględzin był mostek kapitański z aparaturą pokładową. Ekspertyzy mają dotyczyć stanu urządzeń i tego, czy cała aparatura w chwili katastrofy zadziałała tak, jak powinna. Zastrzeżenia do tego ma obrona kapitana, który nie przyznaje się do winy.
- Wszystko jest zniszczone. Morze wszystko przeżarło - powiedział prokurator Francesco Verusio po zejściu z pokładu Concordii.
Po czwartkowych kilkugodzinnych oględzinach obrońca kapitana mecenas Domenico Pepe stwierdził, że wszystko na mostku kapitańskim zmieniło się w rezultacie prowadzonych na pokładzie wraku prac, między innymi w celu jego podniesienia. Zdaniem adwokata niemożliwe jest już obecnie odtworzenie takiego stanu, jaki był tam w chwili katastrofy, ponieważ w trakcie robót usunięto część urządzeń. - Być może prace te prowadzili ludzie, którzy nie byli zainteresowani wyjaśnieniem spraw - oświadczył obrońca kapitana Schettino.
Za prawdopodobnie bezużyteczne eksperci uznali pokładowe komputery przypominając, że bardzo długo znajdowały się one pod wodą. - Sprawdzimy je, choć nadzieje są niewielkie - powiedział admirał Giuseppe Cavo Dragone, kierujący zespołem biegłych.