Polska"PO przegrała pojedynek z PiS"

"PO przegrała pojedynek z PiS"

PO nie przedstawiła żadnej "bomby" i
przegrała sobotni "pojedynek na konwencje wyborcze" z PiS - uważa
politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, prof. Wawrzyniec Konarski.
Komentując wystąpienie Leszka Millera z SLD Konarski uznał, że "ta
sytuacja będzie miała bardzo złe skutki dla wyniku wyborczego LiD-
u".

15.09.2007 | aktual.: 15.09.2007 20:47

Ku mojemu zaskoczeniu najbardziej koncyliacyjny był dzisiaj sam premier - podkreślił Konarski.

Porównując sobotnie konwencje wyborcze Konarski powiedział, że PO "wyszła na partię wyjątkowo megalomańską". Ponieważ nie było żadnej "bomby" i jeśli "bombą" miał być akces Bogdana Borusewicza to nie jest to żadna "bomba" tylko - tu zupełnie ma rację premier - trochę taki "przemokły kapiszon" - ocenił politolog.

Według Konarskiego, Borusewicz (który zdecydował się na start w wyborach z listy PO) to polityk z bardzo ciekawym, wiarygodnym życiorysem, ale bez "umiejętności trybuna ludowego". On jest całkowicie antymedialany - straszliwie nudny i nieprzekonywujący - powiedział.

Natomiast Radosław Sikorski, były szef MON w rządzie PiS, który również wybrał w październikowych wyborach listę PO - to według Konarskiego - "aktor na scenie politycznej, który w żadnym wypadku nie może być uznawany za osobę naiwną". A jednak chciał dzisiaj właśnie taką rolę odegrać starając się krytykować premiera, co z mojego punktu widzenia brzmi w jego ustach nieszczerze. Jest to udawana naiwność - ocenił politolog.

Konarski podkreślił, że w konwencji PiS zaskoczyło go przemówienie premiera. Jak mówił, we wcześniejszych wypowiedziach Jarosław Kaczyński często używał określeń będących inwektywami albo na granicy inwektyw jak "szatani", "ZOMO", a tymczasem w sobotę to w zasadzie w ogóle nie występowało.

To było przemówienie zupełnie dobre i po raz pierwszy od wielu miesięcy raczej otwarte na poszukiwanie tego co łączy, a nie tego co dzieli - ocenił.

Dodał jednak, że w przemówieniu premiera pojawił się szereg lapsusów. Oczywistą nieprawdą jest np. to, że ośrodki medialne są całkowicie swobodne w demonstrowaniu takich czy innych poglądów, bo tak oczywiście nie jest. Świadczą o tym chociażby różnego rodzaju ruchy w Polskim Radiu - powiedział politolog.

Za najbardziej agresywną Konarski uznał sobotnią konwencję LPR. To jest konwencja, która musiała być agresywna, bo Roman Giertych i jego nowi sojusznicy (UPR, Prawica Rzeczypospolitej) muszą angażować się w język agresywny, oparty w dużym stopniu o szukanie haków na osoby, które wcześniej były dla nich partnerami - powiedział. Jego zdaniem, merytoryczne zapowiedzi Giertycha dotyczące walki o niższe podatki czy o złotówkę są "raczej czysto propagandowymi sloganami".

Komentując konwencję PSL Konarski stwierdził, że PSL ma bardzo złe kierownictwo, które nie jest w stanie przedstawić jakiejkolwiek linii przełomu w rozwoju polskiego ruchu ludowego. Jego zdaniem jednak, notowania PSL, który od wielu miesięcy regularnie traci w sondażach, są niedoszacowane. Dlatego - jak mówił - PSL może okazać się "wielką niespodzianką". Jest to partia, która ma bardzo kompetentny aparat lokalny, bardzo duża liczbę radnych i jak na polskie warunki dobrą kondycję finansową - powiedział Konarski.

Odnosząc się do odejścia Leszka Millera z SLD, Konarski ocenił, że jest to decyzja ryzykowna. Podkreślił, że sytuacja Millera jest inna niż sytuacja polityka PO Jana Rokity, który postanowił wycofać się z polityki i nie startować do parlamentu.

Rokita może się wycofać na jakiś czas, a potem wrócić. Miller ryzykuje znacznie więcej - to jest kwestia wieku, ale też pewnej przeszłości. Mimo tego myślę, że Miller powinien podjąć to ryzyko i nie umieszczać swojego nazwiska na jakiejkolwiek liście wyborczej tylko kontynuować to, co zaczął - czyli rozwijać na lewicy twórczy ferment dyskusyjny. Właśnie po to, by mieć ewentualny wpływ na tworzenie całkiem nowego SLD, albo całkiem nowej partii lewicowej w przyszłości - powiedział Konarski.

Moja opinia o Leszku Millerze w ciągu ostatnich kilku lat była opinią niezwykle krytyczną. Uznałem go za najgorszego premiera III RP, ale Leszek Miller w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy sprawia wrażenie człowieka, który jednak wyciągnął pewne wnioski ze swoich wcześniejszych decyzji, ze swojej porażki, która była gigantyczna przecież. I jest to wciąż polityk bardzo popularny w swoim okręgu - dodał Konarski.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)