Po pożarach jedna osoba nie żyje, kilkanaście w szpitalach
Jedna osoba zginęła, a kilkanaście przewieziono do szpitali po dwóch pożarach, do których doszło w Katowicach i Chorzowie.
Hospitalizowanym osobom prawdopodobnie nic poważnego się nie stało.
Strażacy z woj. śląskiego nie zanotowali w ciągu kilku wieczornych i nocnych godzin poważniejszych wypadków spowodowanych przez przechodzącą nad Polską wichurę. Do godz. 2. w nocy zanotowali ok. 60 interwencji, najczęściej usuwali połamane konary drzew z dróg i torowisk.
Według informacji oficera dyżurnego śląskiej straży pożarnej, do pierwszego poważnego w skutkach pożaru tej nocy doszło w Katowicach. W trzypiętrowej kamienicy przy ul. Kozielskiej paliło się mieszkanie na drugim piętrze.
Do akcji skierowano trzy zastępy katowickiej straży pożarnej. Zanim strażacy opanowali ogień, doszczętnie spłonęło wnętrze jednego z pokojów; w innym znaleźli nieprzytomnego 64-letniego właściciela mieszkania.
Reanimacja mężczyzny, prowadzona przez strażaków oraz ratowników wezwanego pogotowia nie powiodła się. Najprawdopodobniej bezpośrednią przyczyną jego śmierci było zatrucie tlenkiem węgla.
Nikt inny w tym pożarze nie ucierpiał; ewakuacja kamienicy nie była konieczna. Podczas akcji strażaków lokatorzy sami wychodzili z budynku. Po jej zakończeniu i przewietrzeniu zadymionych mieszkań, wrócili na noc do swoich mieszkań.
Kilka godzin później pięć zastępów strażaków gasiło następny groźny pożar, w Chorzowie. Płonęła kuchnia mieszkania na parterze trzypiętrowej kamienicy przy ul. Hutniczej. Strażacy zarządzili ewakuację wszystkich 26 lokatorów budynku.
Pożar został szybko ugaszony. Dym, który wcześniej wypełnił budynek, wywołał jednak dolegliwości u większości mieszkańców - 16 osób przewieziono do okolicznych szpitali na badania. Część z nich prawdopodobnie zostanie wypisana już dziś.