Po lepsze życie z hamburgerem w torbie. "Pijani nas wyklinają"
Rower, a na nim Hindus obładowany torbą z jedzeniem. To już wpisało się w krajobraz stolicy. Hamburger w torbie to dla nich szansa, żeby ułożyć sobie życie. Czasem tylko muszą posłuchać steku niezrozumiałych bluzgów.
Hindusi to u nas coraz częstszy widok. Do Polski chce ich wjechać ok. 30 tys., a urzędnicy w konsulacie nie wyrabiają z rozpatrywaniem wniosków.
I choć wykonują oni wiele różnych prac - są wśród nich spawacze, murarze, szwaczki i studenci – to jednak kojarzą się z jedną. Czyli dostawcami Uber Eats.
Lepsze życie będziesz miał
Popularny fast-food. O poranku zajęte są pojedyncze stoliki. Pomiędzy nimi stoi tylko jedna torba z napisem: Uber. Jej właściciel pochłania swoje śniadanie. Po chwili opakowania lądują w koszu, a torba na plecach.
- Przyjedź, studiuj, będziesz miał lepsze życie. Tak nam mówią – stwierdza, podnosząc wzrok znad telefonu.
Urządzenie wydaje z siebie krótki dźwięk. To znak, że ktoś zamówił jedzenie. Trzeba ruszać.
Z Indii. Oczywiście
Mijają godziny. Tłum wokół stolików gęstnieje, a przed drzwi zjeżdżają się kolejne rowery. Ich właściciele przypinają je do pobliskich drzew i słupów. Zrzucają z pleców torby, po czym patrzą w ekrany telefonów.
- Z Indii jestem. Oczywiście – śmieje się Raahi, kolejny z dostawców.
Oczywiście, bo to tak jak niemal wszyscy jego znajomi z pracy. Zwykle to studenci, którzy w ten sposób dorabiają. Bo dla mało kogo to jedyne zajęcie, a już na pewno nikt nie przeprowadza się tu wyłącznie dlatego.
- Co mógłbym robić bez języka? Bez wykształcenia – zastanawia się Safal. - Na zmywaku stać. Może coś innego w kuchni robić.
Rozwożąc hamburgery, frytki, sałatki i kebaby też można zarobić na czynsz. To przyjemniejsze niż szorowanie garów. Więc najpierw spotykają się na tych samych uczelniach, a potem pod tymi samymi restauracjami.
- Sam jesteś swoim szefem. Pracujesz kiedy chcesz i ile potrzebujesz – wymienia zalety Raahi.
Jednak najważniejsza z nich to fakt, że nie trzeba się komunikować. Po prostu pakujesz jedzenie i wręczasz klientowi. A to duże ułatwienie, gdy nie zna się języka.
Najgorsi są pijani
Choć nie zawsze jest kolorowo. Najgorzej, gdy otwierasz drzwi i widzisz pijanego klienta. Czasem tak, że ledwo stoi na nogach. Patrzy mętnym wzrokiem i wpada w szał.
- Pijani ludzie nas wyklinają – ponuro mówi Raahi. - Tylko nawet nie wiemy jak… Bo mówią po polsku. Słychać tylko: ku..wa, ku..wa…
Stoją więc w progu i nie wiedzą, co odpowiedzieć.
- Ja im wtedy mówię, że jak nie chcą jedzenia, to mogę wyrzucić. Dla mnie żaden problem – ucina Safal.
Uważać trzeba też na taksówkarzy. Mijają rower tak blisko, jak tylko mogą. Drażnią ich te cztery litery na torbie: UBER. Ludzi też nietrudno zezłościć. Wystarczy, że przejedziesz kawałek po chodniku. Zwykle znajdzie się ktoś oburzony tym faktem.
Poza tym pogoda. Nieważne czy wieje wiatr, leje deszcz albo nawet pada śnieg. Trzeba dać radę. Ale gdy już zupełnie się nie da, to musisz wejść do komunikacji miejskiej. A to kolejny problem.
- Wyganiali mnie już kierowcy, bo mam rower i torbę – opowiada Safal. – Raz śnieg padał tak, że nie mogłem jechać. Kierowca mnie wyprasza, ale w mojej obronie stanęła młoda kobieta. I zostałem, a po wszystkim kierowca nawet przeprosił.
Choć wspólnie twierdzą, że najbardziej uprzejme są dla nich... starsze osoby. Metodę zaś mają prostą: jak ty jesteś dobry dla innych, to inni są dobrzy dla ciebie.
Zostać, wyjechać, zostać…
Indyjskich studentów kuszą same uczelnie. Promują się, zachęcają. Oni jadą z nadzieją, a po zderzeniu z rzeczywistością bywa różnie.
- Próbowałem szukać pracy w firmach informatycznych. Ale wymagają tylu papierów… - Macha ręką Raahi. - Jeszcze rok i wracam do domu. Tam zakładam własny biznes.
Jedni są zdecydowani, żeby zostać. Inni chcą tylko zrobić dyplom i wyjechać. Jednak wszyscy są zgodni co do jednego: przez to, że mogą jeździć z torbą na jedzenie, życie jest dla nich znacznie łatwiejsze.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl