PO krytykuje nowe zabezpieczenia w Sejmie, a ich montaż zaplanowano za jej rządów
Po proteście opozycji i manifestacjach przed Sejmem w budynku parlamentu zamontowano nowe bramki, ograniczające poruszanie się po korytarzach. Politycy PO alarmowali, że władza boi się obywateli. Jak ustaliła Wirtualna Polska, zamontowanie nowych bramek zaplanowano jeszcze za rządów... PO.
W połowie stycznia, w czasie protestu opozycji, która blokowała mównicę, w Sejmie pojawiły się trzy nowe bramki w korytarzach łączących budynki parlamentu. W razie potrzeby bramki można zamknąć, uniemożliwiając poruszanie się po korytarzach. - Bramki zostały zainstalowane ze względów porządkowych i organizacyjnych - tłumaczy Kancelaria Sejmu.
Politycy opozycji krytykowali nowe zabezpieczenia. - Nowe bramki w Sejmie wyrastają jak grzyby po deszczu. Teraz miedzy budynkiem głównym a budynkiem komisji. Strasznie strachliwa ta władza - pisał wówczas na Twitterze Marcin Kierwiński, poseł PO.
Jak wynika z informacji Kancelarii Sejmu, zakup bramek zaplanowano jeszcze za rządów PO. Z montażem jednak zwlekano. Ostatecznie bramki postawiono po manifestacjach pod Sejmem. - Inwestycja związana z zakupem i montażem nowych bramek sensorycznych została zaplanowana i wpisana do planów budżetowych Kancelarii Sejmu w połowie 2015 r. Inwestycja ta pierwotnie miała zostać zrealizowana w 2016 r. Ostatecznie bramki zostały zainstalowane w styczniu br. w przejściach między budynkami - tłumaczy Kancelaria Sejmu. Koszt zakupu i montażu trzech bramek to 147 tys. zł.
- Koncepcja i plany to jedno, a ich realizacja to drugie. Rola dobrego szefa jest dokonać właściwej oceny projektu i zdecydować, czy jest potrzebny. Dopiero PiS zdecydowało o montażu bramek. Za naszych rządów Kancelaria Sejmu postulowała też postawienie ogrodzenia przed Sejmem, ale odrzuciliśmy ten pomysł. Teraz realizuje go partia Jarosława Kaczyńskiego - mówi wirtualnej Polsce Jan Grabiec, rzecznik PO. I dodaje, że "nowe bramki są niepotrzebne i mają służyć potencjalnym restrykcjom, choćby wobec dziennikarzy".