PO i Samoobrona - pozostało dwóch aktorów na scenie politycznej
Nie boję się rządów PO, to naturalna kolej
rzeczy, że siły polityczne zmieniają się u władzy. Najbardziej
niebezpiecznym pomysłem na polaryzację sceny politycznej pomiędzy
PO i Samoobroną może być jednak taki efekt, że ten pojedynek wygra
Samoobrona - powiedział wicemarszałek Tomasz Nałęcz (UP).
10.03.2004 | aktual.: 10.03.2004 12:05
Nałęcz skomentował w ten sposób w środę opublikowane tego dnia przez "Rzeczpospolitą" wyniki badania, według których PO ma poparcie 26 proc. wyborców - o 2 punkty mniej niż w lutym, a Samoobrona 24 proc., o 7 punktów więcej. Na SLD-UP głosowałoby 10 proc. wyborców (spadek o 2 pkt), tyle samo na LPR (spadek o 3 pkt), PiS otrzymałaby 13 proc. głosów (tyle samo co w lutym).
Wicemarszałek powiedział także dziennikarzom, że obawia się polaryzacji sceny politycznej, na której będą się ścierały tylko PO i Samoobrona. "Pomysł, żeby wymieść ze sceny politycznej wszystkie siły polityczne oprócz PO i Samoobrony, jest pomysłem hazardowym, bo nie ma gwarancji, że wygra Platforma"- dodał.
Przewodniczący PO Donald Tusk oświadczył w niedzielę w Łodzi, że "na placu boju pozostały dzisiaj dwie siły: Samoobrona i Platforma Obywatelska" i dlatego PO przyjęła ofensywną strategię. "Nie zostawimy Polski i Polaków barbarzyńcom"- dodał. Jan Rokita oznajmił natomiast tego dnia: "Idziemy na bój z Samoobroną, bo tak definiujemy nowe zagrożenie, które stoi przed Polską".
Nałęcz ostrzega jednak: "Każdy kto proponuje dzisiaj pojedynek PO - Samoobrona, musi się liczyć z tym, że może wygrać partia Andrzeja Leppera".