Po debacie prezydenckiej: remis ze wskazaniem na Kerry`ego
Wstępne oceny i sondaże po pierwszej telewizyjnej debacie przedwyborczej, która odbyła się na Florydzie, sugerują, że demokratyczny kandydat do Białego Domu John Kerry wykorzystał swoją szansę i nieco lepiej wypadł w konfrontacji z republikańskim prezydentem George'em W. Bushem.
Według sondażu telewizji CNN, 53% Amerykanów, którzy oglądali debatę, wskazało na Kerry'ego jako jej zwycięzcę, a tylko 37% na Busha. 60% uznało, że Kerry wyrażał się jaśniej niż prezydent; przeciwnego zdania było 32% respondentów.
Podobne wyniki przyniosły sondaże przeprowadzone przez inne media. Przeważa opinia, że oznacza to, iż o wyniku wyścigu do Białego Domu zadecydują ostatecznie dwie następne debaty.
Debatę na Uniwersytecie Miami na Florydzie, poświęconą w całości polityce zagranicznej i walce z terroryzmem i w efekcie wypełnioną głównie polemikami na temat Iraku, oglądało na ekranach telewizorów 55 milionów mieszkańców USA.
Komentatorzy podkreślają, że Kerry zademonstrował swoje znane wysokie umiejętności w sztuce prowadzenia sporów i zepchnął Busha do defensywy, podważając sens wojny w Iraku i zarzucając prezydentowi, że porażki sił koalicyjnych w tym kraju wynikają z jego błędów i niewłaściwego przygotowania operacji stabilizacyjnej.
"Jeżeli były wątpliwości, czy Kerry przedstawi swe stanowisko jasno i zwięźle i czy utrzyma Busha w szachu w kwestii Iraku, to senator spisał się tu bardzo dobrze" - pisze w artykule redakcyjnym piątkowy "New York Times", który od dawna krytykuje wojnę w Iraku.
A komentator dziennika Todd Purdum dodaje: "Pod koniec debaty Kerry osiągnął swój główny cel - pokazał się jako wiarygodny wódz naczelny".
Nieco inaczej ocenia debatę popierający wojnę "Washington Post", pisząc, że prezydent trafnie wytknął Kerry'emu lawirowanie na temat Iraku.
"Bush umiejętnie wypunktował 'mylące sygnały' (Kerry'ego) i celnie argumentował, że prezydent, który je wysyła, nie może skutecznie przewodzić wojsku amerykańskiemu ani werbować sojuszników. Kerry nie miał na to odpowiedzi" - czytamy w artykule wstępnym, którego autor wypomina też jednak Bushowi "nieszczerość" w opisie złej sytuacji w Iraku.
W rezultacie - konkluduje dziennik - słowny pojedynek zakończył się w zasadzie remisem. "Obaj politycy spisali się na tyle wiarygodnie, żeby niezdecydowani wyborcy czekali na następną debatę" - uważa gazeta.
Jednak niemal wszyscy komentatorzy - z konserwatywnymi włącznie - zwracają uwagę na widoczne w czasie debaty zdenerwowanie Busha, który okazywał zniecierpliwienie i osobistą urazę po atakach Kerry'ego. Na tym tle senator z Massachusetts, spokojny i zdystansowany, wydawał się - ich zdaniem - "bardziej prezydencki".
"Kerry generalnie zdał w debacie egzamin z przywództwa" - powiedział w telewizji Fox News sympatyzujący z Republikanami Mort Kondracki. Inny konserwatywny komentator Foxa, Peter Barnes, miał do Busha pretensję, że nie wykorzystał kilku okazji do krytyki demokratycznego kandydata - nie wspominając np. o jego odmowie poparcia ustawy o dalszym finansowaniu operacji wojskowych w Iraku.
Ekspert polityczny telewizji CNN Bill Schneider przestrzega wszakże przed przecenianiem znaczenia pierwszej debaty. Przypomniał, że wygrana w dyskusji nie musi wcale przekonać Amerykanów, iż zwycięzca jest lepszym kandydatem na prezydenta - liczą się bowiem także inne kwalifikacje, przede wszystkim zaufanie wyborców do polityka jako przywódcy.
Potwierdzają to odpowiedzi na inne pytanie w sondażu CNN po debacie: kogo jej widzowie uważają za lepszego wodza naczelnego? 55% wskazało tu na Busha, a 42% na Kerry'ego.