Po co księżom PiS? Dominikanin Paweł Kozacki odpowiada

Nie twierdzi, że przemawianie polityków PiS przy ołtarzu jest wyłącznie ich winą. Dominikanin Paweł Kozacki twierdzi, że księża są blisko Prawa i Sprawiedliwości, bo "są bezradni wobec procesów laicyzacji".

Po co księżom PiS? Dominikanin Paweł Kozacki odpowiada
Źródło zdjęć: © East News | Michał Klag
Anna Kozińska

22.11.2019 | aktual.: 28.03.2022 13:42

To on upomniał ojca Pawła Gużyńskiego, który wzywał do podpisywania listu z apelem o dymisję abp. Marka Jędraszewskiego. Mowa o dominikaninie Pawle Kozackim. W rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" duchowny przyznał, że przez tę sytuację kilku znajomych zerwało z nim kontakt.

- Bo trzymam z PiS i przeszedłem na stronę konserwatystów. A ja pewnie raz jestem konserwatystą, raz liberałem, bo moje działania są różnie oceniane - podkreślił. Stwierdził, że kiedy politycy partii rządzącej wychodzą przemawiać w kościele, to nie jest wyłącznie ich wina. Dziennikarzowi Robertowi Mazurkowi osoba z PiS-u przyznała, że sami proboszczowie wzywają polityków publicznie do ołtarza.

Po co księżom PiS? - Oni w to wchodzą, bo stają się bezradni wobec procesów laicyzacji. Nie wiedzą, jak na nie reagować, jak się przed nimi bronić. I jeśli nie wiemy, jak przyciągnąć do Kościoła ludzi Ewangelią, to przypominamy sobie, że jest taka partia, która nas przed tym światem obroni, otoczy Kościół opieką. To właśnie pokładanie ufności w ziemskich ośrodkach. PiS wysyła komunikat: "My o was dbamy, nie pozwolimy wam zrobić krzywdy". Jak się do tego doda wątki patriotyczne czy teraz opiekę socjalną, to duchowni to akceptują - tłumaczył ojciec Kozacki.

Afery z arcybiskupami Juliuszem Paetzem i Sławojem Leszkiem Głódziem w rolach głównych

Był też pytany o śp. arcybiskupa Juliusza Paetza. Zaznaczył, że publiczne były tylko zarzuty molestowania kleryków, artykuły prasowe i powszechna wiedza w Poznaniu.

- Jak widać, trzeba było tylu listów otwartych i nacisków, by abp. nie chowano w katedrze. Szkoda, że tak było. Dawno temu mówiłem, że sprawa arcybiskupa niby została zamknięta, ale wrzód pozostał. Nie przecięto go, bo przecież Juliusz Paetz przestał być ordynariuszem diecezji poznańskiej, ale nie padło ani jedno słowa wyjaśnienia dlaczego - powiedział duchowny.

Nie wierzy w to, że abp Jędraszewski nie wiedział o sprawie. - Wiedza w Poznaniu była na tyle powszechna, że trudno było nie wiedzieć - podkreślił. Jak dodał, list w obronie abp. Paetza podpisany m.in. przez ks. Jędraszewskiego "bardzo go zdziwił". - Stawać w obronie abp. Paetza, gdy sprawa stała się publiczna? Nie mieści mi się to w głowie - ocenił.

Zwrócił uwagę, że do dziś nie padło słowo wyjaśnienia. - Mogę powtórzyć dziś: prosimy o wyjaśnienie - dodał.

Ojciec Kozacki skomentował też aferę z arcybiskupem Sławojem Leszkiem Głódziem. - Jeśli sygnały o abp. dotarły do nuncjusza, jeśli jest to powszechną wiedzą wśród biskupów, to zostawianie tego zgorszenia na przeczekanie, w nadziei, że arcybiskup dobije do wieku emerytalnego, jest błędem - podkreślił.

Przyznał, że w Kościele nie brakuje zgorszenia. Że choć jest atakowany, to sam strzela sobie w stopę. - Sami sobie robimy krzywdę - i to my w ten sposób atakujemy Kościół - zaznaczył.

Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (633)