PO chce utrudnić głosowanie wyborcom Kaczyńskiego?
Posłowie Platformy Obywatelskiej złożyli w sejmie projekt ustawy zakładający, że w dniu wyborów prezydenckich lokale będą później otwierane i zamykane - ustalił portal tvp.info. Projekt wzbudza duże kontrowersje wśród posłów PiS, bo w 2005 roku wyborcy Lecha Kaczyńskiego najaktywniej głosowali właśnie rano.
05.02.2010 | aktual.: 05.02.2010 20:15
Platforma chce przesunąć wybory o dwie godziny. Obecne przepisy mówią, że w wyborach prezydenckich głosowanie odbywa się między 6:00 a 20:00. Jeśli ustawa wejdzie w życie, lokale będą otwarte od 8:00 do 22:00.
- W tym roku wybory prezydenckie odbędą się praktycznie z samorządowymi. Samorządowców wybiera się od 8:00 do 22:00. Chcemy po prostu ujednolicić godziny otwarcia lokali, by nie wprowadzać wyborców w błąd - uzasadnia poseł Marek Wójcik z PO, autor projektu ustawy.
Okazuje się jednak, że zmiana godzin otwarcia lokali może mieć także wymiar polityczny. Z badań, które TNS OBOP przeprowadził podczas wyborców prezydenckich w 2005 roku, wynika, że elektorat Lecha Kaczyńskiego był najbardziej aktywny rano. W drugiej turze, w pierwszych godzinach po otwarciu lokali na Lecha Kaczyńskiego głosowało 57,5% wyborców, a na Donalda Tuska - 42,5%. Po południu Tusk zaczął odrabiać straty. Wieczorem na Kaczyńskiego głosowało 53,8%, a na Tuska - 46,2%.
- Jeśli druga tura wyborów będzie wyrównana, godziny otwarcia lokali mogą odegrać decydującą rolę - uważa politolog dr Wojciech Jabłoński. - Te zmiany są niekorzystne dla PiS. Elektorat konserwatywny głosuje rano, po mszy świętej. Wieczorem uaktywnia się wyborca centrowy i lewicowy, który w niedzielę załatwia sprawy, na które nie miał czasu w tygodniu - dodaje.
Dlatego zmiany proponowane przez PO nie podobają się posłom Prawa i Sprawiedliwości. - Platforma wiąże nadzieje z elektoratem, który nie lubi rano wstawać. Uważam jednak, że plan PO się nie powiedzie. Te zmiany zdenerwują wyborców, którzy tym bardziej poczują się zdeterminowani, by zagłosować na Lecha Kaczyńskiego - komentuje poseł Marek Suski z PiS.
Czy sprzeciw Prawa i Sprawiedliwości wystarczy, by ustawa nie przeszła przez sejm? Wszystko zależy od postawy posłów PSL i SLD. Pod projektem podpisali się co prawda pojedynczy parlamentarzyści z tych dwóch klubów, ale z rozmów portalu tvp.info z politykami PSL i SLD wynika, że PO nie może być pewna nawet zachowania koalicjanta.
Na wprowadzenie zmian Platforma ma niewiele czasu. Z jednego z orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego wynika, że zmiany w prawie wyborczym mogą być wprowadzone najpóźniej na pół roku przed wyborami.