Po buncie uczniów dyrektorka przeprasza. Ale inna nauczycielka straszy
Dyrektorka Zespołu Szkół Odzieżowo-Włókienniczych w Lublinie po raz pierwszy przeprosiła uczniów za swoje zaniechanie ws. niewłaściwego zachowania nauczyciela. Zaapelowała o dialog. Co z tego, jeżeli już następnego dnia na lekcji inna nauczycielka nastraszyła uczniów pozwem sądowym.
Dyrektorka Zespołu Szkół Odzieżowo-Włókienniczych w Lublinie wreszcie zmienia podejście. Do tej pory starała się zamieść sprawę nauczyciela uwodzącego uczennice pod dywan, teraz przeprasza uczniów za brak odpowiedniej reakcji. Bo w październiku 2022 roku, gdy była uczennica wyznała jej, że była w relacji seksualnej z nauczycielem szkoły, pani dyrektor nie zgłosiła sprawy ani do kuratorium, ani do policji. Uczennica jako dowód pokazała nawet SMS-y o podtekście seksualnym wysyłane przez nauczyciela. Ale dyrektorka i tak uznała, że lepiej przemilczeć sprawę a z nauczycielem po cichu rozwiązała umowę.
Sprawa wyszła na jaw dopiero po reakcji jednego z nauczycieli szkoły, Michała Patronia, który w maju 2025 roku zawiadomił kuratorium i Urząd Miasta. Jak relacjonuje nauczyciel, w tym czasie dyrektorka wciąż szła w zaparte, twierdząc, że nic o sprawie nie wiedziała.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Edukacja zdrowotna wzbudziła emocje w Sejmie. "Kaczyński ma fobię"
Czwartek. Dyrektorka przeprasza uczniów
Zmowa milczenia została przerwana dopiero w czwartek podczas szkolnego apelu. WP poznała relację ze spotkania.
- Ja ze swojej strony, jako dyrektor szkoły chciałam was bardzo przeprosić za tę sytuację - powiedziała do uczniów dyrektor Halina Rybczyńska.
Zapewniała też młodzież, że jeżeli ktokolwiek doświadczył jakiejś trudnej sytuacji w szkole, będzie mógł to zgłosić. Apelowała o współpracę i dialog. Przedstawiciele samorządu zapowiedzieli rozmowy w tej sprawie. Ale nie brakowało głosów wyrażających brak zaufania dla dyrektorki.
- Osoby, które piły z uczniami alkohol nadal tutaj są - zarzuciła jedna z uczennic, a jej słowa zebrały gromkie brawa. Dziewczyna nawiązała do krążącego po szkole zdjęcia z imprezy w mieszkaniu, na którym widać nauczycieli i uczennice.
- Słuchajcie, rozumiem wasze rozgoryczenie. Jako dorośli zawiedliśmy - mówiła dyrektorka.
Uczniowie dopytywali również wprost, dlaczego nie zareagowała po zgłoszeniu sprawy kontaktów seksualnych z nauczycielem przez byłą uczennicę.
- Co mną kierowało? Również dobro uczniów - odpowiedziała dyrektorka, czym wzbudziła głośny śmiech. - Na dany moment, w którym podejmowałam decyzję, miałam ograniczoną wiedzę.
Piątek. Nauczycielka straszy uczniów
Czy po takiej deklaracji dyrektorki można mieć nadzieję, że w lubelskiej szkole coś się zmieni? Na razie raczej nie. WP dowiedziała się, co wydarzyło się na jednej z lekcji już w piątek. Jedna z nauczycielek na samym początku zajęć postanowiła udzielić uczniom ostrzeżenia, co się stanie jeżeli będą opowiadać nieprawdziwe informacje na jej temat. Głośnym krzykiem oznajmiła, że pochodzi z rodziny prawniczej i tego "nie daruje", a uczniowie i ich rodzice znajdą się w sądzie.
- Oskarżę o pomówienie, zajmie się tym mój pełnomocnik i będziecie mieli straszne nieprzyjemności - krzyczała nauczycielka.
Kobiecie chodziło o skandaliczne słowa, które uczniowie szkoły usłyszeli od jednego z nauczycieli.
- Od nauczycielki całkiem niedawno padł tekst: "jakby nie rozkładała nóg, to by nic się nie stało" - relacjonowała w środę dziennikarzom jedna z uczennic. Było to nawiązaniem do skandalicznych relacji między nauczycielem a nastolatkami.
Na piątkowej lekcji nauczycielka przekonywała, że to nie jej słowa. Równocześnie przyznała, że wie, kto to powiedział.
- Nic takiego nie powiedziałam. Wiem, kto to powiedział, dyrekcja też dobrze wie, kto to powiedział - stwierdziła nauczycielka.
Kobieta poprosiła też uczniów, aby nie "lecieć" od razu do dyrekcji, bo ona wcale ich nie straszy. Dopytywała też, czy klasa brała udział w środowej manifestacji przed szkołą, kiedy uczniowie domagali się bezpieczeństwa w placówce. Uczniowie tej klasy tłumaczyli, że nie za bardzo znają sprawę. Nauczycielka dopytywała zaś, czy czytali artykuły w Wirtualnej Polsce i Jawnym Lublinie, które nazywała "bzdurami".
- To jest sprawa sprzed trzech lat, sprawa zakończona, a komuś pasuje robić z tego aferę i wywlekać - mówiła nauczycielka.
Wraca wątek zdjęcia. Nowy wniosek do kuratorium
W sprawie szkoły pojawia się kolejny wątek, o którym napisała WP w reportażu o nauczycielu. W materiale dowodowym przesłanym do kuratorium i Urzędu Miasta Lublin jest zdjęcie, na którym widać m.in. uczennicę, oraz nauczyciela M., a także drugą nauczycielkę, która wciąż pracuje w szkole. Na stole widać butelki po alkoholu, a wspomniana nauczycielka wznosi toast kieliszkiem.
- Dzisiaj wpłynął od pani dyrektor wniosek do rzecznika dyscyplinarnego o wszczęcie postępowania wobec tej nauczycielki - mówi WP Tomasz Szabłowski, lubelski kurator oświaty.
Postępowanie nauczycielki oceni rzecznik dyscyplinarny. Ale złożony wniosek stał się też pretekstem dla kuratora do wszczęcia nowej kontroli.
- Na podstawie tego wniosku podjąłem też decyzję, że wszczynam nową kontrolę dotyczącą udzielania pomocy psychologiczno-pedagogicznej uczniom szkoły w ostatnich latach - dodaje Szabłowski.
Rezygnacja dyrektorki? Halina Rybczyńska nie odpowiada
Kurator ponawia zaproszenie dla uczniów, aby opowiedzieli mu o sytuacji w szkole.
- Tak jak obiecałem podczas spotkania przed szkołą, czekam na uczniów. Obiecałem, że ich z tym nie zostawię, że na pewno coś zrobimy, żeby to się zmieniło. To na pewno nie zadzieje się z dnia na dzień, ale szukamy rozwiązań i coś na pewno znajdziemy - zapowiada kurator Tomasz Szabłowski.
Przedstawiciele społeczności szkolnej podpowiadają, że decyzją, która mogłaby pomóc odbudować zaufanie uczniów w tej chwili, mogłoby być zawieszenie dyrektorki w czynnościach przez Urząd Miasta Lublin lub jej rezygnacja ze stanowiska. Urząd na razie nie podjął takiej decyzji. Stało się wręcz przeciwnie, pod koniec sierpnia zdecydowano o powierzeniu jej roli dyrektora na kolejną kadencję, do 2030 roku. Urzędnicy w trakcie konkursu na stanowisko wiedzieli o postępowaniu dyscyplinarnym wobec dyrektorki, ale stwierdzili, że jeśli sprawa się przedawniła, to wszystko jest w porządku i można ponownie powierzyć jej kierowanie szkołą.
WP zapytała dyrektorkę, czy nie uważa, że powinna sama zrezygnować ze sprawowanej funkcji. Halina Rybczyńska nie odpowiedziała na to pytanie. Pani dyrektor zamierza za to naprawiać sytuację w szkole.
- Już podjęłam rozmowy z nauczycielami w kontekście zdarzeń sytuacyjnych z uczniami i komentowania bieżących i przeszłych wydarzeń. Planowane są dalsze działania naprawcze - deklaruje Halina Rybczyńska.
Aktywistka zawiadamia prokuraturę
Sprawę zgłoszoną w maju tego roku przez trzy dziewczyny zajmuje się już lubelska prokuratura. Postępowanie jest prowadzone w kierunku art. 199 Kodeksu karnego, czyli wykorzystania stosunku zależności i doprowadzenia do obcowania płciowego. Nikt na razie nie usłyszał zarzutów. Jak dowiedziała się WP, już w tym postępowaniu badany jest także wątek braku reakcji dyrektorki na zgłoszenie od jednej z uczennic w październiku 2022 roku.
Ale kolejne doniesienie do prokuratury ws. zaniechania ze strony dyrektorki złożyła Alina Czyżewska, aktywistka zajmująca się prawami człowieka w szkole.
- Zainteresowałam się tą sprawą, bo w bardzo wielu polskich szkołach jest uprawiany nasz sport narodowy, czyli zamiatanie pod dywan - uzasadnia swoją decyzję w rozmowie z WP.
Dodaje, że osobno będzie się również domagać wyjaśnień od samego kuratora oświaty.
- Wysłałam do kuratora wniosek o informację, czy sam złożył zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie, kiedy dowiedział się o zaniechaniu dyrektorki - mówi Alina Czyżewska.
Aktywistka zwraca również uwagę na kwestię przedawnienia zarzutów w sprawie dyscyplinarnej pani dyrektor. Jej zdaniem, w tym przypadku nie powinna zapaść decyzja o przedawnieniu. Jeden z artykułów Karty nauczyciela rzeczywiście mówi o okresie dwóch lat od zaistnienia czynu. Sprawa została zgłoszona do dyrektorki w październiku 2022 roku, więc w maju 2025, kiedy sprawa trafiła do kuratorium, rzeczywiście okres ten już minął.
- Ale jest jeszcze przepis, który mówi, że okresu dwóch lat nie stosuje się w momencie, kiedy czynem było przestępstwo. Wtedy okres przedawnienia liczy się nie dwa lata, tylko w okresie przedawnienia karalności tego przestępstwa. A przestępstwo niedopełnienia obowiązków przedawnia się po trzech latach - wskazuje Alina Czyżewska.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl