PolskaPO bez twarzy. Poważne kłopoty Platformy z wizerunkiem

PO bez twarzy. Poważne kłopoty Platformy z wizerunkiem

Formacja, dla której wizerunek był często ważniejszy niż program, zatraciła zupełnie swój
charakter. Nie wiadomo dziś, do kogo kieruje swój przekaz, skoro jedną z najsilniej kojarzonych z nią twarzy staje się Roman Giertych - czytamy w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost".

PO bez twarzy. Poważne kłopoty Platformy z wizerunkiem
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell

Z badań fokusowych, jakie przygotowano dla Ewy Kopacz, wynika, że zaspokajanie aspiracji klasy średniej, która chciała rozwoju kraju, w tym budowy dróg i autostrad, już się nie sprawdza. Ludzie mają to gdzieś i przez to Platformę też. Ewa Kopacz musi zmienić obraz PO, by dotrzeć do wyborców – mówi polityk, który do niedawna znajdował się w jej otoczeniu.

– W KPRM ciągle powstają fokusy. Wszystko badają. To jak wyborcy postrzegają liderów, propozycje rządu, propozycje opozycji – twierdzi nasz rozmówca z Sejmu. Na razie jednak mimo badań wizerunek Platformy można określić jednym słowem: pustynia. Odpowiada za to głównie seria afer, która wstrząsnęła partią. W jej efekcie Ewa Kopacz wypchnęła z ugrupowania kilka rozpoznawalnych twarzy. Nie zastąpiły ich jednak inne silne osobowości, ale lojalni politycy, którzy mają jej posłużyć w wewnętrznej wojnie.

Czytaj też: Gdzie jest praca?

O kryzysie PO najlepiej świadczy wyborczy plakat z 2007 r. Są na nim Donald Tusk, Radosław Sikorski, Bronisław Komorowski, Julia Pitera i Hanna Gronkiewicz-Waltz. Dziś żadna z tych osób nie kandyduje do Sejmu. Ich miejsca zajęli Michał Kamiński, Joanna Mucha, Cezary Tomczyk, Marcin Kierwiński i Rafał Trzaskowski. Ale najbardziej widoczne są dziś plakaty Romana Giertycha, który co prawda w partii nie jest, ale jego start z coraz mniej skrywanym poparciem Platformy wywołuje duże emocje.

– Kopacz ruchem wobec byłego szefa LPR daje sygnał wyborcom: „Krzywdy mu nie zrobimy” – mówi „Wprost” dr Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Nominacja Joanny Muchy na rzecznika kampanii miała wynikać z dwóch powodów. Pierwszy i najważniejszy to rozgrywka wewnątrzpartyjna w Lublinie. Premier dążyła do osłabienia pozycji przewodniczącego PO w tym mieście, nagranego na taśmach Włodzimierza Karpińskiego.\

– Im lepszy wynik Muchy na jedynce w Lublinie, tym bardziej wzrośnie jej pozycja w regionie. Wtedy Mucha posłuży premier Kopacz do powyborczej walki w partii – twierdzi nasz rozmówca. Ale był jeszcze jeden powód. – Kopacz uważała za głęboko niesprawiedliwą dymisję Muchy z funkcji ministra sportu przez Tuska – opowiadał nam jeden z byłych współpracowników pani premier.

Ewa Kopacz nie kierowała się jednak wyłącznie chęcią naprawy krzywd. O wiele istotniejsza była dla niej lojalność Joanny Muchy. To samo kryterium zaważyło na wyborze na szefa kampanii Marcina Kierwińskiego, obecnego szefa gabinetu politycznego Ewy Kopacz. Po tej nominacji człowiek uważany za zwolennika Grzegorza Schetyny przeszedł na stronę szefowej rządu.

Cezary Tomczyk, który przed objęciem funkcji rzecznika rządu nie był frontowym politykiem, dziś tłumaczy zmiany w Platformie tak: – Pani premier dała szanse posłom z drugiego i trzeciego szeregu.

Czytaj też: Bezkarny jak lekarz, bezradny jak pacjent

Norbert Maliszewski, ekspert ds. marketingu politycznego, twierdzi, że taka zmiana nie przyniosła partii korzyści. – Po walkach partyjnych wymiana pokoleniowa na listach nie jest wiarygodna dla wyborców – mówi.

Joanna Mucha wizerunkową przemianę w Platformie nazywa odświeżeniem. – Przebiły się do mediów osoby młodsze, które mają więcej wiedzy merytorycznej. Myślę tu choćby o Rafale Trzaskowskim – przekonuje rzeczniczka kampanii. O ile Rafał Trzaskowski jest politykiem, który w przyszłości może zostać liderem, o tyle na razie zdaniem Norberta Maliszewskiego nie jest szczególnie rozpoznawalny, a więc nie jest odbierany przez wyborców jako twarz Platformy Obywatelskiej.

– Z badań, jakie przeprowadzałem rok temu, wynikało, że inny lider PO Grzegorz Schetyna jest lepiej postrzegany przez niesympatyków PO niż jej sympatyków – mówi Maliszewski.

Ale Schetyna to kolejny wizerunkowy problem Platformy. Jej wyborcy dostrzegają, że obecny minister spraw zagranicznych co jakiś czas delikatnie krytykuje partię w mediach. Widzą więc wewnętrzny konflikt. Oliwy do ognia dolała premier Kopacz, która zdecydowała się zesłać Schetynę na listę w Kielcach. – Ma świadomość, że tam nie zdobędzie tak dobrego wyniku jak w Legnicy. Potem mu powie: „Nie miałeś silnego mandatu w wyborach” – przewiduje nasz rozmówca z Wiejskiej.

Wizerunek formacji targanej waśniami dodatkowo pogarsza dopraszanie do partii ludzi zupełnie się z PO niekojarzących – takich jak Roman Giertych czy Tomasz Cimoszewicz. Nie pomogło też postawienie na pierwszym miejscu listy wyborczej w Poznaniu mistrza olimpijskiego w rzucie młotem Szymona Ziółkowskiego. W ten sposób Platforma wysyła niejasny przekaz do wyborców.

– Zastanawiają się, czy to partia celebrycka, czy będzie osiągała mistrzostwo w rzucie młotem? A może to partia towarzyska? – wyjaśnia dr Jarosław Flis. – Jeśli miałbym dziś oceniać wizerunek Platformy, to najlepszym określeniem będzie, że to popękana partia mocno sklejona taśmą – dodaje.

To samo dotyczy skrzydeł Platformy Obywatelskiej. – Za czasów Donalda Tuska lewe i prawe skrzydło było czytelne dla wyborców. Najpierw ideologicznie walczyli Gowin i Palikot, potem Kidawa i Biernacki. Teraz za prawicę można by uznać Kamińskiego, ale nie do końca wiadomo, czy on w ogóle ma poglądy. Lewym skrzydłem w tej sytuacji powinna być sama Kopacz – mówi Flis.

Obecnie wyborcy mają trudność w zdefiniowaniu, do kogo kierowana jest oferta programowa Platformy Obywatelskiej. – Kopacz gra na kilku fortepianach. A to jedzie do Watykanu całować pierścień papieża, a to mówi, że nie chce państwa wyznaniowego. A to znów, że jest za in vitro. Nie ma jednej wiążącej idei – uważa Norbert Maliszewski.

Ta kakofonia przekazu wynika z prostej przyczyny. – Otoczenie Kopacz jest wewnętrznie skłócone. Nitras nienawidzi Miśka, z wzajemnością. Cały czas przeciwko sobie knują. Jeden przynosi pomysły sprzeczne z ideami drugiego – mówi osoba, która była w otoczeniu premier.

Według naszego rozmówcy Michał Kamiński przekonywał premier Kopacz do spotkania z papieżem, a Sławomir Nitras proponuje liberalne projekty. Brak spójności w przekazie do wyborców jest widoczny. – Widać, że Michał Kamiński nie ma żadnej długofalowej koncepcji, jak powinna zachowywać się premier. Reaguje tylko na bieżące sprawy, takie jak wyjazdy. To pomysły dużego faceta z ADHD – ocenia Maliszewski.

Pomysł wyjazdowych posiedzeń rządu zdaniem naszego informatora nie był jednak autorstwa Michała Kamińskiego. – To Biernat z Grabarczykiem wymyślili wyjazdowe posiedzenia rządu, w czasie kiedy Kopacz jeszcze ich słuchała. Byli z siebie zadowoleni do czasu, aż wyszła sprawa przewożenia mebli. Wtedy stwierdzili, że plan nie był doskonały – mówi polityk, który dopracowywał wyjazdowe posiedzenia rządu. O wizerunek Ewy Kopacz i Platformy dba również Igor Ostachowicz. – Po latach kreowania wizerunku Tuska Igor czuje się tak, jakby był członkiem Platformy. Dlatego pomaga Kopacz. Ale jest tylko jednym z wielu doradców – wskazuje polityk z byłego otoczenia premier.

– Po działaniach Ewy Kopacz widać, że stara się być kalką Donalda Tuska – mówi Norbert Maliszewski. Naśladowanie byłego premiera nie bardzo się jednak udaje. – Kopacz chce pokazać, że jest twardym przywódcą, że zrobiła porządki w partii. Tylko że robi to zbyt ostentacyjnie. Musi się zastanowić, czy wizerunkowo chce być przywódcą, który rozwiązuje problemy Platformy czy Polski – mówi Jarosław Flis. I dorzuca: – Obecnie Platforma zamiast obywatelską stała się platformą ratunkową. Zarówno dla posłów, którzy mają na koncie afery, jak i dla polityków, którzy na siłę chcą wrócić do obiegu.

Joanna Miziołek, Wprost

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)