Po 12 latach policja ustaliła tożsamość "mężczyzny z wanny"
Policjanci z Olsztyna po 12 latach ustalili tożsamość mężczyzny, którego ciało odnaleziono w wannie w styczniu 2002 roku. Sprawa okazała się skomplikowana, ponieważ zmarły przez nawet kilkanaście lat przed śmiercią podawał się za kogoś innego. Mężczyzna istniejący dla konkubiny i znajomych jako Zbigniew T., okazał się Piotrem A. Na nowe tropy w tej sprawie wpadł policyjny analityk kryminalny z KWP w Olsztynie.
14.04.2014 | aktual.: 14.04.2014 18:29
Początek sprawy to styczeń 2002 roku i odnalezienie w mieszkaniu na jednym z olsztyńskich osiedli zmarłego mężczyzny. Z ustaleń policji wynikało, że przebywał on w Olsztynie od około 10 lat, mieszkał z konkubiną w wynajmowanym mieszkaniu i przez cały ten okres używał fałszywego nazwiska. Czynności śledcze przez wiele lat nie doprowadziły do ustalenia jego prawdziwej tożsamości.
W ubiegłym roku policjanci Zespołu Poszukiwań Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie ponownie przeanalizowali sprawę. Skupiono się na wtórnej szczegółowej analizie wieku, znakach szczególnych oraz rozmowach z osobami, z którym i za życia miał kontakt zmarły.
W październiku 2013 roku sprawą zajął się analityk kryminalny z KWP w Olsztynie. - Wiedziałem, że 30 stycznia 2002 roku odnaleziono ciało tego mężczyzny. Popełnił on samobójstwo w wannie. W mieszkaniu był także dowód osobisty wystawiony na nazwisko Zbigniewa T. - opowiada policjant.
Wówczas w 2002 roku, kiedy policjanci z Mrągowa pojechali powiadomić rodzinę T. o jego śmierci okazało się, że mężczyzna, który tak się nazywa, żyje. Był w domu i powiedział funkcjonariuszom, że zgubił swój dowód osobisty w 1983 roku, kiedy pociągiem jechał do wojska. To bardzo zmyliło trop w ustaleniach prawdziwej tożsamości "mężczyzny z wanny". - Skala osób, które mogły znaleźć dokument i teren, na którym mogło do tego dojść, były ogromne - mówi policyjny analityk. Jak dodaje, teraz ponownie spotkał się z prawdziwym Zbigniewem T., który po latach przyznał, że zgubił dokument na dyskotece pod Mrągowem. To wiele zmieniło.
Zmarły był na tamte czasy świetnym informatykiem. Handlował płytami CD i dobrze na tym zarabiał. Było to jednak także powodem jego kłopotów z prawem. Był biegły, jeśli chodzi o obsługę komputera, internet. - Miałem kawałek zdjęcia, na którym był ten mężczyzna. W internecie odszukałem cały obraz. Było na nim trzech mężczyzn. Ustaliłem, że byli to redaktorzy naczelni czasopisma fantastyczno-naukowego, które istnieje do dziś. Spotkanie z nimi pozwoliło potwierdzić, że mężczyzna, którego tożsamości szukaliśmy, już w latach 90. posługiwał się fałszywym nazwiskiem - opowiada olsztyński policjant.
Policjantka z olsztyńskiej komendy prowadząca poszukiwania dowiedziała się, że zmarły mężczyzna miał studiować prawo, medycynę lub fizykę jądrową. W tamtych czasach niewiele było uczelni oferujących ten ostatni kierunek studiów. - Po przesłaniu takiej informacji odezwał się pracownik naukowy jednego z uniwersytetów, który na zdjęciu rozpoznał swojego kolegę ze studiów. Podał jego imię i nazwisko. Niestety, zdolny i dobrze sobie radzący student przerwał edukację - mówi analityk. W końcu Piotra A. rozpoznała rodzina, konkubina. Ostatecznie badania genetyczne potwierdziły tożsamość "mężczyzny z wanny".
Okazało się także, że kiedy Piotr A. jeszcze faktycznie żył, na wniosek rodziny 1 stycznia 2002 roku sąd uznał go za zmarłego. A przecież faktycznie mężczyzna zmarł między 15 a 30 stycznia tamtego roku. Wiadomo jednak, że kontakt z rodziną zerwał w latach 90.
Dlaczego podawał się za kogoś innego? - Z moich ustaleń wynika, że człowiek, którego prawdziwej tożsamości szukałem był nieprzeciętny, bardzo inteligentny - mówi funkcjonariusz olsztyńskiej policji. - Nawet konkubinie, z którą żył kilka lat nie zdradził, kim był - dodaje.
Jak podsumowuje policjant, któremu udało się rozwikłać zagadkę, najważniejsze, że wiadomo, kto został pochowany w grobie. - Nie jest to zapis "nn" na tabliczce, tylko Piotr A., który urodził się w 1963, a zmarł w 2002 roku - powiedział analityk kryminalny z KWP w Olsztynie.