Płock. Na blokadę Marszu Równości z dziećmi. Teraz może się nimi zająć prokuratura© WP.PL | Daniel Gnap

Płock. Na blokadę Marszu Równości z dziećmi. Teraz może się nimi zająć prokuratura

Karolina Kołodziejczyk
11 sierpnia 2019

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Jesteś pedałem? - pyta chłopiec, patrząc prosto w oczy uczestnikowi Marszu Równości. Na oko nie ma więcej niż 12 lat. Takich jak on było więcej w Płocku. W wakacje odbyli jedną z ważniejszych lekcji w życiu. To, jakie wnioski z niej wyciągną, zależy wyłącznie od nich.

20 lipca 2019 roku. Pierwszy Marsz Równości w Białymstoku. W stronę kolorowego korowodu lecą kostka brukowa, petardy, jajka, butelki z moczem. Maszerujących osłania policja, która próbuje oddzielić ich od chuliganów. Przed kordonem staje grupa mężczyzn, którzy mają na sobie białe koszulki z napisem "Zakaz pedałowania".

Jeden z nich zastawił się przed policyjnym kordonem spacerówką z dzieckiem. Funkcjonariusze ruszyli do akcji i wyciągnęli ich z tłumu, jednak zdjęcie nietypowej blokady szybko obiegło internet. Po wszystkim mężczyzna zgłosił się na policję, został zatrzymany. Powód? Narażenie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

9 sierpnia 2019 roku. Na mapie Polski dochodzi kolejne miasto, gdzie po raz pierwszy odbywa się Marsz Równości skupiający osoby LGBT. To 120-tysięczny Płock oddalony o 100 kilometrów do Warszawy. Mijają trzy tygodnie od wydarzeń w stolicy Podlasia, a pewne scenariusze powtórzyły się również tutaj.

Przede wszystkim wróciły okrzyki, wyzwiska i gwizdy. Zaczęły się już na samym początku, gdy po odśpiewaniu polskiego hymnu Marsz Równości ruszył ulicami Płocka. Niektórzy odchodzili po chwili, jednak były grupy osób, które wytrwale towarzyszyły maszerującym, wymyślając kolejne obelgi i przekleństwa. Co i rusz odpychani przez policjantów, wracali ze zdwojoną siłą. Aż w końcu po dwóch godzinach prób szli spokojnie trasą Marszu, nawet nie zwracając uwagi na to, kto idzie obok. Jednocześnie wciąż zachowując "bezpieczną" odległość.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

"Miłość nas łączy? No chyba jaja sobie robią"

W Płocku - podobnie jak w Białymstoku - również pojawiły się dzieci. W wózkach i na rowerach. Kurczowo trzymające mamę za rękę oraz te, które piąstkami zaciskały uszy, gdy tata zapamiętale wrzeszczał: "wypier**lać" w kierunku tłumu. Była dziewczynka, która, nie zwracając uwagę na groźne miny rodziców, tańczyła radośnie do piosenek Bajmu puszczanych z głośników organizatorów Marszu Równości.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

Były nastolatki, które bacznie lustrowały stroje uczestników i uczestniczek kolorowego marszu, krytykując głośno te, które im się nie spodobały. Młodzieniec pomagał trzymać baner z napisem "dość sponsorowanej z zagranicy propagandy LGBT". Z kolei niska blondynka, korzystając z nieuwagi mężczyzny, wysunęła z jego torby papierową tęczową flagę i podarła ją na strzępy. Jej koledzy poklepali ją po ramieniu z uznaniem.

- Ej, ty widzisz, co ona ma tam napisane na tym transparencie? "Miłość nas łączy"? No chyba jaja sobie robią - mówi jedna z dziewczyn, nagrywając krótki filmik, który później udostępnia w swojej relacji w sieci. - Dlaczego tak sądzisz? - pytam, co wyraźnie ją zaskoczyło. - Nie no, ja nic do nich nie mam... - odpowiada zmieszana. Po chwili pada nieodłączne "ale". - Sami prowokują i się z tym obnoszą, a potem są zaskoczeni reakcją ludzi. Nie tak to powinno wyglądać - dodaje nastolatka.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

Pod koniec Marszu Równości w tłumie zawrzało. Rudy chłopak zostaje przygnieciony do ziemi przez grupę policjantów. Widać, że jest przerażony. Tak zbladł, że jego twarz przybrała szarawy kolor jezdni. - Ja nic nie zrobiłem, przyrzekam, ja nic nie zrobiłem - powtarza, patrząc na fotoreporterów, którzy otoczyli go ze wszystkich stron.

Co się stało? - Obok nas stała grupka nastolatków, jeden z nich opluł uczestnika marszu. Śliną albo gumą, sam nie wiem dokładnie. Policja szybko zareagowała, funkcjonariusz wyciągnął go poza kordon i spacyfikował. Według mnie słusznie - mówi świadek zdarzenia.

Obraz
© WP.PL

W końcu docieramy na Stary Rynek, gdzie za chwilę powinien zakończyć się pierwszy płocki Marsz Równości. Powinien, ale właśnie z drugiego końca placu słychać coraz głośniejsze skandowanie.

- Nie tęczowa, nie czerwona, tylko Polska narodowa! - krzyczą doniośle mężczyźni. Wśród nich znalazła się ona. Wściekła i głośna, groźnie wymachująca palcem przed plastikową tarczą funkcjonariusza. Ten po chwili zepchnął ją z betonowego podwyższenia, torując sobie drogę. - Co wy, dziewczynę atakujecie?! - jeszcze więcej osób wyrosło przed funkcjonariuszami. To jednak nie zniechęciło samej zainteresowanej. - P**ol się - wrzeszczała.

Tuż za jej plecami stał mały chłopiec i nastolatka.

Doszło do szarpaniny. Wrzaski mieszały się z piskiem kobiety, która jeszcze chwilę wcześniej groziła placem policjantowi, oraz płaczem dzieci, które do tej pory w ciszy obserwowały całe zajście. W plątaninie rąk i nóg starają się być jak najbliżej mamy, która wciąż nie przestaje krzyczeć. Otacza ich ciasny kordon, który próbuje wypchnąć ich z terenu Starego Rynku.

Czyli to jeszcze nie koniec. Z oddali słychać podziękowania organizatorów Marszu Równości dla uczestników, podczas gdy jeden z nich wdał się w dyskusję z kontrmanifestantem. Oprócz dziennikarzy i gapiów mają jeszcze jedną publikę. Bandę chłopaków. Na oko nie mają pewnie więcej niż 12 lat.

- Jaka jest twoja ideologia? - wypytuje uczestnika Marszu mężczyzna - Jesteś pedałem? - wtóruje mu jeden z chłopców. To wyraźnie zachęca zarówno jego paczkę, jaki i grupę dorosłych facetów do kolejnego skandowania. Donośne "j**ć was" roznosi się po Starym Rynku. W górę idą pięści i piąstki.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

Młodzi wyraźnie się rozkręcają. Wymyślają kolejne przekleństwa, chichoczą, gdy wymyślą nowe bluzgi. Widać, że sprawia im to coraz większą frajdę. Gdy jeden z nich szykuje się z następnym wyzwiskiem pod adresem uczestnika Marszu, nagle reaguje jego starszy kolega. - Dobra, młody, nie popisuj już się. Spadamy stąd - chwyta go za kark i przedzierają się przez kordon.

Mijają kolejne minuty. Ze Starego Rynku powoli znikają tłumy, uczestnicy Marszu zwijają tęczowe flagi, policjanci opuszczają stopniowo posterunek, napięcie wśród kontrmanifestantów maleje. Tylko z murów zniszczonej kamienicy powiewa ogromna biała płachta z napisem "Płock przeciwko homoterrorowi".

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

Opisana sytuacja została zarejestrowana przez kamerę Wirtualnej Polski podczas relacji z Marszu Równości w Płocku. Zachowanie dzieci i nastolatków zwróciło uwagę Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Zapowiada złożenie zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa w płockiej prokuraturze. Zawiadomiony zostanie również Rzecznik Praw Dziecka i Rzecznik Praw Obywatelskich.

Jak przekazała podinspektor Katarzyna Kucharska, rzeczniczka Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu, "szacuje się, że w Marszu Równości brało udział około tysiąca osób, w kontrmanifestacji około 150 osób". - Te zgromadzenia przebiegły bardzo spokojnie, doszło do kilku drobnych incydentów, policjanci natychmiast reagowali na każdy - podkreśliła. Ostatecznie zatrzymano dwie osoby.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

lgbtmarsz równościpłock
Komentarze (530)