Platforma potyka się o stocznie
Spadek dla rządzącej Platformy i odrabianie strat przez PiS – to aktualny trend w sondażach potwierdzony w najnowszym badaniu Wirtualnej Polski - pisze dla Wirtualnej Polski publicystka Joanna Lichocka.
Platforma Obywatelska w ciągu ostatnich dwóch tygodni straciła tylko jeden punkt procentowy, ale w perspektywie kilku miesięcy spadek jej poparcia jest bardziej widoczny. W marcu, po energicznej pracy spin doktorów PO, którzy podźwignęli notowania partii po poprzednim spadku, na Platformę chciało głosować 47%, dziś znacznie mniej, bo 39%.
Partia Jarosława Kaczyńskiego natomiast zyskała ostatnio cztery punkty procentowe, ale nadal ma dwa razy mniejsze poparcie niż PO. Dziś PiS popiera 20% Polaków. Pojawiające się tu i ówdzie wysiłki, by przypomnieć wersję o "strasznym PiS”, czy to poprzez rewelacje Janusza Kaczmarka, czy sprawę domniemanego fałszowania podpisu prokuratora, które okazało się nie fałszerstwem, a podpisaniem "wuzetki” przez zastępcę, nie przeszkodziły tym razem partii Jarosława Kaczyńskiego. Być może dlatego, że dominujące ostatnio w przekazie medialnym są raczej działania PO.
Sądząc z wyników sondażu ostatnia batalia ze stoczniowcami nie wyszła na dobre premierowi Tuskowi i jego partii. Być może nie spodobał się brutalny język, jakim określali politycy Platformy związkowców ze Stoczni Gdańskiej, przypominający dawne określenia o „wichrzycielach inspirowanych przez wiadome koła”, czy wprost określający atakujących rząd związkowców jako chorych psychicznie. Być może nie spodobało się też, że rząd organizując debatę ze związkowcami wypchnął faktycznie z niej najważniejsze związki Solidarność i OPZZ. A nawet jeśli nie miał takich intencji – choć autorytatywne narzucanie warunków i składu zaproszonych gości może wskazywać jednak na to, że przedstawiciele rządu co najmniej nie dążyli do porozumienia w sprawie debaty – to spotkanie na Politechnice Gdańskiej okazała się nieudanym w dłuższej perspektywie widowiskiem marketingu politycznego. Nieudanym, bo nieprawdziwym.
Premier nie rozmawiał z przedstawicielami większości załogi Stoczni, ani z faktyczną stroną sporu. Zaproszone związki nie wchodziły teraz w spór z rządem, a przedstawiciel jednego z nich mówił wręcz przed debatą, że to, co robi rząd mu się podoba. Co więcej podczas debaty premier nie ogłosił żadnego konkretnego rozwiązania korzystnego dla przemysłu stoczniowego. Nie miał, wbrew wcześniejszym spekulacjom medialnym, asa w rękawie. Chyba, że tym asem była sprzedaż stoczni gdyńskiej i szczecińskiej nieznanemu funduszowi z Antyli Holenderskich, za którym, jak słychać, ma się kryć jakaś inna firma. Nie wiadomo komu rząd Donalda Tuska sprzedał majątek stoczni, nie wiadomo też, co się ze stoczniami dalej będzie działo, ani z pracującymi w niej ludźmi. Enigmatyczne zapewnienia ministra Grada, że nowy inwestor obiecuje budować nadal statki, są w świetle tego, że nikt nie wie, kto teren stoczni kupił, mało wiarygodne.
Platforma ma jednak ten luksus, że media nie stawiają dziś premiera i jego ministrów pod gradem pytań na ten temat. Wolą się raczej zajmować wyświetlaniem związków działaczy z Solidarności z PiS-em, tematem, który od początku wprowadzają politycy Platformy. Teza, że związkowcy z likwidowanych stoczni są "przybudówką PiS-u” i realizują „polityczny interes” jest niezwykle wygodna dla Platformy. Z całą pewnością sympatie działaczy stoczniowej Solidarności są bliższe PiS niż PO, zdumiewa jednak, że znaczna część dziennikarzy tak chętnie tylko ten wymiar problemu postanowiła dostrzegać, świadomie lub nie, uczestnicząc w linii propagandowej rządzącej partii. Być może jednak jest tak, że Stocznia Gdańska to miejsce wciąż ważne dla Polaków i na dodatek niosące pamięć, jak to było niegdyś.
Być może spin doktorzy PO tym razem przesadzili i spowodowali, że pojawiają się skojarzenia z czasem PRL, gdy władza z wyższością i butą odnosiła się do robotników ze stoczni, wspierana przez medialną propagandę. W tej sprawie sympatia społeczna nie jest już jednoznacznie po stronie Platformy. Z sondażu SMG/KRC zrealizowanego w dzień debaty ponad 60% Polaków stwierdziło, że to rząd jest winny zerwaniu debaty z Solidarnością i OPZZ. W sondażu WP znacznie surowiej, niż dwa tygodnie temu jest oceniany premier. Znów więcej Polaków (45%) ocenia Donalda Tuska źle i bardzo źle, niż pozytywnie (41%). Stracił też rząd. Niezadowolonych z jego pracy jest 65% Polaków, zadowolonych 28%. Gabinet PO-PSL jest więc nadal najgorzej ocenianą instytucją władzy w Polsce. To dla polityków Platformy na niecałe trzy tygodnie przed wyborami poważny kłopot.
Zyskuje natomiast prezydent. Wystarczyło, by w ciągu ostatnich dwóch tygodni politycy Platformy nie prowokowali negatywnych emocji wobec głowy państwa, a słupki natychmiast drgnęły. Lech Kaczyński zyskał 4% w grupie osób, które oceniają go dobrze i bardzo dobrze i jest ich dziś 33%, a ubyło tych, którzy oceniają go negatywnie: z 64% spadek do 59%.
Tymczasem korektę notowań przeżywa SLD. Z 11% poparcie spadło do 7%. Być może Wojciech Olejniczak powinien zadbać o jakąś kolejną sesję zdjęciową.
Joanna Lichocka specjalnie dla Wirtualnej Polski