Plan pomocy dla Ukrainy. Szef NATO ujawnił szczegóły
Już nie 100 mld euro na pięć lat, ale 40 mld rocznie. Taką kwotą państwa NATO, jak zapowiedział w Pradze sekretarz generalny Sojuszu, miałyby wspierać Ukrainę w jej obronie przed Rosją - pisze Deutsche Welle.
– Wraz z ewolucją tej wojny ewoluuje też wsparcie NATO – mówił w piątek Jens Stoltenberg podczas konferencji prasowej po nieformalnym spotkaniu ministrów spraw zagranicznych państw Sojuszu w Pradze. Tak odpowiedział na pytanie ws. zgody coraz większej liczby jego państw członkowskich na stosowanie broni darowanej przez nie Ukrainie także do atakowania celów militarnych na terytorium Rosji.
Po Polsce, Estonii i Szwecji, które od początku nie stawiały Kijowowi żadnych ograniczeń w kwestii używania podarowanego sprzętu, po Wielkiej Brytanii, Francji i w końcu po Stanach Zjednoczonych, taką decyzję ogłosiły w piątek także Niemcy.
Taurusy dla Ukrainy: Scholz je pośle?
– Na niemiecki rząd była bowiem wywierana w tej sprawie coraz większa presja. Szczególnie na kanclerza. Także w koalicji rozlegało się wiele głosów wzywających do zmiany kursu. W końcu Olaf Scholz musiał zareagować – ocenia w rozmowie z DW Thomas Gutschker, brukselski korespondent niemieckiego dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung". – Nie sposób było bowiem wytłumaczyć opinii publicznej, dlaczego Ukrainie nie wolno bronić się przed atakami wprost z rosyjskiego terytorium – dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Rząd planuje zmiany na granicy. “Putin będzie szybszy”
Chodzi oczywiście o Charków ostrzeliwany przez artylerię i rakiety odpalane zza ukraińsko-rosyjskiej granicy, która leży mniej niż 50 km od centrum miasta.
Nie po raz pierwszy Berlin podejmuje tak istotne kroki dopiero wtedy, gdy przedtem taką decyzję podejmie Waszyngton. Dokładnie tak samo było z czołgami. Olaf Scholz blokował dostawy leopardów do Ukrainy dopóty, dopóki Joe Biden nie zgodził się na dostarczanie jej abramsów.
Czy to oznacza, że teraz da zielone światło dla dostaw taurusów, czyli rakiet dalekiego zasięgu? – Tego nie można wykluczyć – odpowiada Gutschker. – Ilekroć rząd federalny odmawiał podjęcia różnych kroków, potem je jednak podejmował - dodaje.
Pomoc dla Ukrainy: nowy plan NATO
Jak się zdaje, znacznie szybciej niż w kwestii dostaw rozmaitych rodzajów broni i zakresu jej stosowania ewoluują koncepcje pomocy Sojuszu dla Ukrainy. Jeszcze w czwartek Jens Stoltenberg mówił o Funduszu Ukraińskim, do którego państwa członkowskie miałyby włożyć sto miliardów euro na pięć lat wsparcia dla Kijowa. Z tym pomysłem wystąpił na początku kwietnia, ale – jak się zdaje – miał problem z przekonaniem partnerów.
W piątek koncepcja już była inna. NATO ma pomagać Ukrainie przynajmniej tak, jak robiło to dotychczas. Szef NATO to policzył. Okazuje się, że państwa Sojuszu przez pierwsze dwa lata wojny Rosji przeciw Ukrainie na wsparcie dla Kijowa wydawały po 40 mld euro rocznie. Tak ma być dalej, ale tym razem będzie to już wspólne zobowiązanie rozłożone proporcjonalnie do możliwości każdego z członków.
40 mld dla Ukrainy: jak je podzielić?
Wydaje się, że ten pomysł zyskał w gronie debatujących w Pradze ministrów znacznie większe poparcie niż poprzedni, choć w ciągu pięciu lat państwa NATO musiałyby wyłożyć dwa razy więcej pieniędzy niż miały włożyć do Funduszu Ukraińskiego. – Ale my przecież nie wiemy, jak długo potrwa ta wojna – tłumaczy DW berliński korespondent FAZ. Uważa, że teraz chodzi o znalezienie rozwiązania pozwalającego sojusznikom Ukrainy na zachowanie twarzy.
W wypadku zaplanowanego na pięć lat funduszu problemem w wielu krajach byłoby bowiem już samo podjęcie wieloletnich zobowiązań. – Wiele państw nie lubi podawać żadnych liczb, które by wykraczały poza aktualny rok budżetowy – twierdzi Gutschker.
Ten kłopot w nowej koncepcji odpada, bo mowa w nim o kwocie rocznej. Pozostaje jednak do zgryzienia orzech najtrudniejszy: jak podzielić owe 40 miliardów na 32 państwa członkowskie Sojuszu. Kiedy Stoltenberg mówi, że stosownie do ich możliwości, dobrze wie, że trzeba wybrać miarę, jaką się zastosuje. Zazwyczaj takim wskaźnikiem jest PKB, przypomniał sekretarz generalny NATO.
Ale możliwe są też inne rozwiązania. Czeski minister spraw zagranicznych Jan Lipavský przytomnie zauważył, że na zastanowienie się członkowie Sojuszu mają miesiąc. Decyzje będą bowiem podejmowane na lipcowym szczycie w Waszyngtonie. Lipavský ma nadzieję na znalezienie przejrzystego i sprawiedliwego rozwiązania kwestii wsparcia ze strony NATO dla Ukrainy.
Zadanie dla NATO: odstraszyć Putina
O ile kwestie finansowe wymagają zapewne jeszcze dłuższej debaty, o tyle w sprawie zasadniczej wydaje się panować w Sojuszu niemalże całkowita zgodność, bo innego zdania są Węgry. – Wiemy, że jeśli pozwoli się Rosji na bezkarną agresję na Ukrainie, to na Ukrainie się nie skończy – powiedział w Pradze amerykański sekretarz stanu Antony Blinken. Jego zdaniem inni agresorzy, w innych częściach świata – widząc taki przykład – będą rozważać przeprowadzenie własnych ataków. Dlatego też wzmacniając Ukrainę i pokazując determinację, "wzmocnimy bezpieczeństwo Stanów Zjednoczonych i Europy, wolnych krajów na całym świecie" – mówił Blinken.
Przedtem Jens Stoltenberg ostrzegał, że gdyby w tej wojnie zwyciężyła Rosja, byłaby to wiadomość dla Putina, że autorytarne mocarstwa dostaną to, czego chcą, jeśli użyją siły militarnej. – Odstraszenie Putina jest zadaniem dla NATO – powiedział z kolei Radosław Sikorski w rozmowie z polskimi dziennikarzami.
Przeczytaj również:
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski