61-letni Maximo Napa Castro na feralny połów wypłynął 7 grudnia z Marcony, nadmorskiego miasta na południu Peru.
Jego łódź 11 marca została dostrzeżona przez innych rybaków u północnych wybrzeży kraju. Mężczyzna był mocno odwodniony, znajdował się w krytycznym stanie. Został przekazany na okręt peruwiańskiej marynarki wojennej.
Po odzyskaniu sił, w pełnym łez wywiadzie dla lokalnych mediów Castro powiedział, że udało mu się przeżyć dzięki piciu deszczówki, którą zbierał na łodzi oraz jedzeniu owadów, ptaków i żółwia. Zdarzało się, że przez wiele dni nie miał nic w ustach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: 21-latka leciała z Tel Awiwu. Oto co warszawscy celnicy znaleźli w jej walizce
Cud na oceanie. Rybak spędził w łodzi 95 dni
Dodał, że przy życiu trzymała go myśl o czekającej na niego rodzinie. - Wiedziałem, że nie chcę umierać. Mam matkę, córkę, kilkumiesięczną wnuczkę. Każdego dnia o nich myślałem - wyznał.
Życiu 61-latka nie zagraża niebezpieczeństwo.
Przeczytaj też:
Źródło: CNN