Pisma do urzędów, które nawet ponuraków rozbawią
Każdego dnia do różnych urzędów wpływają setki pism i podań od obywateli. Niektóre z nich wydają się urzędnikom tak zabawne, że są przez nich skrzętnie kolekcjonowane. Najciekawsze przykłady przytacza "Głos Wielkopolski".
27.04.2010 | aktual.: 28.04.2010 11:42
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Lokator prosi o wymianę okien: "Są wypatrzone i niestrzelne, stwarzają zagrożenie dla otoczenia". Inny dość naturalistycznie udowodnił swoje "nie" dla remontu: "Oświadczam, że nie wyraziłem zgody na wymianę trójnika (...) po zobaczeniu otworu o powierzchni 0,5 metra kwadratowego, co przeraziło mnie i zablokowało wewnętrznie (zamknąłem się w sobie). Ze względu na zniszczenia i brak możliwości korzystania z toalety i łazienki, wszak oddawanie moczu bez możliwości puszczenia bąka jest jak wesele bez orkiestry".
Dzięki tej "otwartości" oba pisma wiszą w poczytnym miejscu instytucji, do której trafiły. Nie jest tajemnicą, że takie tablice czy teczki z pismami niczym z cyklu "humor z zeszytów szkolnych" są w wielu urzędach.
Wiele takich pism wpłynęło do Biura Obsługi Klienta MPK: "Na przystanku Dworcowa nie skasowałam od razu biletu, ponieważ musiałam wytrzeć nos" - pisze jedna z ukaranych mandatem kobiet. "Skasowałam bilet, trzymałam go w ręce i patrzyłam w okno. Źle się czułam i musiałam być bardzo rozkojarzona, bo kiedy kontroler do mnie podszedł, biletu już w mojej ręce nie było - najwyraźniej ktoś, widząc kontrolera, mi go ukradł!" - przekonuje inna.
Pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie zastanawiają się nad postulatem jednego z klientów: "Proszę ozdobić poczekalnię obrazami i kwiatami. Byłoby przyjemniej czekać na zasiłek". Ważne jest też, że "Brak klimatyzacji i automatu do coca-coli nie pozwala mi wyciągnąć właściwie sprawy". A klienci MOPR-u najlepiej wiedzą, co jest im niezbędne do życia: "Jestem niewidomy i karma dla psa jest dla mnie artykułem pierwszej potrzeby", "Mój kot jest bezzapachowy. (...) Dlatego proszę o zasiłek na szczepionkę i oczko wodne".
Mają też pewne zastrzeżenia: "Brak intymności w pokoju. Jak mam mówić o moich ośmiu małżeństwach, jak w pokoju jest 10 innych pracowników", "Zwolnić starą zołzę w okularach i czerwonej bluzce, która twierdzi, że urząd nie jest przechowalnią bagażu. Mam zostawić moje 15 reklamówek i dwie torby podróżne w hallu i ktoś ma mi je ukraść, jak będę załatwiał sprawę?". Bywają też prośby bardzo bezpośrednie: "Chcę kobietę na 24 godziny".
- Nie ujawniamy takich pism - broni się Rafał Łopka z Urzędu Miasta Poznania. Nie chce, by petenci myśleli, że urzędnicy się z nich śmieją. Przyznaje jednak, że niektórzy mają fantazję.
Ostatnio piszą na przykład wiersze (długie) z prośbą o gadżety. Fragment (naprawdę maleńki) od Ani: "Mam nadzieję ogromną, że chociaż paczkę dostanę skromną. Pozdrawiam cieplutko i uśmiecham się milutko". Bo przecież śmiech to zdrowie!