PiS zawiadomił prokuraturę. Czy Niemcy wybielają nazistę?
Działacze PiS zawiadomili prokuraturę, że w budynku gdańskiego muzeum były szef niemieckiego parlamentu, mógł dopuścić się propagowania nazizmu. Chodzi o pochwałę działań niedoszłego zabójcy Adolfa Hitlera, który w Niemczech coraz bardziej kreowany jest na bohatera, a w Polsce wielu historyków uważa go za nazistowskiego zbrodniarza.
Inicjatorką zawiadomienia była radna pomorskiego sejmiku Natalia Nitek-Płażyńska, a poparli ją miejscy radni Przemysław Majewski oraz Andrzej Skiba.
Ich zdaniem podczas upamiętnienia 80. rocznicy zamachu na Hitlera mogło dojść do propagowania nazizmu. Uroczystość odbyła się blisko słynnej fontanny Neptuna, w gdańskim Dworze Artusa, który jest oddziałem miejskiego Muzeum Gdańska, a jej organizatorem był niemiecki konsulat generalny w Gdańsku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W zawiadomieniu radni wskazali na wypowiedź Norberta Lammerta, prezesa Fundacji im. Konrada Adenauera, że "Powstanie z 20 lipca 1944 r. jest dzisiaj symbolem przyzwoitości i odwagi cywilnej". Dodał również, że "zamachowcy nie byli oczywiście krystalicznymi demokratami".
Muzeum Gdańska zaprzecza
Pytany przez nas rzecznik gdańskiego muzeum Andrzej Gierszewski zaprzecza, by podczas wydarzenia doszło do propagowania nazizmu. Nadmienia, że radni PiS w nim nie uczestniczyli, zatem nie znają całego jego przebiegu.
W opublikowanym przez niego oświadczeniu można przeczytać: "Podczas uroczystości nie gloryfikowano nazizmu, a sami organizatorzy dystansowali się bądź odcinali się od osoby pułkownika Stauffenberga i zamachowców. Wypowiedzi uczestników uroczystości są dostępne publicznie na profilu Konsulatu RFN w Gdańsku. Zamiast nich podczas uroczystości podkreślono działania Niemiecko-Polskiej Fundacji Ochrony Zabytków Kultury, która w Sztynorcie planuje stworzyć centrum dialogu i współpracy polsko-niemieckiej".
"Niemcy próbują tworzyć mit"
W rozmowie z Wirtualną Polską radny Andrzej Skiba podkreśla, że kontrowersyjnych wypowiedzi (o czym ma świadczyć wpis w mediach społecznościowych Konsulatu Generalnego Niemiec w Gdańsku), dopuścił się Norbert Lammert, który przez 12 lat był przewodniczącym Bundestagu. Jego zdaniem, słowa niemieckiego polityka świadczą o jego uznaniu dla działań Clausa von Stauffenberga, stojącego na czele zamachu.
- Stauffenberg w Niemczech jest przez wielu oceniany jako bohater, ma ulice swojego imienia, ale z polskiego punktu widzenia jest postacią jednoznacznie negatywną, choćby z uwagi na jego wypowiedzi na temat ludności polskiej czy żydowskiej - nie ma wątpliwości radny.
I dodaje: - To nie był sprawiedliwy wśród narodu niemieckiego ani ktoś, kto się nagle nawrócił. On chciał wraz z garstką innych Niemców, także nazistów, dokonać przewrotu, kiedy widział, że Hitler przegrywa wojnę m.in. we Francji i Włoszech, a Armia Czerwona zbliża się do Wisły. Podjął próbę ratowania niemieckiej państwowości bez wyrzeknięcia się jej imperialistycznych ciągot. Niemcy teraz próbują tworzyć wokół niego nieprawdziwy mit oporu wobec Hitlera, który ma tylko odłamki prawdy.
Andrzej Skiba, który naukowo zajmuje się relacjami polsko-niemieckimi, zwraca uwagę, że nie ma powodu, by psuć dobre stosunki różnych polskich instytucji z ich niemieckimi odpowiednikami i fundacjami, ale należy spoglądać na to, jakie informacje są przez nie propagowane i w razie potrzeby zgłaszać zastrzeżenia. Dyskusja naukowa powinna prowadzić do ustalenia prawdy, a nie do prób pisania historii na nowo, zwłaszcza opartych na słabych podstawach.
- Nie widzę problemu, by odbyła się dyskusja historyczna na temat tzw. niemieckiego ruchu oporu - mówi. - Jest jednak różnica między taką dyskusją a tym, co powiedział były przewodniczący Bundestagu. Wygłaszanie takich opinii w centrum Gdańska jest, łagodnie mówiąc, niesmaczne, niezgodne z prawdą, bo pomija jej istotne elementy i niezgodne z polską wrażliwością. Obawiam się, że to część świadomej polityki niemieckiej, w której w latach 1933-1945 rządzili jacyś mityczni "naziści", może część z nich była Niemcami, ale byli też wśród nich sprawiedliwi. Oczywiście Hitler miał przeciwników w Niemczech, ale na pozytywne upamiętnienie jako takiego, Stauffenberg nie zasługuje .
Stauffenberg był zasłużonym żołnierzem Hitlera
Claus Philipp Maria Schenk Graf von Stauffenberg był wielokrotnie odznaczanym żołnierzem Wehrmachtu. Brał udział m.in. w operacjach zbrojnych w Polsce, Francji oraz Afryce Północnej, gdzie w 1943 r. stracił dłoń oraz oko. Cztery miesiące później przyłączył się do spiskowców, którzy planowali zabicie Hitlera i dogadanie się z aliantami, by pozwolili Niemcom utrzymanie większości przedwojennego terytorium (łącznie z Austrią) oraz samodzielne osądzenie zbrodniarzy wojennych.
20 lipca 1944 r. w Wilczym Szańcu Stauffenberg osobiście umieścił pod stołem walizkę z bombą, po czym opuścił pomieszczenie. Wybuch jednak Hitlera tylko lekko ranił. Dzień później Stauffenberg został rozstrzelany.
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski