PolskaPiS proponuje referendum w sprawie euro. PO: zobaczymy po wyborach

PiS proponuje referendum w sprawie euro. PO: zobaczymy po wyborach

PiS deklaruje, że nie akceptuje żadnych "targów" ws. przyjęcia euro; uważa, że w tej sprawie powinno się odbyć referendum. Według PO rozmowy o ewentualnym referendum są możliwe po wyborach w 2015 r., gdy będzie znany nowy układ sił.

27.03.2013 | aktual.: 27.03.2013 17:06

Premier Donald Tusk mówił we wtorek, że "być może" odbędą się konsultacje z klubami w sprawie zmiany konstytucji i wpisania do niej wejścia do strefy euro. - Zrozumiem, że opozycja powie, iż warunkiem jest referendum dedykowane tylko tej decyzji. Ja byłbym za - mówił Donald Tusk.

Dodał, że byłby "absolutnie za" znalezieniem porozumienia w sejmie na rzecz zmiany konstytucji. - Po to, żeby wpisać w konstytucji, że o ostatecznym przystąpieniu do strefy euro może zdecydować referendum. Nie mam nic przeciwko temu z oczywistych względów: mniej ludzi trzeba w referendum na rzecz wejścia do strefy euro niż ludzi głosujących w wyborach na rzecz uzyskania większości konstytucyjnej w parlamencie - argumentował.

PSL chce zgody społecznej dot. euro. RP godzi się na referendum, a SLD nie widzi w nim większego sensu.

Wcześniej szef rządu był przeciwny referendum ws. przyjęcia euro, argumentując, że referendum akcesyjne w 2004 r. było równocześnie akceptacją dla unii gospodarczo-walutowej.

Politycy PO i PiS zgodnie twierdzą, że nie było i nie ma żadnych rozmów o "umowie" - polegającej na tym, że PO zgadza się na referendum ws. wejścia do strefy euro, w zamian za poparcie zmiany konstytucji umożliwiającej przyjęcie wspólnej waluty. O takich negocjacjach napisała w poniedziałek "Gazeta Wyborcza".

- My żadnych tego rodzaju transakcji nie akceptujemy; uważamy, że jeżeli Tusk i rząd chcą wprowadzić nasz kraj do strefy euro, to powinni zapytać o to obywateli, powinno być rozpisane referendum - oświadczył szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. Jak podkreślił, "targi o których można było usłyszeć od premiera są nie do przyjęcia".

Jego zdaniem Tusk "na siłę próbuje wprowadzić Polskę do strefy euro". - Być może Tusk patrzy z nadzieją na własną karierę w ramach struktur europejskich, kosztem interesów naszego kraju - ocenił szef klubu PiS

Błaszczak odnotował też zmianę stanowiska Tuska w sprawie referendum. - Wcześniej wmawiano nam, że wchodząc do Unii przyjęliśmy warunki, jakie nam się teraz stawia, a dziś Tusk nie wyklucza referendum - zauważył.

Politycy PiS podtrzymują swój sprzeciw wobec wstępowania Polski do strefy euro. - To nie ma sensu, szczególnie w sytuacji, jaka jest dzisiaj, bo strefa euro bankrutuje - ocenił Błaszczak. Jego zdaniem można rozważać wejście do strefy euro, kiedy poziom gospodarczy naszego kraju będzie równy Niemcom.

Także europoseł PiS Ryszard Czarnecki przekonywał, że referendum jest konieczne. Jak ocenił, referendum powinno się odbyć wtedy, gdy będą realne perspektywy wejścia Polski do eurostrefy, czyli około 2020 r. - Pomysły wejścia dziś nawet tylko na drogę do euro są zupełnie przedwczesne. Nie ma o czym gadać panie premierze - dodał.

Również szef klubu Solidarnej Polski Arkadiusz Mularczyk przekonywał, że referendum ws. euro jest niezbędne. Zadeklarował, że jego klub chętnie spotka się z premierem w tej sprawie. - Polski złoty to nasza suwerenność w zakresie polityki finansowej, budżetowej, a w polskim społeczeństwie nie ma akceptacji dla wchodzenia Polski do strefy euro - podkreślił.

Według szefa klubu PO Rafała Grupińskiego z jakimikolwiek rozmowami z partiami politycznymi ws. przyjęcia wspólnej waluty trzeba poczekać do wyborów parlamentarnych w 2015 r., ponieważ - jak zauważył - od tych wyborów będzie zależała większość konstytucyjna, potrzebna do zmiany ustawy zasadniczej.

Jak ocenił, jeśli politycy PiS i SP uważają się za patriotów, "to nie powinni trzymać się partykularnej, małej waluty - jaką jest polski złoty (...), tylko pójść za interesem Polski w strefie euro".

Adam Szejnfeld z PO mówił, że "jeśli rozmawiać, to po wyborach - kiedy będzie wiadomo z kim rozmawiać, czy jest większość konstytucyjna, czy też jej nie ma". - Długa droga przed nami - podsumował.

Zapewnił też, że Platforma nie prowadzi z PiS żadnych rozmów o "dealu", który polegałby na tym, że PO godzi się na referendum w sprawie wejścia do strefy euro, a PiS - na zmiany w konstytucji. - Nie wiadomo, czy PiS będzie się liczyło po następnych wyborach, czy będzie dawało większość konstytucyjną, czy też nie - zauważył.

Jak podkreślił Szejnfeld: - Nie ma żadnych wątpliwości, że Polska musi spełniać warunki wejścia do strefy euro - widzimy co się dzieje z krajami, które takich warunków nie spełniają, mają dziś kryzys, recesję. Zadaniem Polski jest jak najszybciej spełnić warunki, potrzebujemy na to 2-3 lata.

Zdaniem szefa klubu PSL Jana Burego przeprowadzenie dziś referendum "to prosta droga do nieprzyjęcia euro". - W tym momencie nie namawialibyśmy do głosowania za euro, bo strefa euro musi sobie poradzić ze swoimi problemami - wskazał.

- PO i PiS to partie, które prowadzą ze sobą wojnę, ale premier ma świadomość, e taka decyzja jak wejście do strefy euro jest bardzo poważna, dlatego chce zachować wszelkie ramy prawne. Jeśli mamy przyjąć kalendarz wejścia Polski do strefy euro, to trzeba to zrobić w zgodzie społecznej - najlepiej, gdyby wszystkie partie opozycyjne w tej sprawie się zgodziły - ocenił szef klubu PSL.

Rzecznik SLD Dariusz Joński przypomniał, że Sojusz od dawna popierał wprowadzenie euro w naszym kraju. - Polska musi być w ekstraklasie, siedzieć przy stole z tymi, którzy podejmują decyzje - podkreślił. Jak dodał, SLD oczekuje od premiera przedstawienia mapy drogowej dojścia do strefy euro. - Zamiast tego mamy kolejne decyzje premiera, sprzeczne z wygłoszonymi jakiś czas temu - wytykał Joński.

Jego zdaniem Tusk powinien spotkać się klubami parlamentarnymi, by rozmawiać o wejściu Polski do strefy euro. - Jesteśmy gotowi na dyskusję, tylko prosimy, żeby premier nie mieniał co chwila zdania, raz był przeciwko referendum, raz za. Czas na męską decyzję" - apelował polityk Sojuszu.

Według Jońskiego nie ma większego sensu przeprowadzać referendum, bo - jak przypomniał - Polacy o wejściu do strefy euro zdecydowali już w 2004 roku.

Poseł Ruchu Palikota Artur Dębski, że jego partia zgadza się na przeprowadzenie referendum, ale chce, by rząd przygotował projekt, który ustawowo zagwarantuje konsumentom, że przy zmianie złotówki na euro nie dojdzie do wzrostu cen. - Jeśli statystyczny Polak będzie miał zagwarantowane, że ceny nie wzrosną, to jestem przekonany, że nie będzie problemu w referendum i Polacy opowiedzą się za euro - argumentował.

- Pomysł referendum - przy takim oporze społecznym - to duże wyzwanie dla rządu, trzeba przeprowadzić dobrą kampanię informacyjną. Referendum to świetny pomysł, niech społeczeństwo się wypowie - dodał Dębski.

Przed wejściem Polski do strefy euro potrzebna będzie nowelizacja konstytucji - przyjęcie nowej waluty spowoduje bowiem zmianę uprawnień NBP oraz likwidację Rady Polityki Pieniężnej. Zmiana ustawy zasadniczej wymaga uzyskania 2/3 głosów w sejmie.

Z sondażu Homo Homini dla "Rzeczpospolitej" wynika, że 62 proc. badanych nie chce zamieniać złotówki na euro. Zaledwie 32 proc. popiera wejście do eurostrefy.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)