PiS pokazowo "zaorał się" nowym spotem [OPINIA]

Na początku nowego tygodnia PiS postanowił najwyraźniej zrobić prezent opozycji i internetowym trollom. Inaczej nie da się bowiem wytłumaczyć nowego spotu partii, mającego zachęcać do udziału w referendum, zwłaszcza w kwestii wieku emerytalnego - pisze dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński
Prezes PiS Jarosław Kaczyński
Źródło zdjęć: © PAP | PAP/Darek Delmanowicz
Jakub Majmurek

11.09.2023 | aktual.: 12.09.2023 07:13

W filmiku, który w poniedziałek pojawił się na portalu X (dawny Twitter) widzimy Ziemię widzianą z kosmosu. Następnie, w serii ujęć przywodzących na myśl czasy, gdy nowością był pierwszy "Matrix", przenosimy się do warszawskiej ambasady Niemiec.

Aby można było poznać, że to na pewno ambasada niemiecka, w środku słychać muzykę Wagnera. Ambasador gdzieś dzwoni. Prezes Kaczyński, któremu towarzyszy uroczy czarny kot, jedyny udany element spotu, odbiera telefon. Niemiecki dyplomata polszczyzną, jaką Niemcy mówili w "Tak rozpętałem drugą wojnę światową", mówi, że "chciałby połączyć z kanclerzem" w "sprawie waszego renteralter, to jest wieku emerytalnego". Niemcy uważają bowiem, że "powinien być taki jak za pana premiera Tuska". Prezes twardo jednak odpowiada: "To Polacy w referendum zdecydują w tej sprawie. Nie ma już Tuska i te zwyczaje się skończyły".

Do kompletu zabrakło tylko ujęć z "Krzyżaków" albo ataku na Westerplatte, prezesa Kaczyńskiego śpiewającego "Rotę" oraz Tuska mówiącego "für Deutschland" – choć to ostatnie pewnie znów dzień w dzień przypominać będą "Wiadomości" o 19.30.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jak z kabaretu w Mrągowie

Oglądając ten spot trudno uwierzyć, że na Nowogrodzkiej jest w ogóle jakiś sztab wyborczy ogarniający przekaz PiS w kampanii. Bo nie sposób sobie wyobrazić, by jakikolwiek elementarnie przytomny sztabowiec po obejrzeniu tego klipu nie położył się Rejtanem, by zablokować jego publikację.

PiS i prezes Kaczyński osobiście wkraczają w nim w rejony cringe’u i żenady, jakie do tej pory kojarzyły się raczej z Mazurską Nocą Kabaretową w Mrągowie, a nie z polską polityką – choć w polskiej polityce występują przecież takie postaci jak Janusz Kowalski i Marek Suski.

Trudno powiedzieć co jest tu bardziej żenujące i absurdalne. Czy kabaretowy niemiecki ambasador, czy prezes Kaczyński, który odgrywa to, jak twardo stawia się aktorowi – co jest szczególnie komiczne, biorąc pod uwagę, że Kaczyński nie tylko nie ma odwagi stanąć do debaty wyborczej, ale nawet udzielić wywiadu innemu medium niż te rozmawiające z nim w tonie uniżonym i pochlebnym.

Równie absurdalna jest sugestia, że Tusk podwyższył wiek emerytalny na polecenie Niemiec czy próba zmobilizowania Polaków do udziału w referendum przekazem: "Polaku decyduj, bo inaczej Niemiec zdecyduje za ciebie". Przecież patrząc na coś takiego nawet wyborcy popierający referendum i przeciwni podwyższeniu wieku emerytalnego muszą poczuć, że PiS bierze ich za idiotów.

Rządzący obóz pokazuje, że kompletnie nie ma pomysłu na mobilizację Polaków do udziału w referendum pozytywnym przekazem, że nie potrafi sprzedać swojej propozycji dotyczącej wieku emerytalnego inaczej, niż odgrzewając antyniemiecki kotlet i rytualnie, do znudzenia, uderzając w Tuska. To przecież nie dotrze do nikogo innego, poza już maksymalnie zmobilizowanym elektoratem PiS – a ten może nie wystarczyć, by referendum okazało się ważne.

Czy na Nowogrodzkiej wiedzą, jak działa dziś Internet?

Spot wypuszczony w tej formie jest też prezentem dla internetowych aktywistów niechętnych PiS. Zachęca bowiem do złośliwych przeróbek, wyśmiewających partię, jej prezesa i przekaz.

W dzisiejszych czasach nie trzeba żadnych specjalnych umiejętności technicznych i drogiego sprzętu, by do spotu PiS domontować nagrany przez siebie materiał. Na portalu X (dawniej Twitter) już pojawiają się przeróbki, w których ludzie dzwonią do Kaczyńskiego i pytają go np. o to, czemu ich rata kredytu wynosi dziś dwa razy więcej niż za Tuska albo dlaczego dziś czekają dwa razy dłużej na zapisanie się do lekarza niż w czasach rządów PO-PSL.

W odpowiedzi Kaczyński "mówi" tylko "nie ma już Tuska i te zwyczaje się skończyły". Formuła "dzwonię do Kaczyńskiego" łatwo może stać się ośmieszającym PiS wiralem, podchwyciła już ją zresztą Platforma Obywatelska. Spot można zresztą przerabiać bardzo różni, na profilu tygodnika "Nie" możemy znaleźć między innymi wersję, gdzie Tusk dzwoni do Morawieckiego i mówi mu "proszę przeprosić pana Tuska".

W zeszłym tygodniu PiS miał radość z problemów, w jakie wpakowała się Platforma, wypuszczając generator memów, w którym można było przerobić zdjęcie Kaczyńskiego z napisem "Jestem zagrożeniem", dopisując do niego określone treści. Jak można się było spodziewać, format błyskawicznie został przechwycony i strollowany przez środowiska wcale nieprzychylne partii Tuska.

Wypuszczając spot z telefonem z ambasady, PiS popełnia ten sam błąd i to na o wiele większą skalę. Hasło "i te zwyczaje się skończyły" to idealny materiał dla memów i filmików pokazujących wszystko to, co PiS zepsuł w ostatnich latach: od niezależnego sądownictwa po naszą pozycję w Unii Europejskiej.

Wypuszczając spot w takiej formie, PiS zachował się, jakby jego sztab zapomniał o wszystkim, czego nauczył się o mediach społecznościowych w ostatnich ośmiu latach. W 2015 i 2019 roku PiS miał jednak o wiele lepiej ogarnięty internet, trudno uwierzyć, że wtedy partia byłaby w stanie wypuścić coś takiego.

Nowy klip z ananasem?

W kampanii 2007 roku PiS skupiał się na tym, by przedstawić przeciwników partii jako oderwane od życia, opływające w luksusy elity, oplatające Polskę ciasnym splotem mętnych układów. W jednym z klipów widzimy przyjęcie, gdzie luksus reprezentuje między innymi… ananas.

Ludwik Dorn pisał później, że ten spot był jednym z wielu powodów klęski PiS w tamtych wyborach. Partia zupełnie nie wyczuła nastrojów.

Po pierwsze, po dwóch latach chaosu i skandali takich jak samobójcza śmierć Barbary Blidy w trakcie aresztowania, ludzie mieli już dość "polowania na układ", które nie przynosiło żadnych spektakularnych rezultatów.

Po drugie, Nowogrodzka nie zauważyła, że społeczeństwo jednak staje się pomału coraz zamożniejsze i ananas, jak zauważył Dorn, nie jest już symbolem niedostępnego luksusu i salonów oligarchii, ale nieszczególnie drogim produktem do kupienia w każdym większym markecie.

Nie wiadomo, czy PiS przegra te wybory, może w nich nawet utrzymać władzę. Ale z pewnością spot z telefonem z Niemiec pokazuje całkowity brak pomysłu na skuteczną komunikację rządzącego obozu, jego oderwanie od realnych problemów Polek i Polaków, wreszcie zupełnie zdumiewający w 2023 roku brak wyczucia współczesnego Internetu. Po słabej, usypiającej, zanurzonej w przeszłości konwencji z soboty, PiS podarował opozycji kolejny prezent.

Jakub Majmurek dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
pisJarosław Kaczyńskispot
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (546)