PiS i weto w UE. "Die Welt": dyktatorska nadopiekuńczość Unii wobec Polski
Przedstawiciele rządów Polski i Węgier wstępnie zadeklarowali zawetowanie wieloletniego budżetu Unii Europejskiej. "UE nie odważy się na to, aby wyprosić Polskę i Węgry za drzwi" - pisze niemiecki publicysta Henryk M. Broder na łamach "Die Welt".
24.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 14:02
W komentarzu, utrzymanym w ironicznym tonie, niemiecki publicysta porównuje postawę UE wobec Polski i Węgier do zachowania swego surowego ojca, który niegdyś zabrał mu kluczyki do samochodu, aby nakłonić go do obcięcia włosów. "To dyktatorska nadopiekuńczość wobec krewnych, którzy sprzeciwiają się autorytetowi głowy rodziny" - ocenia Henryk M. Broder we wtorkowym wydaniu "Die Welt".
"W zasadzie wszyscy moi koledzy i koleżanki są zgodni co do tego, że Polska i Węgry 'szantażują' UE, że 'wzięły Unię jako zakładnika'. Ja widzę to odwrotnie. UE szantażuje Polskę i Węgry, którym grozi obcięciem wypłat, jeżeli nie przywrócą praworządności w swoich krajach" - pisze publicysta.
Zobacz też: Donald Tusk uderza w PiS. Reakcja Cezarego Tomczyka
Jak dodaje, podejście Polski i Węgier do mniejszości, powoływania sędziów i przepisów aborcyjnych, uważa się za "skandaliczne" szczególnie w Niemczech, "gdzie ciągle prowadzi się spory, czy NRD była 'państwem bezprawia' czy tylko 'państwem niepraworządnym'".
PiS i weto w UE. Niewiele pozostało z uznania i szacunku
Zdaniem Brodera z wyrazów uznania dla Węgier za to, że pozwoliły uciekinierom z NRD przejść do Austrii, oraz z szacunku dla Polski za to, że postawiły się Związkowi Sowieckiemu, "niewiele już pozostało".
"Niezależnie od tego, trzeba w tym kontekście przypomnieć, że UE nie jest związkiem państw ani państwem związkowym, tylko wspólnotą interesów, tworzoną przez państwa, które oddały Brukseli niektóre kompetencje, ale zachowały swoją suwerenność" - pisze autor.
Dziennikarz podkreśla, że "jeżeli Polska i Węgry nie spełniają wysokich standardów obowiązujących w UE, to nie należy im obcinać kieszonkowego, ale od razu wyprosić za drzwi".
"Ale na to UE się nie odważy. Nie podcina się gałęzi, na której się siedzi" - pisze Broder, dodając, że w końcu zrozumiał to także jego ojciec.
Przeczytaj także: