PiS chce obowiązkowych mandatów. Były policjant: skutek będzie odwrotny
Nie milknie burza wokół projektu nowelizacji kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia. Wśród nowych zapisów znajduje się m.in. zniesienie prawa do odmowy mandatu. - Jeśli politycy liczą na większe wpływy do budżetu, to się przeliczą - mówi WP insp. Marek Dyjasz, były oficer policji.
12.01.2021 | aktual.: 03.03.2022 05:14
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Przypomnijmy: w piątek do Sejmu wpłynął projekt nowelizacji kodeksu postępowania w sprawach dotyczących wykroczeń. Pomysł autorstwa grupy posłów klubu Zjednoczonej Prawicy - PiS i Solidarnej Polski - zakłada m.in. propozycję zniesienia możliwości odmowy mandatu. Mandaty będzie jedynie można zaskarżyć do sądu.
"W razie odmowy odbioru mandatu lub odmowy albo niemożności pokwitowania odbioru mandatu przez ukaranego, funkcjonariusz sporządza na mandacie odpowiednią wzmiankę; wówczas mandat uznaje się za odebrany" - czytamy w projekcie.
Wśród nowych zapisów znajduje się zapis, że "grzywnę uważa się za nałożoną takim mandatem z chwilą jego odbioru przez ukaranego". Karę można by wówczas jedynie zaskarżyć w ciągu siedmiu dni do sądu rejonowego.
Obecnie, jeśli osoba nie zgadza się na przyjęcie mandatu karnego, policjanci sprawę kierują do sądu. Czyli to władza musi udowodnić nam winę, a nie my naszą niewinność.
O ocenę nowych przepisów zapytaliśmy insp. Marka Dyjasza, oficera policji w stanie spoczynku, który 30 lat pracował w pionie kryminalnym. W ostatnich latach pełnił funkcję Dyrektora Biura Kryminalnego Komendy Głównej Policji, nadzorując pracę policjantów służby kryminalnej i dochodzeniowo-śledczej w Polsce. Wcześniej pełnił funkcję Naczelnika Wydziału Zabójstw Komendy Stołecznej Policji.
- Na pewno ułatwi to pracę policjantów, którzy nakładają mandaty. Po pierwsze, funkcjonariusz nie będzie musiał przedstawiać formułki, dotyczącej nieprzyjęcia mandatu i skierowania sprawy do sądu. Po drugie, będzie wypisywał mandaty szybciej i nie będzie go interesowało, co obywatel z tym zrobi - mówi WP insp. Marek Dyjasz.
- Jeżeli zakładano, że po zmianie przepisów pieniądze będą lawinowo płynąć do budżetu państwa, to wykazano się naiwnością. Nawet jeżeli obywatel przyjmie karę od policjanta, to gwarancji, że ją zapłaci, nie ma żadnej. To nie jest "szeleszczący" pieniądz, który trzeba szybko wpłacić na konto. Znając podejście ludzi spodziewam się sporego oporu w uiszczaniu należności. W efekcie liczba niezapłaconych mandatów wzrośnie - ocenia były dyrektor Komendy Głównej Policji.
Według Dyjasza, będziemy świadkami scen, w których obywatele będą nagminnie ignorowali mandaty i nie będą w żaden sposób chcieli ich przyjmować.
- Przecież nie można na siłę wsadzić druku do kieszeni i oczekiwać, że obywatel wypełni prawny obowiązek. A jak nie będzie chciał przyjąć, to co wtedy? Policjant go zatrzyma i użyje siły? Z tych przepisów nie wynika, w jaki sposób funkcjonariusz miałby skutecznie wręczyć mandat. I jak ma wyglądać przyjęcie mandatu przez obywatela. Współczuje policjantom, bo to oni będą ścierać się na pierwszej linii z "kulawym" przepisem. A nie posłowie i urzędnicy, którzy chcą to prawo zmienić - mówi nam insp. Marek Dyjasz.
Autorzy projektu zapewniają, że ich intencją jest "znaczne zmniejszenie wpływu spraw o wykroczenia do sądu".- Proponowane postępowanie odciążyłoby funkcjonariuszy od składania dużej liczby wniosków o ukaranie, na rzecz przekazania do sądu materiałów sprawy - czytamy w uzasadnieniu nowych przepisów.
- Dla mnie to się kłóci z podstawowymi prawami obywatela. To nie jest usprawnienie procedur. Jeśli chciano odciążyć sądy, skutek będzie odwrotny. Z całą pewnością będziemy mieli większy odsetek niezapłaconych mandatów i postępowań komorniczych. W konsekwencji więcej dłużników. Ludzie nie będą płacić mandatów i jeszcze bardziej niż teraz podważać zasadność ich wystawienia - kończy doświadczony policjant.