Piotr Uszok wysłał do mieszkańców Katowic list. Złamał prawo?
Piotr Uszok, który Katowicami rządził przez ostatnie 16 lat, postanowił oficjalnie namaścić swojego następcę. W tym celu rozesłał do mieszkańców stolicy Śląska list, w którym dziękuje za długoletnią współpracę oraz prosi o głosowanie na Marcina Krupę.
"Drodzy Mieszkańcy Katowic, od 16 lat, dzięki Waszemu zaufaniu i silnemu wsparciu, troszczyłem się o nasze miasto, dbałem o jego rozwój i o to, by lepiej się w nim żyło (…), proszę Was o dalsze zaangażowanie i wsparcie dla rozwoju naszego miasta, którego wyrazem będzie wasz udział w wyborach samorządowych 16 listopada. Szanując prawa demokracji i kierując się odpowiedzialnością i troską o dalsze losy Katowic, proszę w wyborach prezydenckich o oddanie głosu na doktora Marcina Krupę, od czterech lat wiceprezydenta Katowic" – czytamy w liście Piotra Uszoka do mieszkańców.
Prezydent przyznał, że za rozesłanie listu zapłacił z własnej kieszeni. Ale dołączyć się mieli także radni z jego klubu.
W tym momencie zachodzi podejrzenie popełnienia przestępstwa. Czy urzędujący prezydent naruszył przepisy kodeksu wyborczego poprzez nieuprawnione finansowanie kampanii wyborczej? 499 artykuł kodeksu wyborczego mówi jasno, że ten kto, w związku z wyborami, bez pisemnej zgody pełnomocnika wyborczego, prowadzi agitację wyborczą, podlega karze grzywny albo aresztu.
Katowickie stowarzyszenie Bona Fides poinformowało w piątek, że prokuratura, policja oraz Komisarz Wyborczy zostali zawiadomieni o możliwości popełnienia wykroczenia.
"Prezydent miasta wystosował list do mieszkańców, w którym zachęca do głosowania w najbliższych wyborach samorządowych na wiceprezydenta Marcina Krupę. List, który stanowi przykład agitacji wyborczej, nie był oznaczony nazwą komitetu wyborczego Marcina Krupy, co więcej, przedstawiciele tego KW twierdzą, że nie był on finansowany z ich budżetu i nie mają na jego temat żadnej wiedzy. Istnieje zatem podejrzenie, że działając bez stosownej zgody, Piotr Uszok złamał przepisy Kodeksu Wyborczego, za co grozi mu kara grzywny lub areszt" - czytamy w informacji stowarzyszenia.
Sprawę bada prokuratura.