Piotr Duda oskarża "Newsweek" o kłamstwo
Piotr Duda na konferencji prasowej odniósł się do doniesień tygodnika "Newsweek" o darmowym korzystaniu z luksusów w należącym do "Solidarności" hotelu "Bałtyk" w Kołobrzegu. W ciągu ostatnich 6 lat byłem tam 5 razy służbowo. Prywatnie raz, a nie jak pisze "Newsweek" 27 - dodał. Zapowiedział, że sprawa trafi do sądu. - Mam ciężko chorą żonę, jak jej się coś stanie, to wam tego nie daruję - powiedział, nie kryjąc oburzenia, Duda i wyszedł z konferencji. Dziennikarze nie mieli szans zadać przewodniczącemu "Solidarności" pytań.
08.09.2015 | aktual.: 08.09.2015 16:04
Duda oświadczył, że artykuł "Newsweeka" jest stekiem kłamstw i pomówień. Dodał, że za tą publikacją stoi firma świadcząca usługi rehabilitacyjne, z którą spółka "Decom" - właściciel hotelu w Kołobrzegu - rozwiązała umowę.
Nie wykluczył, że artykuł to zemsta redaktora naczelnego Tomasza Lisa za to, że wygrał sprawę sądową z jego żoną, Hanną Lis. Przewodniczący "Solidarności" zarzucił Tomaszowi Lisowi nierzetelność dziennikarską. Zapowiedział, że jego osobą zajmie się "Tygodnik Solidarność".
Duda powiedział, że gdy przebywał prywatnie w hotelu "Bałtyk", zapłacił 85 złotych za dobę i skorzystał z dwóch zabiegów wliczonych w cenę. Zaprzeczył, jakoby na miejscu był z teściową, bo ona nie żyje od 20 lat. Dodał też, że nie zamawiał karmy ani ręczniczków dla swojego psa.
Zdaniem Dudy, w terminach, w których według "Newsweeka" wypoczywał nad morzem, był w innych miejscach, m.in. w Baku, na urlopie w Gliwicach, czy na konferencji w Łodzi.
- Chcę przedstawić Państwu 14 kłamstw "Newsweeka" - powiedział szef "Solidarności", po czym wymienił, gdzie - według niego - w konkretnych terminach podawanych przez tygodnik był obecny i z jakich powodów. Na poparcie niektórych swoich tez przedstawił kopie potwierdzających to dokumentów. Dodał, że inne pokaże przed sądem.
W majowy weekend 2014 roku na przykład uruchamiał w Gdańsku kampanię "Sprawdzam polityka". W listopadzie 2014 był natomiast na uroczystościach u Bronisława Komorowskiego, gdzie uczestniczyli też szefowie CBA i NIK oraz marszałek Senatu. W styczniu 2015 roku przebywał na spotkaniu w kopalni Brzeszcze i uczestniczył też w protestach na Śląsku, podczas których padły słowa "Wiemy, gdzie mieszkacie".
Szef "S" przedstawił listę świadków, którzy mogą potwierdzić miejsca jego pobytu. - "Newsweek" próbował mnie upokorzyć, ale mi ust nikt nie zamknie - powiedział.
Poinformował, że w sprawie chce powołać na świadków m.in. Bronisława Komorowskiego, Janusza Piechocińskiego oraz Bogdana Borusewicza.
Według Dudy, w spółce Dekom, która jest właścicielem hotelu "Bałtyk", nie ma ponadto osób zatrudnionych na umowy śmieciowe.
- "Newsweek" nie będzie nam urządzał jak ma funkcjonować związek "Solidarność" - oznajmił Duda.
Szef "S" skomentował również doniesienia o swoim wynagrodzeniu. Oświadczył, że nie mieszka w XIX-wiecznej kamienicy, ale w domku w Gliwicach. Zarabia miesięcznie przeszło 11 tysięcy złotych brutto, a 97 procent swojego funduszu reprezentacyjnego przeznacza na cele społeczne, w tym na pomoc dla dawnych działaczy związku.
Duda zaprzeczył, aby miał stylistę, a jego przemówienia pisała firma PR-owska. Oświadczył, że nie da się złamać, a przewodniczącego "Solidarności" nie będzie wybierać "Newsweek" ani Platforma Obywatelska, ale związkowcy.
Poinformował, że "zawsze odmawiał udziału w programie Tomasza Lisa". - Wiemy, jaka jest jego rzetelność dziennikarska - podkreślił.
Na zakończenie swojego wystąpienia, Duda oznajmił, że ma bardzo chorą żonę. - Jak coś jej się stanie, to nie daruję - powiedział.
Nie płacił za pobyt?
Według doniesień tygodnika "Newsweek", szef "Solidarności" wypoczywał w luksusowym apartamencie w kołobrzeskim hotelu "Bałtyk", w którym nocleg kosztuje 1300 zł. Według "Newsweeka", związkowiec nie płacił za pobyt.
Na miejscu miały czekać na niego także inne darmowe luksusy, bo turystyczna nieruchomość jest zarządzana przez spółkę Dekom, która w całości należy do "Solidarności".
Reporterzy tygodnika ustalili, że Duda korzysta z apartamentów w "Bałtyku" za darmo lub za 85 złotych, czyli za równowartość noclegu służbowego. Nie płaci za dodatkowe wyżywienie i alkohol. Nie musi także dopłacać za jedzenie i napoje dostarczane przez obsługę bezpośrednio do pokoju.
Za darmo korzysta także z zabiegów odnowy biologicznej, a gdy opuszcza ośrodek w Kołobrzegu, pracownicy szykują mu "wyprawkę" w postaci kilku kilogramów świeżej ryby, za którą też nie płaci.