ŚwiatPiotr Czerwiński: spook Tourism, czyli jak zarobić na strachu

Piotr Czerwiński: spook Tourism, czyli jak zarobić na strachu

Dzień dobry Państwu albo dobry wieczór. Mieszkańcy Irlandii są bardzo przedsiębiorczym narodem i potrafią zarobić pieniądze nawet ze strachu. Niedawno z przerażeniem donieśli, że Halloween stało się w Irlandii jedną z najprężniej rozwiniętych gałęzi biznesu. Coraz więcej pustych domów wynajmuje się jako domy nawiedzone przez duchy i niewątpliwie jest to szansa dla coraz bardziej nawiedzonych irlandzkich przedsiębiorców, chwytających pomysły jak tonący brzytwę. Tegoroczny Helloween stworzył dzięki temu w Irlandii aż 1000 miejsc pracy.

Piotr Czerwiński

21.10.2013 | aktual.: 21.10.2013 09:49

Żeby nie było, że nie ostrzegałem: to będzie naprawdę straszna historia. Irlandia, Republic of, przejdzie do niej jako światowa kolebka „Spook Tourismu”, i przy dobrych wiatrach, o które w zasadzie nie martwiłbym się w tej okolicy, już za dziesięć lat cały świat może kojarzyć Draculę wyłącznie z Irlandią, zaś samą Irlandię z tym, że tam zarąbiście straszy i jest to warte każdych pieniędzy. Z tym również nie sposób nie zgodzić się, kraj ten ma bowiem niesłychane predyspozycje do straszenia, a nawet jest gotowym plenerem na jedną wielką imprezę hallowenową. Mamy tu całe osiedla duchów, których nie trzeba dekorować sztucznymi pajęczynami, zaś jesienią Gromowładny ciska tu z nieba takie rzeczy, że właściwie brakuje tylko, by na każdej irlandzkiej latarni wisiał głośnik nadający Rammsteina, i byłoby naprawdę bosko. Miejscowa izba turystyki powinna o tej porze roku podpierać się hasłem, głoszącym że w Irlandii nawet piwo jest ciemne, co drugi dom jest pusty i siłą rzeczy straszy, nie wspominając o atrakcjach tak
wstrząsających, jak Polacy, którzy straszą na każdym rogu i twierdzą obłędnie, iż jest im tu dobrze.

Tegoroczne święto truposzy zbiera straszne żniwo: już tysiąc osób znalazło przy nim w Irlandii tymczasowe zatrudnienie. Ktoś przecież musi polewać zatrwożonym turystom, by było im jeszcze straszniej, a także gotować dla nich odpowiednio straszne jedzenie. Również Dracule obrodziły w tym roku wyjątkowo dobrze, jak nie przymierzając impersonatorzy Elvisa w okolicach sylwestra. Biorąc pod uwagę gigantyczny potencjał Irlandii w dziedzinie straszenia, myślę, że to dopiero wierzchołek lodowej góry. Jak dotąd halloweenowy interes objął głównie prawdziwe zamki lub większe chaty, które od biedy mogą udawać, że były kiedyś zamkami, na użytek amerykańskich turystów, którzy i tak nie widzieli nigdy żadnego zamku starszego od Empire State Building. Niektóre nawiedzone lokale stały się całoroczną atrakcją turystyczną. Najsłynniejszy z nich, Loftus Hall w Wexford, cieszący się straszną sławą „najbardziej nawiedzonego budynku w kraju”, przyciągnął aż 40 tysięcy wielbicieli straszenia w ciągu pierwszego półrocza dwa zero
trzynaście. W okolicy Halloween właściciele będą musieli zatrudnić aż 35 osób dodatkowego personelu, ze względu na popyt, przerastający wszelkie estymacje podaży. Loftus Hall ma strasznie dobre warunki do straszenia: nawiedza ją duch kobiety, która zagłodziła się na śmierć, wcześniej zapadłszy na chorobę umysłową. Dotrzymuje towarzystwa duchowi marynarza, który jakimś cudem wypłynął z zatopionego statku, co pozwala zachować koedukacyjną poprawność polityczną. Nim zamek został atrakcją, sprowadzano doń wielokrotnie egzorcystów, by wypędzili uduchowioną parę, lecz ta okazała się być krnąbna i straszy tu na dobre i na złe. I nawet śmierć ich nie rozdzieli, bo już nie żyją. Czyż to nie straszne.

Z Loftus Hall rywalizują inne miejsca, w których straszy, w tym zamek w Malahide, zamek w Charleville, Renvyle House, Kilmainham Gaol, Charles Fort, a także Cork Gaol, gdzie 25 października odbędzie się cały festiwal duchów. Nie nadaję się na przewodnika po irlandzkich atrakcjach turystycznych, ale przyznaję, że byłem w Kilmainham i że tam naprawdę straszy. Po ulicach z niebezpieczną prędkością jeździ dużo czarnych samochodów ze spojlerem i ciemnymi szybami. Byłem też na zamku w Malahide, ale nie widziałem tam duchów, tylko dinozaury w postaci Erica Claptona, grającego na gitarze.

Jestem pewien, że po zamkach i chatach udających zamki przyjdzie czas na halloweenową drugą młodość osiedli duchów, występujących w Irlandii w nadmiarze, ze szczególnym uwzględnieniem pustych biurowców, które są podwójnie straszne: wyścig szczurów wszedł tam w tak zaawansowaną fazę, że po piętrach biegają już tylko szczury. Większość z tych przybytków stoi nietknięta, wciąż nie przerobiono ich na publiczne toalety mimo tego, że biznes ten wymagałby jedynie wstawienia brakującego „i” do szyldu z napisem „to let”. Również Hollywood nie wykupił ich na plenery następnego filmu z Brucem Willisem, który mógłby zniszczyć je wszystkie z użyciem siły woli oraz pump-guna. Czemuż więc nie nabyć takiego miejsca w roli autentycznego osiedla duchów, w których naprawdę straszy, bo i straszy, w rzeczy samej, a wiatr hula, pomachując pajęczynami. I nie wynajmować go na halloweenowe imprezy, bądź całorocznie, w roli miejsca, w którym powiesił się jakiś krawaciarz, uprzednio zwariowawszy ze szczęścia.

W zasadzie nie wiem też dlaczego żaden z naszych nie założył jeszcze firmy, specjalizującej się w wynajmowaniu duchów na halloweenowe imprezy. „Polak do straszenia osiedla duchów, sto euro za godzinę, prześcieradła w cenie, sztuczna krew pięć euro za słoik, prawdziwa siedemdziesiąt.” Myślę, że to brzmi naprawdę strasznie. Firma mogłaby się nazywać „Strach Unlimited” albo „Spooky Polacco” by było straszniej. Jej pracownicy biegaliby po pustych biurowcach owinięci w zakrwawione prześcieradła, dla efektu machając łańcuchami i krzycząc „przebacz mi k... Brunhildo!”. Tak, wiem, raz już kiedyś wspominałem o takiej możliwości, ale jest tak ponadczasowa i wciąż niewykorzystana, że nadmieniam o niej po raz kolejny.

Wybór niesłychanie chwytliwych sloganów reklamowych tej firmy nasuwa się właściwie samoczynnie: „Bójcie się za jedyne sto euro!”. Albo „Promocja: narobisz w gacie ze strachu już od stu euro za godzinę!”, albo: „lękajcie się najtaniej w mieście!”. Lub bardziej romantycznie: „straszymy z duszą!”. Byłoby tak strasznie, że aż bosko. Chętnie rozwinąłbym ten wątek, ale mnie to przeraża.

Strach się bać, moi Państwo.

Z Dublina, specjalnie dla Wirtualnej Polski, Piotr Czerwiński Kropka Com.

Słownik wyrazów obco brzmiących:
Spook – duch, widmo, bać się.
Gitara – dawny instrument muzyczny, używany, zanim pojawili się didżeje i to jest naprawdę straszne.

Dobranoc Państwu.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)