Piloci CASY do końca nie byli świadomi zagrożenia
Brat drugiego pilota CASY, która rozbiła się pod Mirosławcem, Andrzej Smyczyński po odsłuchaniu nagrań powiedział mediom, że kontroler przekazywał załodze niewłaściwe dane o fatalnych warunkach pogodowych nad Mirosławcem. Potwierdził, że za sterami siedzieli członkowie załogi. Tylko piloci Michał Smyczyński i Robert Kuźma komunikowali się z wieżą kontroli podczas feralnego lądowania.
12.04.2008 | aktual.: 12.04.2008 17:28
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/katastrofa-samolotu-wojskowego-casa-6038701113741953g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/katastrofa-samolotu-wojskowego-casa-6038701113741953g )
Katastrofa samolotu wojskowego Casa
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/pozegnanie-ofiar-katastrofy-samolotu-casa-6038701193041025g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/pozegnanie-ofiar-katastrofy-samolotu-casa-6038701193041025g )
Pożegnanie ofiar katastrofy samolotu CASA
Pożegnanie z bratem
Na kilka sekund przed uderzeniem w ziemię dostali nawet uspokajający komunikat od kontrolera - mówi brat pilota Andrzej Smyczyński, który wysłuchał już tych nagrań i rozmawiał z wojskowymi ekspertami na ten temat.
Jak relacjonuje Andrzej Smyczyński na nagraniach słychać głos głównie jego brata, który prowadził "korespondencję" z wieżą kontroli lotów i tylko kilkakrotnie odzywa się pierwszy pilot. Nie ma tam żadnych innych głosów.
Smyczyński potwierdza, to co wiadomo już było wcześniej, że załoga i kontrola lotów posługują się różnymi jednostkami miar. Ale też podkreśla, że ze względu na błędne komunikaty załoga samolotu nie miała świadomości krytycznej sytuacji w jakiej się znalazła.
Według Smyczyńskiego potoczna opinia, że to załoga doprowadziła do tragedii jest krzywdząca dla jego brata. Nie wie jeszcze w jaki sposób ale chce udowodnić, że główne błędy popełniła właśnie kontrola lotu.
Andrzej Smyczyński dodaje, że głównym przewinieniem załogi było chyba to, że ze względu na paskudną pogodę nie poleciała po prostu na inne lotnisko.
Smyczyński kilka dni temu wystosował do MON pismo z prośbą o umożliwienie mu wysłuchania rozmów; szef resortu Bogdan Klich przychylił się do jego wniosku. Jak powiedział, odsłuchanie rozmów potraktował, jako sposób pożegnania się z bratem.
Rodzina pierwszego pilota kapitana Roberta Kuźmy chce odsłuchać ostatnie rozmowy załogi wojskowej CASY z wieżą i obsługą naziemną lotów w Mirosławcu. Rodzina pilota jest oburzona wypowiedzią Ministra Obrony Narodowej, który komentując wyniki raportu po katastrofie stwierdził, że pilot wyglądał przez okno, i patrzył czy jest blisko ziemi.
Protokół prac komisji
Na początku kwietnia Klich, odtajniając cały protokół z prac komisji, uzasadniał nieupublicznienie rozmów załogi szacunkiem dla rodzin. Na słowa jednego z dziennikarzy, że bliscy lotników chcą ujawnienia rozmów, Klich i towarzyszący mu przewodniczący komisji płk Zbigniew Drozdowski odparli, że zajmą się sprawą jeśli otrzymają ich pisemną zgodę. Tak też się stało w przypadku Smyczyńskiego.
Rzecznik MON Robert Rochowicz powiedział, że o wysłuchanie rozmów może wystąpić także rodzina pierwszego pilota kpt. Roberta Kuźmy. Tylko oni dwaj komunikowali się bowiem z wieżą kontroli podczas feralnego lądowania.
Wojskowy samolot transportowy CASA C-295M rozbił się 23 stycznia w Mirosławcu. Zginęło 20 osób - czteroosobowa załoga i 16 oficerów. Samolot wykonywał lot na trasie Okęcie-Powidz-Krzesiny- Mirosławiec-Świdwin-Kraków, rozwoził uczestników konferencji Bezpieczeństwa Lotów Lotnictwa Sił Zbrojnych RP. Komisja ustaliła, że na katastrofę wpływ miał m.in. niewłaściwy dobór załogi i jej niewłaściwa współpraca w kabinie, niekorzystne warunki atmosferyczne na lotnisku, brak obserwacji wskazań radiowysokościomierza podczas podejść do lądowania i błędna interpretacja wskazań wysokościomierzy.
Według komisji, na katastrofę wpływ miało też wyłączenie sygnalizacji dźwiękowej urządzenia EGPWS, pozbawiające załogę informacji o niebezpiecznym zbliżaniu się do ziemi, nadmiernym przechyleniu samolotu i o przejściu przez poszczególne progi wysokości podczas zniżania w czasie obu podejść do lądowania.
Eksperci ocenili, że katastrofie sprzyjały: brak wyszkolenia drugiego pilota w lotach w nocy i w trudnych warunkach atmosferycznych, brak doświadczenia dowódcy w lotach na tej wersji CASY, brak doświadczenia kontrolera w prowadzeniu samolotów innych niż Su-22, używanie przez załogę i kontrolera różnych jednostek miar. Wskazano też, że system nawigacyjny ILS, w jaki wyposażony był samolot, nie mógł być użyty, bo system ten nie działał na lotnisku w Mirosławcu.
Rozbity samolot - CASA C-295M o numerze bocznym 019 (fabryczny 043) był jednym z dwóch najnowszych eksploatowanych w siłach powietrznych. Z ustaleń komisji wynika, że samolot był sprawny technicznie.