Piła w pracy, ale leczy dalej
Lekarka pogotowia, która pijana jeździła do
pacjentów, może nie stanąć przed sądem. - Picie w pracy to nie
przestępstwo - tłumaczy prokuratura. Pani doktor cały czas leczy -
czytamy na łamach "Gazety Wyborczej".
Według gazety, Ewa B., lekarka z Żagania, pełniła dyżur po pijanemu trzy miesiące temu. Opowiada rodzina pacjentki: - Gdy ją wezwaliśmy do chorej matki, lekarka chwiała się i nie mogła znaleźć wyjścia z domu. Zamiast na dół, wchodziła do góry. Mamie nic nie pomogła, coś mamrotała. Po jej wizycie musieliśmy zawieźć chorą do szpitala.
Ewa B. w czasie dyżuru wyjeżdżała do co najmniej dwóch pacjentów. Jak wykazało badanie, miała we krwi 1,2 promila alkoholu. Prokuratorzy z Żagania nie wykluczają jednak, że lekarka uniknie odpowiedzialności. - Biegli ocenią choroby pacjentów, do których wyjeżdżała lekarka. Jeśli stwierdzą, że nikomu nie zaszkodziła, nie będzie odpowiadać karnie - mówi Stanisław Łyszczyk, szef żagańskiej prokuratury - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Prokurator tłumaczy, że picie w pracy podlega jedynie odpowiedzialności dyscyplinarnej, na podstawie której przełożeni Ewy B. mogą zwolnić ją z pracy. Jednak taka kara nie spotkała lekarki. Henryk Dawidczyk, dyrektor szpitala, co prawda odsunął ją od pracy w pogotowiu, ale nadal pozwolił jej leczyć na oddziale chirurgicznym. Tłumaczył, że Ewa B. to doskonały fachowiec - pisze gazeta.
Osobne postępowanie wyjaśniające prowadzi Okręgowa Izba Lekarska. - Jeśli się okaże, że lekarka przyjmowała pacjentów w tym stanie, sprawę przekażemy do sądu lekarskiego, i to on może jej zakazać wykonywania zawodu - mówi Piotr Dorodzki, okręgowy rzecznik odpowiedzialności zawodowej. Chcieliśmy porozmawiać z Ewą B. - Mam dosyć i nie mam nic do powiedzenia - usłyszeliśmy - podaje "Gazeta Wyborcza". (PAP)