PolskaPikieta w obronie uczniów, którzy molestowali 14-latkę

Pikieta w obronie uczniów, którzy molestowali 14‑latkę

Kilkadziesiąt osób demonstruje przed budynkiem gdańskiego sądu w proteście przeciwko umieszczeniu w schronisku dla nieletnich pięciu chłopców z gimnazjum nr 2 w Gdańsku.

Pikieta w obronie uczniów, którzy molestowali 14-latkę
Źródło zdjęć: © PAP

11.01.2007 09:05

Trafili oni tam pod koniec października decyzją sądu rodzinnego za molestowanie seksualne 14-letniej Ani w szkolnej klasie. Dręczona dziewczynka na drugi dzień po zajściu popełniła w domu samobójstwo.

"Media wydały wyrok"

Protestujący to mieszkańcy Kiełpina Górnego koło Gdańska, rodzinnej miejscowości uczniów. W tłumie manifestantów są też rodzice przebywających w schronisku chłopców.

Manifestujący mają ze sobą transparenty z takimi hasłami jak: "Znamy prawdę, nie będziemy cicho", "Wypuśćcie niewinne dzieci", "Nasze dzieci - pierwsi więźniowie polityczni IV RP", "To mógłby być twój syn, żądaj prawdy", "Media wydały wyrok".

My znamy tych chłopców, oni są niewinni. Wiemy, co się zdarzyło w tej z klasie z relacji uczniów. I na pewno nie było molestowania. Było podszczypywanie, zaczepianie jak to w takim wieku u młodzieży. Ale to nie mogło doprowadzić do samobójstwa - powiedziała dziennikarzom, jedna z protestujących, Urszula Dziewałtowska.

Demonstrujący mieszkańcy Kiełpina Górnego rozdawali przechodniom jednostronicową informację pt. "Przeczytaj zanim wydasz wyrok". Czytamy w niej m.in.: "Łukasz, Mateusz, Arek, Michał i Dawid to chłopcy tacy, jak inni w ich wieku. To nie zwyrodnialcy i mordercy, jakich chciała ich widzieć prasa i telewizja. Tylko taki wizerunek był medialny, chętnie oglądany. Tylko gazety z takimi tytułami szybko się sprzedawały. Tylko taki ich obraz, przerysowany i nieprawdziwy, pomógł niektórym politykom budować kapitał 'wyborczy' i tworzyć programy polityczne".

Zdaniem anonimowych autorów tego oświadczenia, w klasie z całą pewnością nie doszło do napaści seksualnej, a Ania targnęła się na swoje życie bo "nie poradziła sobie z problemami, którymi nie podzieliła się z nikim".

"Chłopcy przybywają w schronisku, które dla nich jest jak areszt (...) tracą w wiarę w to, że ktokolwiek sprawiedliwie oceni ich zachowanie. W efekcie grono ofiar powiększy się o kolejnych pięć osób" - podkreślono.

Odtworzenie filmu i zbadanie połączeń telefonicznych

Przed gdańskim sądem rodzinnym odbywa się kolejna rozprawa w związku ze sprawą 5 gimnazjalistów zamieszanych w molestowanie nastolatki. Ma podczas niej dojść do niejawnego przesłuchania kilku świadków m.in. opiekunek z gimbusa i sprzątaczki.

Zdaniem obrońców jednego z gimnazjalistów Wojciecha Cieślaka, występująca jako świadek nauczycielka muzyki Barbara S., nie widziała osobiście zdarzenia w klasie. Z dziećmi z tej klasy miała niewielki kontakt, miała z nimi zaledwie sześć godzin lekcyjnych. Trudno jej było na tej podstawie wyciągać wnioski o zachowaniu i charakterze tych uczniów - wyjaśnił adwokat. Nauczycielka nie chciała rozmawiać z dziennikarzami.

Podczas rozprawy sąd ma też zdecydować o dacie odtworzenia filmu z zajścia w klasie, zarejestrowanego przez jednego z gimnazjalistów na telefonie komórkowym. Skasowany tuż po incydencie, udało się odtworzyć biegłym informatykom.

W trakcie postępowania sąd zamierza również zbadać połączenia telefoniczne oraz to, jakie wiadomości tekstowe i multimedialne wysyłali gimnazjaliści. Z operatorów zdjęto obowiązek zachowania tajemnicy.

20 października 2006 r. w Gimnazjum nr 2 w Gdańsku pięciu uczniów, pod nieobecność nauczycielki w klasie, miało molestować seksualnie 14-letnią Anię. Dziewczynka nazajutrz popełniła samobójstwo. W związku z tragedią do dymisji podał się dyrektor szkoły. Polonistkę, która opuściła klasę, komisja dyscyplinarna ds. nauczycieli przy wojewodzie Pomorskim ukarała naganą z ostrzeżeniem.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)