Pikieta antywojenna przed Pałacem Prezydenckim
Około trzydziestu osób protestowało przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie. Była to reakcja na śmierć polskiego żołnierza, który zginął w czwartek w
Iraku.
Niespełna godzinną pikietę zorganizowała Inicjatywa Stop Wojnie. "Jesteśmy tu dzisiaj, bo zginął polski żołnierz, ale nie możemy zapominać o tysiącach ofiar, głównie wśród Irakijczyków, które pochłonęła ta bezsensowna wojna" - powiedział Filip Ilkowski z Inicjatywy Stop Wojnie.
Mówił on przez tubę: "Kwaśniewski i Miller mają krew na rękach, nie ma sensu ginąć za amerykańskie interesy naftowe, to demokracja koncernów naftowych a nie obywateli, dosyć bezsensownego zabijania, prezydent-bombardier-Kwaśniewski".
Zdaniem organizatorów pikiety, obecność Polaków w Iraku, to "awantura panów Kwaśniewskiego i Millera". "Irak nie napadł ani na Stany Zjednoczone, ani na Polskę. Jesteśmy w tym kraju okupantami, a nie wyzwolicielami, i jako okupant, a nie wyzwoliciel, zginął nasz żołnierz" - powiedział Ilkowski.
Pikietujący rozdawali ulotki, w których można było przeczytać , m.in.: "Nie godzimy się na wasalną wobec USA politykę polskiego rządu! Domagamy się natychmiastowego wycofania polskich wojsk z Iraku! Tej okupacji nie chce znaczna większość polskiego społeczeństwa! Nie chcemy dalszych ofiar! Na wojnach nigdy nie giną politycy, którzy je rozpętują."
Uczestnicy pikiety zapalili symboliczne znicze za dusze ofiar wojny w Iraku.
Piątkowa demonstracja była nielegalna, organizatorzy - jak twierdzą - nie zdążyli uzyskać pozwolenia od władz miasta na jej przeprowadzenie. Zapowiadają, że będą kolejne.
Inicjatywa Stop Wojnie gromadzi ludzi o różnych poglądach, wywodzących się, m.in. z Federacji Młodych Unii Pracy, Pracowniczej Demokracji, Amnesty International, Federacji Zielonych oraz Stowarzyszenia Irakijczyków w Polsce.