Pijana załoga karetki na dyżurze, pacjent zmarł - jest śledztwo
Lubelska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie lekarza i ratownika karetki transportowej, którzy w Boże Narodzenie mieli po pijanemu pełnić dyżur w Lublinie. Pacjent, którego transportowali, zmarł dwa dni po przywiezieniu do szpitala.
- Sprawdzamy, czy działania ratownika i lekarza miały jakikolwiek związek ze śmiercią pacjenta - powiedziała Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Jak dodała, dokładne przyczyny śmierci pacjenta wyjaśni zarządzona sekcja zwłok.
O nietrzeźwym lekarzu i ratowniku medycznym, pracujących w prywatnej spółce transportu sanitarnego, policja otrzymała anonimową informację w Boże Narodzenie. Mieli oni tego dnia pełnić dyżur w godz. od 8 do 20, ich zadaniem było przewożenie pacjentów.
Przybyli do siedziby firmy policjanci ustalili, że kierowca karetki jest trzeźwy, natomiast 23-letni ratownik ma prawie 0,8 promila alkoholu w organizmie. Lekarz oddalił się jeszcze przed przyjazdem policjantów, funkcjonariusze nie zastali go również w domu.
Ratownik przyznał się policjantom, że wraz z lekarzem pili alkohol podczas dyżuru. Już po jego spożyciu przewozili pacjenta na badania do szpitala w Lublinie. Dwa dni później pacjent ten (ponad 70-letni mężczyzna) zmarł.
Policja zatrzymała lekarza w jego domu w poniedziałek. - Na komisariacie został przesłuchany w charakterze świadka i zwolniony do domu. Materiały przekazano prokuraturze - poinformowała Anna Smarzak z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. Ani policja, ani prokuratura nie ujawniają treści zeznań lekarza.