Co się dzieje nad Bałtykiem? Byliśmy na miejscu. Machnęła tylko ręką
Sprzedawcy z Sopotu nie ukrywają, że początek wakacji jest dla nich słaby, i to nie tylko ze względu na pogodę. Największa kolejka nie stała przed budką z goframi, tylko w sklepie monopolowym. Turystom uśmiech nie schodzi jednak z twarzy, bo w Trójmieście jest co robić — nawet podczas ulewy.
23.06.2024 | aktual.: 23.06.2024 09:40
Po tym, jak przez nadmorski kurort kilkakrotnie przeszedł deszcz, część przyjezdnych uznała, że najlepszym ubiorem na taką pogodę będą kurtki. Co więcej, znaleźli się nawet tacy, którzy na głowę włożyli zimowe czapki.
Przechadzają się tak między tymi plażowiczami, którzy wciąż mają na sobie bikini lub kąpielówki. I trudno ocenić, którzy z nich mają rację, bo to dosłownie zależy od tego, jak wiatr zawieje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Cieplejsza niż wczoraj! - krzyczy do stojących na brzegu koleżanek młody mężczyzna, jeden z nielicznych, który zdecydował się na kąpiel w Bałtyku.
Przy molo jest znacznie mniej ludzi niż w weekendowe dni przed wakacjami. Demoniczne chmury i kropiący co chwilę deszcz sprawiają, że w górę nie patrzą tylko ci, którzy zasnęli na kocach. Na plaży dominują spacerowicze.
- Przyjechałyśmy pociągiem na jeden dzień z Mazowsza. Pogoda nam się nie trafiła, ale zobaczyłyśmy to, co chciałyśmy. Byłyśmy w Grodzisku, Operze Leśnej i Muzeum Sopotu. Na plażę przyszłyśmy dziś drugi raz. Trochę zmokłyśmy, ale nie aż tak bardzo - nie kryje entuzjazmu Renata, kobieta w średnim wieku, która do Trójmiasta przyjechała razem z koleżanką.
Deszczu nie przestraszyli się również państwo Jagoda i Piotr Marczyńscy, którzy w te strony przyjechali samochodem z Wielkopolski. Od kilku dni przebywają na Kaszubach, za swoją bazę obrali Kościerzynę, ale zwiedzają różne zakątki Pomorza, np. Puck. Szczególnie spodobał im się mało znany i doceniany Bytów, gdzie zachwycił ich zamek i dworzec.
- Co chwilę wyciągamy parasolki, potem je chowamy, ale chcieliśmy chociaż krótko podelektować się widokami, posłuchać szumu fal i nawdychać się jodu, mimo że teraz znowu goni nas jakaś czarna chmura – patrzą z odrobiną obawy na granatowe kolory nad ich głowami. - Teraz zmierzamy już pomału w stronę naszego samochodu, ale wcześniej byliśmy na koncercie w Katedrze Oliwskiej w Gdańsku, wysłuchaliśmy przepięknego koncertu organowego.
To nasz piękny Bałtyk!
Im dalej się odchodzi od molo w stronę Gdyni, tym ludzi jest mniej. Przed Grand Hotelem parasole są zwinięte, tym razem pogoda uniemożliwiła korzystanie z leżaków.
W budynku starej Zatoki Sztuki można dostrzec pojedynczych klientów. Widać, że obiekt niszczeje z miesiąca na miesiąc, brakuje już części szklanej balustrady na górze, deski tracą kolor i się odkształcają, ale zgodnie z zapowiedziami władz miasta, na dole funkcjonuje lokal gastronomiczny, a przed nim stoją stoliki. O dawnej świetności nie ma już mowy.
W pobliżu tego miejsca odpoczywali młodzi ludzie, którzy właśnie zaczęli się zbierać do opuszczenia plaży.
- Wcześniej była lepsza pogoda, teraz jest gorzej, ale i tak jest bardzo fajnie. Molo i statek piracki to rewelacja. Spotykamy tu samych miłych ludzi — zachwala kurort Kinga Muszak, która przyjechała pociągiem aż z Przemyśla, co zajęło jej łącznie 12 godzin, ponieważ jechała przez Górny Śląsk.
Towarzyszący jej Damian Kramarczyk na dojazd z Katowic poświęcił 8 godzin. Oboje uważają, że warto. Wybrali się nad morze na tydzień i nie są pewni, czy to nie za krótko. Mówią, że pogoda nie ma prawa pokrzyżować ich planów.
- To nasz piękny Bałtyk! Jesteśmy z południa, ale kochamy morze bardziej niż góry – nie ukrywa swoich sympatii Kinga, której uśmiech nie schodzi z ust. - Zwiedzamy od razu całe Trójmiasto, byliśmy wcześniej w Gdańsku, teraz był Sopot, a jutro lecimy na Gdynię. Na pewno wybierzemy się na Skwer Kościuszki, by zobaczyć Uniwersytet Morski i statki, m.in. Dar Młodzieży.
"Mam nadzieję, że to tylko przez pogodę"
Na molo flagi trzepocą tak mocno, jakby wiatr miał je zaraz zerwać. Po wejściu na nie niektórzy od razu chwytają się za czapki i kapelusze, by nie pofrunęły w siną dal.
- Słabo się zaczął ten sezon. Nawet w piątek było mało ludzi, jak była dobra pogoda — zdradza nieoficjalnie jedna z osób, które obsługują wejścia i wyjścia.
Przed barierkami stoi pan Krzysztof, raz po raz strzelając fleszem z komórki w kierunku Państwowej Galerii Sztuki. Chce mieć wszystko na zdjęciach, bo niedługo wyjedzie do domu w Puławach i nie wie, kiedy znów tu wróci, a najmłodszy już nie jest.
- Przyjechałem tu pociągiem, tak jest wygodniej — wyznaje. - Zatrzymałem się w Gdańsku, na Stogach. Oglądam całe Trójmiasto. Mnie się tu zawsze podobało, choć mogłoby być trochę cieplej. Mam do Trójmiasta sentyment. Ale nie wszystko się tym razem udało. Chciałem zobaczyć w Gdyni amerykański statek, który został zrobiony z wież World Trade Center, ale dojazd tam był dla mnie problematyczny.
Przy budkach z pamiątkami, lodami, napojami i biżuterią zainteresowanie jest niewielkie. Sprzedający nie ukrywają, że nie tego spodziewali się na początku wakacji. Jedna z handlujących kobiet skomentowała to takimi słowami, że nie możemy ich zacytować.
- Mam nadzieję, że to tylko przez pogodę, ale jest słabo - nie ukrywa rozczarowania również Krzysztof Starostka, oferujący niedaleko karuzeli oryginalne rękodzieło, również na bazie zdjęć wykonanych przez jednego z sopockich artystów.
Wspomniana karuzela też na nadmiar chętnych nie może narzekać, ale spodobała się grupce nieco już podchmielonych mężczyzn, którzy robią dużo hałasu przy kasie. Wysłali swojego reprezentanta w różowej czapce, by dosiadł jednego z koni i śmieją się do rozpuku, robiąc mu zdjęcia.
"Monciak" też trochę inny
Ze wszystkich punktów sprzedaży największą kolejkę bezapelacyjnie można znaleźć w sklepie monopolowym przy słynnym deptaku "Monciak", który prowadzi do molo. Młodzi mężczyźni, którzy próbują zachęcać przechodniów do wejścia do restauracji, patrzą na nią z lekką zazdrością. Zwłaszcza że z ich obserwacji wynika, że mało kto opuszcza ten sklep bez butelek lub puszek.
- Jak idzie z kwiatami? - pytam kobiety, która mimo zbliżającego się wieczoru wciąż ma obok siebie całkiem pokaźną kolekcję roślin. Ale nie odpowiada, tylko zniechęcona macha ręką.
Na "Monciaku" zwykle o tej porze są tłumy. Teraz z ruchem słabo, również w górnej części, gdzie można podziwiać dobrze znane mieszkańcom karykatury polityków.
Na dworcu też tłumów nie ma
Robert z Warszawy ciągnie za sobą walizkę na kółkach, jakby szedł na skazanie. Kieruje się w stronę dworca. Tłumaczy, że musi już jechać, bo ma coś do załatwienia na uczelni i może wylecieć ze studiów. Ale razem z przyjaciółmi spędził w Sopocie kilka przyjemnych dni.
- I proszę sobie wyobrazić, że dopiero dziś rano przypomniałem sobie, że nie byłem ani razu na plaży! - śmieje się sam z siebie. - Poszedłem więc dopiero dziś, mocno skacowany, lunęło na mnie, stałem tam jak głąb i myślałem "a po co ja tu w ogóle poszedłem?". No to wróciłem, cały mokry – kręci głową.
Po chwili uczula na ważną jego zdaniem rzecz: - Tu jest fajnie, bo jest klimat. Tę plaże mogą nawet zamknąć i też będzie fajnie.
Robert nie musi czekać w kolejce. Na dworcu też nie ma za dużo ludzi.
Ale i tak jest fajnie.
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski