Pierwszy w Polsce eksperymentalny przeszczep ręki
Specjaliści replantacji i transplantacji ze
Szpitala im. Św. Jadwigi w Trzebnicy (Dolnośląskie) wykonali
pierwszy w Polsce przeszczep ręki 34-letniemu Leszkowi Opoce z
Radomia. Dawcą był mężczyzna, który zginął w wypadku.
06.04.2006 | aktual.: 06.04.2006 17:02
Kilkunastoosobowy zespół lekarzy i pielęgniarek przeprowadził w niedzielę operację, która trwała ponad 10 godzin. Szef zespołu doc. Jerzy Jabłecki powiedział, że był to "zabieg eksperymentalny". To, że mieliśmy zgodność grupy krwi dawcy i biorcy, odpowiednią wielkość kończyn i zgodność tkankową, należy traktować w kategorii cudu - ocenił Jabłecki.
34-latek stracił rękę 12 lat temu, podczas pracy na maszynie stolarskiej, która obcięła mu ją prawie do łokcia. W 2000 roku trafił na listę, przygotowaną w trzebnickim szpitalu, osób czekających na przeszczep od innego dawcy. Program otrzymał pozytywną opinię komisji bioetycznej. Jednak dopiero w tym roku udało się przeprowadzić operację u 34-latka. Aktualnie na liście znajduje się jeszcze 9 osób.
Lekarze, po otrzymaniu informacji o dawcy i zgodzie rodziny na pobranie organów, musieli działać błyskawicznie. Po stwierdzeniu śmierci 40-letniego wrocławianina odcięto mu rękę, którą następnie przewieziono do Trzebnicy. Martwemu dawcy lekarze przyszyli protezę kończyny. W tym czasie z Radomia jechał wezwany do Trzebnicy Opoka.
W Trzebnicy, po wykonaniu badań i potwierdzeniu zgodności tkankowej dawcy i biorcy rozpoczęto operację. Lekarze musieli zespolić ze sobą kości, mięśnie, żyły, tętnice i skórę pobranej ręki z pozostałością po kończynie 34-latka.
Po operacji, ze względów bezpieczeństwa, mężczyznę wybudzono dopiero na następny dzień. Obecnie minęły już trzy doby i nie nastąpiła ostra reakcja odrzucenia przeszczepu. Jesteśmy optymistami i mamy nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Możliwość odrzucenia przeszczepu może się jeszcze pojawić, ale nie myślimy o tym. Mięśnie zrastają się po 6 tygodniach a potem pacjenta czeka jeszcze długa rehabilitacja- mówił Jabłecki.
Lekarze oceniają, że jeśli wszystko będzie dobrze, mężczyzna będzie mógł wykonywać ręką najprostsze czynności np. chwycić szklankę, uścisnąć dłoń i otworzyć drzwi. Rzetelnie stan pacjenta będzie można ocenić dopiero po roku. Mężczyzna do końca życia będzie też musiał zażywać leki zapobiegające odrzuceniu przeszczepu. Koszt przyjmowania specjalistycznych leków przez miesiąc wynosi około 40 tys. zł. Z upływem czasu dawki są mniejsze i cena również.
Opoka czuje się dobrze, wykonuje już nawet minimalne ruchy ręką, ale zabraniają mu tego lekarze. Odpowiedzialna za jego rehabilitację doktor Aneta Maj powiedziała, że obecnie jej działania ograniczają się do tego by nie doszło do zrostów i przykurczów w ręce. Z czasem rehabilitacja będzie intensywniejsza.
Po wybudzeniu 34-latek powiedział, że "wygrał los na loterii", czuje się rewelacyjnie i, że "to cud, że się udało, bo w Polsce jest bardzo ciężko o dawców". Opoka dodał, że chce doprowadzić rękę do takiej sprawności, by mógł znaleźć pracę. 34-latek jest samotny, mieszka z rodzicami, którzy prowadzą małe gospodarstwo rolne. I właśnie rodzice pacjenta będą pierwszymi osobami, którym - jak powiedział mężczyzna - chce uścisnąć dłonie.
Również lekarze podkreślali, że nie doszłoby do tej operacji gdyby rodzina dawcy nie zgodziła się na pobranie organów. Akceptacja w takich przypadkach jest najważniejsza. Ta rodzina zrozumiała jak jest to ważne - mówił Adam Domanasiewicz, który pobrał rękę od martwego dawcy.