Pierwszy od dawna przegrany sondaż PiS. Prawica znalazła winnego
PiS pierwszy raz od wyborów przegrywa w sondażu z PO. Kto za to odpowiada? To nie promujący Misiewicza Macierewicz czy autor brukselskiej klęski Witold Waszczykowski. Pod pręgierzem postawiono jednego z dyrektorów w Kantar Millward Brown, która przeprowadziła badanie. - Paweł Ciacek nie ma nic wspólnego z badaniami politycznymi, zajmuje się klientami biznesowymi - wyjaśnia przedstawiciel firmy.
27.04.2017 | aktual.: 27.04.2017 16:04
"Kozioł ofiarny (ang. scapegoat), obiekt inny niż pierwotne źródło frustracji, na który została przemieszczona agresja". Tę definicję ze słownika PWN idealnie wypełnia Paweł Ciacek. To dyrektor do spraw obsługi klienta w Kantar Millword Brawn. A od środowego wieczora główny winowajca problemów PiS. To jego firma przygotowała sondaż, w którym pierwszy raz od wyborów parlamentarnych Platforma Obywatelska wyprzedza PiS.
Po publikacji sondażu zwolennicy PiS wpadli w panikę. Nie tylko oni, bo sytuację postanowił ratować sam Jarosław Kaczyński, który udzielił wywiadu portalowi wPolityce. - Część tak zwanych sondaży to niestety operacje niewiele mające z sondażami wspólnego - stwierdził. Ale to jeszcze wstrzemięźliwa opinia. Internetowi zwolennicy PiS poszli znacznie dalej.
Atak
I nie tylko oni. Jako jeden z pierwszych na trop Pawła Ciacka wpadł Michał Adamczyk, gwiazda "Wiadomości" TVP. Zauważył, że dyrektor z Millward Brawn ma coś wspólnego z think tankiem Platformy Obywatelskiej. Zamieścił screena artykułu, który Ciacek tam opublikował. Ale na zamieszczonym screenie nie widać, że to artykuł z 2014 roku, który dotyczy komunikacji miejskiej. Trudno to uznać za głębokie zaangażowanie w działalność polityczną.
Obrona
- Poglądy pracowników, czy to szeregowych, czy z kierownictwa, nie mają absolutnie żadnego wpływu na sondaże. Prowadzi się je według ściśle określonej metodologii - zapewnia w rozmowie z WP Kuba Antoszewski, PR Manager w Kantar Millward Brown. - A poza tym Paweł Ciacek nie ma nic wspólnego z badaniami politycznymi, zajmuje się klientami biznesowymi - dodaje.
"To jedyny mój artykuł w IO. Dla jasności jedyny mój 'związek' z PO" - tłumaczył się na Twitterze Ciacek, ale chyba nie przekonał zwolenników PiS. Do pracownika TVP dołączyli kolejni internauci, którzy zdobyli się na zaskakujący wysiłek i przejrzeli twitterowe wpisy Ciacka. Wynika z nich, że rzeczywiści nie należy on do fanów Dobrej Zmiany. Podobny wydźwięk miały komentarze, które wygłaszał w programie "Drugie śniadanie mistrzów" w TVN24.
Głos rozsądku
W tej nagonce mało jest głosów rozsądku takich jak ten Piotra Semki. Bo jedną z nieodłącznych cech polskiej polityki jest zarzucanie sondażowniom kłamstwa (no chyba, że akurat moja partia wypada dobrze). I rzeczywiście, zdarza się, że sondaże rozjeżdżają się z wynikami wyborów. Nie wynika to z preferencji tej czy innej firmy, ale z promowanej przez dra House'a prawdy: wszyscy kłamią. Jeśli chodzi o sondaże, przez telefon kłamią trochę mniej, ale twarzą w twarz kłamią mocno. Szczególnie, jeśli popierają partię uznawaną za obciachową.
Badania odbywają się według ściśle określonego schematu, a ich przestrzegania przez poszczególne firmy pilnuje Organizacja Firm Badania Opinii i Rynku. Prowadzi ona serwis internetowy badaniawyborcze.pl, na którym nie tylko publikuje wyniki sondaży, ale też szczegółowo wyjaśnia jak sondaże powstają. I dlaczego czasami nie pokrywają się z wynikami wyborów.
Dlaczego sondąze się mylą?
Po wyborach prezydenckich w 2010 roku, kiedy na sondażowniach nie zostawiano suchej nitki, powołano specjalną komisję. Naukowcy pod kierunkiem prof. Henryka Domańskiego przeanalizowali metodologię stosowaną przez firmy mierzące poparcie dla partii i opublikowali obszerny raport. Ale pięć lat później ataki się powtórzyły, bo poparcie dla Bronisława Komorowskiego było niższe, niż wskazywały ostatnie przedwyborcze sondaże. Biorąc pod uwagę, że niemal 20 procent wyborców podejmuje decyzję w trakcie ciszy wyborczej lub już nad urną, takie różnice są zrozumiałe.
Jednym z najostrzej atakowanych podmiotów na rynku jest CBOS. Dlaczego? Bo to państwowa fundacja, której prezesa wskazuje premier. Stąd przez lata prawica atakowała CBOS i jego szefową prof. Mirosławę Grabowską. Jednak gdy nastroje społeczne się odmieniły, a wraz z nimi odmieniły się wyniki sondaży, prof. Grabowska przestała prawicę uwierać i nadal jest prezesem.
Politykom dużo łatwiej wmówić swoim wyborcom, że sondaże są manipulowane, niż zdobyć się na autorefleksję i zmienić swoje działanie tak, żeby poparcie przestało spadać.