Pierwsza pomoc dzieciom. Ratownik: "Rodzice smarują oparzenia masłem"
Tylko w 2020 roku 4246 interwencji łódzkich ratowników medycznych dotyczyło dzieci. W wielu sytuacjach pomocy mogliby udzielić sami rodzice, ale często nie wiedzą, jak to zrobić. - Stosują też wątpliwe metody, np. smarowanie oparzeń tłuszczem - mówi ratownik medyczny Adam Stępka.
06.06.2021 13:50
Zdaniem ratownika, najczęstszą reakcją rodziców w sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia najmłodszych, jest panika.
- Chociaż trudno jej się dziwić, warto zdać sobie sprawę, że jedną z jej przyczyn jest brak umiejętności udzielenia pierwszej pomocy - stwierdził.
Jak pomóc przy zakrztuszeniu?
Jednym z popularniejszych zgłoszeń są te dotyczące zakrztuszenia. Jak mówi Stępka, sposób postępowania zależy w takiej sytuacji od wieku dziecka.
Zobacz też: Wybory w Rzeszowie. Prof. Marciniak przeanalizowała sytuację
- Jeśli poszkodowane jest niemowlę, to powinniśmy położyć je na swojej dłoni, wzdłuż przedramienia, pochylić na kolanie w dół i wykonać pięć uderzeń między łopatki - powiedział.
Ratownik zaznaczył, że pochylenie główki jest niezwykle ważne, bo w ten sposób wszystkie ciała obce i płyny mogą zostać ewakuowane siłą grawitacji.
Po wykonaniu tej czynności, trzeba przełożyć dziecko na drugą rękę.
- Twarzą do góry i wykonujemy pięć uciśnięć klatki piersiowej. Ich zadaniem jest zmniejszenie objętości płuc i spowodowanie wypchnięcia ciała obcego na zewnątrz - tłumaczy.
W sytuacji, gdy podjęte przez nas działania nie pomogą, należy je powtórzyć. Jeśli pomimo zastosowania procedur, niemowlę straci przytomność, należy podjąć standardową resuscytację krążeniowo-oddechową.
Panika nie jest najlepszym doradcą
Nieco inaczej należy zachować się w przypadku dzieci starszych.
Jeśli dojdzie do zakrztuszenia, należy klęknąć przy poszkodowanym, oprzeć o nasz tułów, pochylić głowę dziecka do przodu i wykonać pięć uderzeń między łopatki.
W sytuacji, gdy ten krok nie pomoże, należy objąć dziecko oburącz i wykonać ucisk nadbrzusza.
- Zadaniem tego uciśnięcia jest wpływ na przeponę, zmniejszenie objętości płuc i wypchnięcia ciała obcego - tłumaczy Stępka.
Ratownik zauważył, że często rodzice próbują "pomóc", łapiąc dziecko za nogi i obracając głową w dół. Takie zachowanie nie tylko nie przyniesie efektów, ale może też doprowadzić do poważnych obrażeń w okolicach kolan i bioder.
Nietrafione pomysły: Masło na oparzenia
Ratownik przyznał, że z codziennej pracy zna bardzo niefortunne pomysły rodziców na pomoc dzieciom.
Przy wezwaniach do oparzeń, zdarzyło mu się zobaczyć trzylatka od stóp do głów wysmarowanego masłem.
- Bo ktoś słyszał, że oparzenia trzeba smarować tłuszczem - mówi.
Medyk zaapelował, by nie podejmować takich działań, ani nie próbować wkładać całego dziecka do wanny z zimną wodą. W ten sposób można mu jedynie zaszkodzić.
Ratownik przypomniał też, że gdy już dojdzie do oparzenia, należy jak najszybciej ściągnąć z dziecka zamoczone ubranie i chłodzić uszkodzone miejsca.
- Robimy to wodą o temperaturze pokojowej - przypomniał.
"Większości wypadków można uniknąć"
Stępka zauważył, że w każdym domu powinno być miejsce na dobrze zaopatrzoną apteczkę.
Należy w niej umieścić podstawowe bandaże, opaskę elastyczną, środek do dezynfekcji, dobry termometr, środek przeciwgorączkowy i elektrolity na częste biegunki u dzieci. W wakacje warto też pomyśleć o przyrządzie do usuwania kleszczy i żelach na ukąszenia.
Zdaniem ratownika, wielu niebezpiecznych sytuacji z udziałem najmłodszych, można byłoby uniknąć. Wskazał przy tym, że wystarczy odrobina wyobraźni i przewidywania rodziców.
- Przykładowo, jeśli dziecko zaczyna raczkować, to stół czy biurko nie jest dobrym miejscem do nauki chodzenia - zauważył.