Pieniądze są, ale na papierze
Ośmioletni Maksymilian od kilku miesięcy jest z mamą w Stanach. Babcia, Barbara Wodnicka, bezskutecznie walczy z ZUS o alimenty dla wnuka, który niedługo wraca do Wrocławia.
23.12.2003 07:37
Joanna Kurnicka wyjechała wraz z synem do rodziny w USA w trakcie sprawy o alimenty na rzecz chłopca. Wyjeżdżając pozostawiła swojej mamie i koleżance pełnomocnictwa do reprezentowania jej w koniecznych sprawach, zezwoliła na odbieranie korespondencji i innych dokumentów.
Wyrok, przyznający chłopcu alimenty, zapadł w sierpniu tego roku, kilka miesięcy po wyjeździe do Stanów. Sędzia uznał, że małoletni Maksymilian powinien otrzymywać 500 złotych miesięcznie począwszy od kwietnia 2002 roku.
- To jest drugi wyrok w sprawie alimentów. Po raz pierwszy sąd przyznał wnuczkowi alimenty w wysokości 400 zł miesięcznie na rozprawie rozwodowej córki w 2002 roku – twierdzi babcia. - Ale zięć od początku jest niewypłacalny. Nie łoży na syna. Ma duże zaległości.
Jeżeli rodzic nie jest w stanie płacić alimentów (komornik stwierdza całkowitą lub częściową bezskuteczność egzekucji zasądzonych pieniędzy), Zakład Ubezpieczeń Społecznych ma obowiązek wydać decyzję o prawach do świadczeń z funduszu alimentacyjnego. I tu zaczęły się schody.
- ZUS nie wydaje decyzji, nie płaci i nie odpowiada na moje pisma - opowiada Barbara Wodnicka. - Kiedy rozmawiałam z naczelnikiem w ZUS usłyszałam tylko, że dziecka nie ma w kraju, więc nie będą płacić. Ale przecież i córka, i wnuczek są tu na stałe zameldowani. Tu mają swoje rzeczy, ubrania, zabawki, meble. Czasowo przebywają za granicą u rodziny, córce niedługo kończy się urlop dziekański, jaki sobie wzięła na wyjazd. Wrócą tu.
Bogumiła Ważna, naczelnik Wydziału Alimentów we wrocławskim ZUS, zapewnia, że pani Kurnicka otrzyma wszystko, co jej się należy. A w tej sprawie ZUS nie przekroczył żadnych terminów. - Decyzja już jest. Powinna ją otrzymać w ciągu 10 dni. Po decyzji będą pieniądze – twierdzi Bogumiła Ważna.
Elżbieta Guzowska