PolskaPielęgniarka nie pozwoliła być przy umierającym ojcu

Pielęgniarka nie pozwoliła być przy umierającym ojcu

W krakowskim szpitalu im. Żeromskiego pielęgniarka nie pozwoliła synowi pożegnać umierającego ojca w chwili śmierci, bo odwiedziny jak tłumaczyła należy zakończyć po godz. 20. Pacjenta pozostawiono na ostatnie chwile jego życia samotnego wśród obcych osób.

24.02.2009 | aktual.: 24.02.2009 07:54

Będąc w krytycznym stanie rano zmarł. Tymczasem ponad tydzień temu w tej samej lecznicy o godz. 3.30 nad ranem 21-letnia kobieta pod wpływem narkotyków porwała noworodka i wyniosła go w sportowej torbie. Dyrekcja "Żeromskiego" wówczas zarzekała się, że zgodnie z normami szpital powinien być otwarty przez 24 godz. na dobę. Okazuje się, że nie dla wszystkich.

- Do dzisiaj jestem w szoku - mówi Maria Rokicka ze wsi Krzelów, żona zmarłego. - Nie odwrócimy już niczego, ale niech lekarze zastanowią się co należy zrobić, by już nigdy nie dochodziło do takich sytuacji. Mam nadzieję, że inni nie będą musieli przeżywać tego, co my- kwituje Pani Maria. Spróbowaliśmy odtworzyć wydarzenia tego wieczoru. 18 stycznia b.r. II oddział chorób wewnętrznych. 84-letni Edward po dwóch udarach mózgu jest w ciężkim stanie. Leży w szpitalu już dwa tygodnie. Przy nim jest cała czas jego żona i syn.

Tego dnia mężczyzna poczuł się gorzej. Lekarze stwierdzają, że stan jest krytyczny. Rodzina chce być cały czas przy umierającym. Po godz. 20 pielęgniarka stanowczym głosem prosi o opuszczenie sali, tłumacząc, że czas odwiedzin już się skończył. Na prośby syna i innych pacjentów zostaje głucha. Bliscy chorego grzecznie słuchają poleceń pracownicy oddziału i wychodzą. Rano Edward Rokicki umiera.

Rodzina po jego śmierci nie była w stanie zajmować się pisaniem skarg. Zachowanie pielęgniarki oburzyło jednego z chorych, który był świadkiem wydarzeń. To on napisał list do Tomasza Filarskiego, Rzecznika Praw Pacjenta w małopolskiej filii Narodowego Funduszu Zdrowia. - Dotychczas nie otrzymywałem takich skarg, jestem wstrząśnięty tragedią tych ludzi - komentuje Filarski. Co nie oznacza, że problemu nie ma. Nikt z nas po śmierci bliskiego nie ma czasu na pisanie zażaleń - podkreśla rzecznik.

Tymczasem uniemożliwienie synowi towarzyszenia ojcu w ostatnich chwilach jego życia, zwłaszcza w sytuacji, kiedy widać silne więzi łączące umierającego z rodziną, może zostać odczytane jako złamanie norm etycznych . To właśnie w Kodeksie Etyki Pielęgniarki widnieje zapis - Pielęgniarka/położna powinna dołożyć wszelkich starań, aby zapewnić pacjentowi humanitarną opiekę terminalną, godne warunki umierania wraz z poszanowaniem uznawanych przez niego wartości. Zgadza się z tym ks. Stanisław Wysocki, pomysłodawca akcji "Samarytanin Roku". - To nie były żadne odwiedziny, tylko czuwanie przy umierającym - zwykły ludzki zwyczaj - i w takie momenty zapomina się o jakichkolwiek regulaminach - komentuje ks. Wysocki. - Oczywiste jest, że solidarność obecnych jest wręcz niezbędna!

Co na to dyrekcja? Andrzej Ślęzak, szef szpitala im. Żeromskiego, twierdzi, że również ubolewa nad tym wydarzeniem. Zgadza się ze wszystkimi zarzutami. - Posypię głowę popiołem, bo nie mieliśmy prawa wyrzucać rodziny pacjenta - powiedział "Gazecie Krakowskiej". - Jest dla mnie to szczególnie bolesne, bo zajmuję się od dawna zagadnieniem śmierci w lecznicy, jestem współautorem projektu "Godne umieranie w szpitalu". Zgodnie z jego założeniami pielęgniarka powinna była zachować się zupełnie inaczej - dodaje Ślęzak.

Leszek Gora, rzecznik praw pacjenta i jednocześnie rzecznik prasowy szpitala im. Żeromskiego wielokrotnie podkreślał, że kilka lat temu wprowadził jako jedyny w Krakowie ankiety, w których chorzy mogą anonimowo wypowiadać się o poziomie opieki lekarskiej. Dowiedzieliśmy się, że autor listu do NFZ opisał również dramat Rokickich w takiej ankiecie. Dyrekcja jednak zajęła się tę sprawą dopiero po apelu Tomasza Filarskiego. Wszystko wskazuje na to, że ankietą nikt w nowohuckim szpitalu się nie zainteresował. Choć Leszek Gora tłumaczy, że wykrył tę sprawę dosłownie jeden dzień przed dotarciem do szpitala listu z NFZ. - Natychmiast zareagowałem, zgłaszając problem dyrekcji - relacjonuje Gora.

W "Żeromskim" działa także komisja ds. etyki. Lekarze i pielęgniarki z II oddziału chorób wewnętrznych na najbliższym jej posiedzeniu będą się tłumaczyć z sytuacji. Nie mają co liczyć na nagrody i awanse w najbliższym czasie. Dyr. Ślęzak zaznacza jednak, że jest to pierwszy i jedyny taki przypadek na 32 tys. hospitalizacji rocznie. - Kieruję lecznicą przez dziesięć lat , w tym czasie zaopiekowaliśmy 300 tys. chorymi i nigdy nie zdarzyło się podobnych sytuacji. Zdaniem Adama Saundauera, prezesa stowarzyszenia pacjentów Primum Non Nocere, zachowanie pracowników nie ma żadnego wytłumaczenia. -Lekarz lub siostra powinni kierować się w pierwszej kolejności sercem, a nie regulaminem - apeluje Adam Saundauer. - W szpitalu umierają ludzie i każdy z nich powinien dołożyć wszelkich starań, by mogli odejść godnie. (kab)

Anna Górska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)