Kiedy Pasza otworzył oczy, czuł jeszcze buzującą we krwi adrenalinę. Serce łomotało jak szalone. W głowie tętniła jedna myśl: Zabić! Zabić! Zabić!
Od redakcji: Dziennikarka Wirtualnej Polski Tatiana Kolesnychenko oraz fotoreporter Maciej Stanik współpracujący z naszą redakcją, otrzymali Nagrodę im. Dariusza Fikusa za Dziennikarstwo Najwyższej Próby. Jury konkursu uhonorowało ich za cykl reportaży poświęconych wojnie w Ukrainie. Przypominamy jeden z nich: "Piekło w głowie".
***
1. SZEŚĆ NOŻY
Jeśli chcesz żyć, musisz zabić.
Wtedy Pasza usłyszał krzyk. Nagle zamiast rozbitej wsi w Donbasie zobaczył szpitalną salę, nóż w swojej dłoni i przerażoną żonę. Ostrze zatrzymało się tuż przy jej piersi.
Ściany zawirowały. Płuca nie były w stanie nabrać powietrza, a całe ciało zaczęło drżeć. Przybiegł personel. Już nauczony i przygotowany, by jak najszybciej podać zastrzyk uspokajający.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Świst kul nie ustawał. Krwawe walki pod Bachmutem
Ataki paniki, flashbacki, dręczące koszmary. Wojna wyniszcza ukraińskich żołnierzy fizycznie i psychicznie. Po półtora roku brutalnych walk wielu z nich znalazło się na granicy wyczerpania.
Pasza: Kiedy odzyskałem świadomość, byłem zdruzgotany. Próbowałem tłumaczyć, że po powrocie z frontu nie mogę spać bez noża. Żona wysłuchała. Powiedziała: potrzebujesz pomocy. Nie protestowałem.
Jeszcze tego samego dnia Paszę przyjęto do zamkniętego szpitala psychiatrycznego.
- Przypominał więzienie. Ochrona, zamki, kraty w oknach. Przeszukali moje rzeczy. Zabrali sześć noży.
2. PACJENCI Z PIEKŁA
- Noże to nic – mówi dr Antonina Andrienko, blondynka o łagodnym uśmiechu. – Znajdowałam pistolety pod poduszką i granaty w bieliźnie. Moi pacjenci trafiają tu prosto z piekła na froncie. Broń daje im poczucie bezpieczeństwa.
Dr Andrienko jest szefową oddziału jednego z największych szpitali psychiatrycznych w Kijowie (zasady bezpieczeństwa zabraniają nam podawać dokładnych nazw placówek, w których są leczeni żołnierze - przyp. red.). Od początku rosyjskiej inwazji wraca do domu tylko w weekendy. W ciągu tygodnia woli spać na wąskiej kanapie w swoim biurze.
- Pracy jest dużo, nie ma sensu tracić czas na dojazdy – mówi. I dodaje: - Nikt z nas nie był przygotowany na taką skalę problemu.
Wojna wyniszcza ukraińskich żołnierzy fizycznie, ale także psychicznie. Ataki paniki, flashbacki (gwałtowne i do złudzenia realistyczne wspomnienia), dręczące koszmary, poczucie winy ocalałego – to stale powtarzające się objawy u powracających z frontu.
Lekarze nie są pewni, jak wielkie spustoszenie wojna zostawi w umysłach ukraińskich żołnierzy. Ale po półtora roku brutalnych walk wielu z nich znalazło się na skraju wyczerpania psychicznego.
Dr Andrienko: Niemal wszystkie szpitale psychiatryczne w Ukrainie musiały w szybkim czasie otworzyć nowe oddziały albo powiększyć liczbę łóżek. Czasem nawet trzykrotnie.
3. DYWANIK U ZEŁENSKIEGO
Kola: - Hostomel, Charków, Bachmut. A teraz hop i jestem w psychuszce. Jak się podoba taka historia? Nadal jestem bohaterem?
Dwa metry wzrostu, szerokie barki, dłonie jak bochny chleba. Walczył w 2014 roku. Od 2022 r. w oddziałach wywiadu wojskowego (HUR).
Kręci się nerwowo po szpitalnej świetlicy.
- Historia jest krótka. Przyleciał pocisk czołgowy. Bum. Dwa dni z uszu krew leciała. Zamknięty uraz czaszki. Bóle głowy, świst w uszach. Zaniki pamięci, ataki paniki, napady agresji. I proszę bardzo, jestem tutaj.
Gdybym zaczął opowiadać, co tam się działo, wezwaliby mnie na dywanik do Zełenskiego.
Pasza: To śmiało, mów. Nie chcesz? To ja opowiem.
Najdłuższy bój trwał dziewięć dni. Oni napiep...ają ze wszystkiego. Najpierw wjeżdżały dwa czołgi. Potem w ruch szły moździerze. Za nimi lotnictwo, potem artyleria. Ziemia drży, drzewa podskakują razem z korzeniami. A ty przez osiem godzin leżysz twarzą w ziemi, bo odpowiedzieć nie ma czym.
Po Soledarze z naszej brygady (ok 700 ludzi) wróciło tylko dziesięć procent. Ktoś zginął. Ktoś popełnił samobójstwo. Jedno widziałem na własne oczy. Okop. Ostrzał. On (26 lat) odkłada karabin. Żegna się i idzie prosto pod moździerze. Nie biegnie, idzie kilka metrów. Rozerwane ciało opada na ziemię.
Po prostu miał dosyć.
Kiedy żołnierz jest zmęczony, ginie on albo ktoś inny. Oficer wychylił parę kieliszków. Zaczął gnoić żołnierza. Ten rzucił w niego granatem. Poszedł siedzieć.
Każdy radzi sobie, jak może. Na froncie jest wszystko: alkohol, narkotyki.
Tu na początku dostawałem 13 tabletek dziennie. Antydepresanty, przeciwlękowe, nasenne. Białe, żółte, powlekane, w kapsułkach. Po śniadaniu, do obiadu, przed snem. A i tak uciekałem z oddziału, żeby przespać się w krzakach. Nie mogłem znieść zamkniętego pomieszczenia.
A potem psychiatra pyta: jak się czujesz, w porządku?
A czym jest "w porządku?" Dla pana doktora - chodzić pięć dni w tygodniu do pracy. Dla mnie - zabijać. Z bliska, bo pracowałem w zwiadzie, w szarej strefie, na terytorium wroga. Widziałem ich twarze. Bałem się i czułem podniecenie. Nie ma nic seksowniejszego niż walka wręcz. Oni są orkami, nie-ludźmi. Tylko czemu teraz mam poczucie winy?
4. ZDJĘCIA W TELEFONIE
Ołeksij: 21 lat, postura nastolatka. W papierach: zespół stresu pourazowego, zamknięty uraz czaszki. Cierpi na bóle głowy i ciągły świst w uszach, który nasila się podczas zmian pogodowych.
- Szybko się męczę, popadam w apatię. Pamięć jest do niczego. Ciągłe gubię telefon. Idę gdzieś, zapominam po co.
Wszystko wylatuje z głowy, tylko nie ten obraz. Ciągłe tam jest, tuż pod powiekami:
Obwód charkowski, początek września 2022 roku. Wieje przyjemny, chłodny wiatr. Na niebie wisi olbrzymi księżyc w pełni. Jasno, jakby ktoś latarką z góry świecił.
Bez świstu, bez zapowiedzi nagle wybuch. Cięcie. Słyszę krzyki: "Moja noga!". Rozpoznaję głos Dani. Przyjaźnimy się, od roku razem w wojsku.
Dania krzyczy, próbuję ruszyć w jego kierunku.
Ile mi to zajęło? Minutę? Dwie? Kiedy dopełzłem, Dania już milczał. Wykrwawił się. Popatrzyłem na jego wykrzywioną twarz. Zamknąłem mu oczy.
Potem o nim nawet w gazetach pisali. Pokażę pani, o tu jest jego zdjęcie. Miał 22 lata. Nie mogłem pojechać na jego pogrzeb, nie puścili mnie. A tu proszę, inni z mojego oddziału. Mogę tak przewijać cały dzień. Oni nie żyją, a ja oglądam nasze zdjęcia w telefonie. To ryje beret.
5. KAWAŁKI CIAŁ
Maksym co noc śni ten sam sen.
Z tamtego dnia pamięta ciemność. I ziemię. Lekka jak rozpuszczalna kawa. Wpadała do nosa i ust, kiedy próbował złapać wdech. A oddychało się ciężko. Ciało bezwładne, przygniecione ciężarem. On na samym dnie okopu. Zasypany, jak w grobie.
Chwilę wcześniej skoczył tam jako pierwszy, reszta chłopaków została na zewnątrz. Potem był wybuch, ciemność, ziemia w nozdrzach i ustach.
Cięcie.
Kiedy się dźwignął i zaczął zgarniać z siebie ziemię, wraz z nią spadły kawałki ciał. Dookoła były tylko resztki. Nogi bez tułowia. Plecy urwane razem z płytą kamizelki. Rozpruty brzuch, z którego wystawała lufa karabinu.
Maksym: Wtedy o niczym nie myślałem. Jest wojna, są straty. Racjonalizujesz.
Wrócił do bazy. Następnego dnia znowu miał iść na zadanie. Ale dowódca tylko na niego spojrzał.
"Do lekarza i to już".
- Zbadali mnie. Ciężki uraz czaszki. Szpital na zachodzie Ukrainy. Po kilku dniach zaczęło się piekło. Noc w noc wracałem do tamtego okopu, znowu leżałem przygnieciony kawałkami ciał. Słyszałem krzyki, czułem smród spalonego mięsa.
Budziłem się z krzykiem, zlany zimnym potem. Bałem się zasypiać. W ciągu dnia szedłem do parku. Siadałem na ławce, patrzyłem jak ludzie wyprowadzają takie małe, fikuśne pieski.
W nocy te pieski przedzierały się do okopu. Odgryzały kawałki mojego ciała. Zrywałem się z łóżka, biegłem przed siebie.
W końcu zadzwoniłem do dowódcy. Powiedziałem: Mnie pizdiec. Bez tabletek nie daję rady włożyć munduru.
Potem był szpital psychiatryczny. Obdarty, ponury, z kratami w oknach. Czułem ulgę.
6. WNĘTRZE ZALANE BETONEM
Ołeksij: Przekroczyliśmy granicę, zajrzeliśmy śmierci głęboko w oczy. Czy po czymś takim możliwy jest powrót do normalnego życia?
Wychodzisz na miasto. Hałas, tłum, samochody. Wszystko rozprasza, przeraża. Stajesz na środku ulicy i nie pamiętasz, po co w ogóle wyszedłeś. Kim jesteś? Jesteś w ogóle człowiekiem? Nic nie czujesz. Jakby wnętrze betonem zalało. Pustka, nic.
Ludzie siedzą w kawiarniach, śmieją się, bawią, jeżdżą drogimi samochodami. Jakby tu nie było wojny. A ty nagle masz flashback: ciało dowódcy z urwaną głową.
Myślisz o chłopakach, którzy wciąż w okopach. Oni siedzą po kolana w błocie, a tu kwitnie życie towarzyskie. Nikt nie szanuje weteranów.
W środku się gotuje.
Czujesz strach, dochodzi z samej głębi. Ręce mdleją, serce piecze. Oddychasz szybciej, atak coraz bliżej. Musisz uciekać. Zaryć się pod ziemią. Wyskoczyć ze skóry.
Maksym: Napady paniki są podstępne. Przychodzą, kiedy najmniej się ich spodziewasz. W domu, w autobusie, z kumplami na rybach.
Szedłem obok kwiaciarni. Poczułem słodki zapach kwiatów. Nagłe zamienił się w odór rozkładu. W oczach zrobiło się ciemno. Zobaczyłem kwiaty i grób z moim nazwiskiem.
Pasza: Najgorsze są halucynacje słuchowe. Czasem słyszę krzyki, a czasem jak czołg uruchamia silnik. Zaraz odda wystrzał. Mam sekundy, żeby się ukryć.
7. KOMPANIA BRACI
Profesor Oleg Czaban od 2014 roku bada PTSD u ukraińskich wojskowych.
- Łatwo spalić się, pracując z żołnierzami. Oni mają w sobie magię realizmu. Właśnie wrócili z miejsca, w którym się umiera i zabija. Wciąż pachną prochem, mają na sobie krew towarzyszy.
Dlatego uczę swój personel: nie nurkujcie w ich wojnę. Ich przeżycia są silniejsze niż jakiekolwiek wasze doświadczenie. Przeciągajcie ich w cywilne życie. Pytajcie o dzieci, żonę, psa. Bo wielu z nich na froncie stworzyło nowe życie. Minęło ponad półtora roku. Rodziny tracą kontakt, małżeństwa się rozsypują. Bliscy stają się obcy, a obcy bliżsi niż rodzina.
Żołnierze walczący w Afganistanie czy Iraku często nie rozumieli, o co ryzykują życiem. Tu każdy wie, jaka jest stawka. W tym leży specyfika ukraińskiego PTSD. Większość żołnierzy chce wrócić na front. Mieliśmy pacjenta, który na skutek urazu czaszki doznał amnezji wstecznej. Wytarł z pamięci wszystko, co było przed wojskiem. Nie poznawał rodziców, ale pamiętał, jak złożyć karabin.
Pracowaliśmy nad nim, stosując różne metody. Kiedy poczuł, że pamięć zaczęła wracać, uciekł. Napisał list. Było tam bardzo interesujące zdanie: "Jestem wdzięczny za przywrócenie mi pamięci, ale nie chcę wracać do poprzedniego życia. Moje miejsce jest na froncie, chcę być z moimi braćmi".
8. GRANAT NA KIBLU
Pasza: Nikt nie mówi, że wojna to tylko zło i okrucieństwa. Są dobre momenty. Chłopaki są bliżsi niż rodzina. To dla nich się wraca na front, nie przez patriotyzm.
Nikt inny nie widział, jak podczas ostrzału lądujesz w kałuży własnego moczu. Z nikim innym nie jadłeś z jednej miski, nie wymieniałeś się bielizną. Z mamą jako dziecko nie spałeś tak blisko, jak z nimi na podłodze jakiejś chaty w Donbasie.
Na froncie wszystko, co fizyczne i co stanowi w normalnym życiu tabu, jest naturalne.
W ciągu jednej doby możesz przeżyć skrajną euforię albo paniczny strach. Oni cię rozumieją. Czasem żartują. Okrutnie. Siedzisz na kiblu, otwierają się drzwi. Ktoś wrzuca granat bez ładunku. Bum. Rechot. Wkurzasz się, a zaraz to mija.
Cały czas o nich myślę. Wyobrażam sobie, jak opowiadam im dowcipy.
9. KIELISZEK, POTEM JESZCZE JEDEN
Andrij: Na froncie nie piłem. Problem zaczął się, kiedy wróciłem. Cisza w Kijowie była niepokojąca. Tam ciągłe coś wybuchało, bliżej, dalej, cały czas. Tu nic. Dziwnie. Na pewno coś szykują niedobrego.
Ręce drżą, ciśnienie skacze. Strach większy niż pod Bachmutem. Wypijałem kieliszek, potem jeszcze jeden. Mięśnie się rozluźniały.
Wład: Adrenalina jest jak narkotyk. Kiedy ją odstawiasz, szukasz zamienników. Alkohol zawsze jest pod ręką. Nawet nie zauważasz, jak zamieniasz jedno na drugie.
Pierwsze dni się cieszyłem. Dom, żona, dzieci. Potem wszystko było nie tak. Każdy dźwięk irytował, ciało w stanie ciągłego czuwania.
Wyrywasz się z domu, idziesz na piwo ze starymi kumplami. Ględzą bez sensu. Samochody, dziewczyny, praca. Co oni wiedzą o życiu? Nie ma o czym z nimi gadać.
Życie ma wartość, kiedy dookoła wybuchają pociski. Kiedy ziemia leci na szybę, na poboczu leżą trupy, a ty ciśniesz gaz do dechy i rechoczesz jak nienormalny. Adrenalina wysadza cię w kosmos.
Żegnasz się i pędzisz do domu. Po drodze kupujesz parę piw. Otwierasz, czujesz ulgę. Telefon mruczy. Chłopaki przesłali filmik z frontu. Serce bije szybciej. Pociągasz łyk, potem jeszcze jeden. Oglądasz w kółko. Znowu czujesz, jakbyś był tam.
Krew buzuje, energia rozpiera. Bierzesz łyka, otwierasz laptop. Za pieniądze z wojska kupujesz żonie telefon. Najdroższy. I aparat z zestawem obiektywów. Najdroższe zabawki dla dzieci.
Rano nie pamiętasz, jak skończył się poprzedni wieczór. Czujesz smutek, otwierasz piwko. Oglądasz wideo. Łzy ciekną po policzkach. Oni tam, w okopach. Ty, tu na kanapie. Komu jesteś potrzebny? Chciałbyś się schować gdzieś w głębokiej, ciemnej dziurze. Zniknąć.
Otwierasz kolejne piwo. Patrzysz na Facebooka żony. Na pewno cię zdradza. Ona krzyczy, żebyś dał spokój. Ale ty chcesz wiedzieć, czy spała z tamtym. Mocniej ściskasz jej nadgarstki. Ona ucieka. Dzieci u dziadków.
Ty bierzesz łyka. Butelka jest pusta. Pieniądze się kończą. Zanosisz do lombardu telefon, aparat, obiektywy. Jeszcze łyk i kolejny. Poczujesz się lepiej?
Zapadasz w sen. Wieś jak teraz każda inna w Donbasie. Kupa gruzów. Idziesz przez te ruiny. W zniszczonych kuchniach siedzą trupy.
Budzisz się przerażony.
10. BOHATER NIE IDZIE DO PSYCHUSZKI
Gabinet dr Antoniny Andrienko jest mały, ciasny i przypomina muzeum wojny. Na biurku i półkach łuski od nabojów, odłamki rakiet. Na ścianie zdjęcia pacjentów.
- Niektórzy wracali tu tak często, że zaczęliśmy się przyjaźnić. Wiem wszystko o nich, o ich rodzinach.
Oddział, którym zawiaduje dr Andrienko, powstał w 1959 roku. Specjalnie dla weteranów II wojny światowej. Potem był Wietnam, Kuba, Afganistan, Czeczenia, Kosowo.
- Leczenie psychiatryczne było stygmą. Nie mówiliśmy o PTSD, tylko o zaburzeniach pamięci, wahaniach nastojów. Najciężej było z weteranami po Afganistanie. To byli 18-, 19-letni chłopcy. Nie chcieli się leczyć. Mówili: jesteśmy młodzi, znajdziemy pracę, ożenimy się, wszystko się ułoży.
Ale trauma nie znika. Nie spali po nocach, mieli flashbacki. Żony ich nie rozumiały, w pracy pojawiały się kłopoty. Popadali w alkoholizm. W końcu lądowali na ulicy.
Potem był 2014 rok, wojna w Donbasie. O PTSD dużo się mówiło. Ale głównie w kontekście kolejnej tragedii. To seria samobójstw wśród weteranów (do 2018 roku odnotowano 554 przypadki), to samospalenie w centrum miasta, to zabójstwo w afekcie.
Po pomoc przychodzili nieliczni. Pobyt w "psychuszce" nie pasował do munduru bohatera. Większość cierpiała w milczeniu. Do dr Andrienko trafiały głównie najcięższe przypadki:
Wykastrowany przez separatystów lekarz urolog. Major SBU, torturowany i gwałcony. Stracił mowę, cofnął się do poziomu sześciolatka.
Co będzie teraz? Nie ma tabletki, która wszystkich uleczy.
W Ukrainie powstają kolejne nowoczesne ośrodki rehabilitacji. Oprócz psychoterapii oferują jogę, akupunkturę, stymulację elektryczną, hipoterapię, aquaterapię...
Ale liczba miejsc jest ograniczona, pobyt trwa parę tygodni, po czym większość żołnierzy wraca na front.
Ksenia Woznicyna, dyrektorka jednego z takich ośrodków:
Nikt nie wie, jak długo będzie trwała wojna i jak wielu żołnierzy wróci z PTSD. Ale już teraz widzimy "epidemię" urazów czaszki. Artyleria jest używana tak powszechnie, że praktycznie każdy żołnierz doświadczył różnego stopnia wstrząśnienia mózgu. Niektórzy wielokrotnie. Te urazy są niewidoczne, ale wpływają na działanie ośrodka nerwowego. Mogą być przyczyną napadów gniewu, agresji, chwiejności emocjonalnej, depresji, myśli samobójczych.
11. "CHCIAŁBYM POCZUĆ COKOLWIEK"
Ołeksij: Czuję się jak ocalały. Ale nie widzę przyszłości. Dziewczyny mnie nie interesują, nie oglądam się. Czasem tylko chciałbym coś poczuć. Cokolwiek.
Wrócę do domu, ale jeśli mi każą, znowu pojadę na front.
Pasza: Już nie zrywam się w nocy, kiedy wyje alarm przeciwlotniczy. Ale wciąż nie mogę spać przy wyłączonym świetle. Teraz próbuję odbudować relację z żoną. Psychicznie i fizycznie, bo leki zrobiły swoje. Dopiero teraz znowu mogę. Mam szczęście, jest wyrozumiała.
Wład na front już nie wróci. Miał wrodzoną wadę serca, a teraz lekarze wykryli, że zastawka się nie domyka. – Muszę znaleźć pracę. Wykupić rzeczy żony, które zastawiłem w lombardzie. A dalej? Kto wie, może zostanę instruktorem w wojsku. Nadal noszę na kurtce szewrony mojego oddziału. Dają mi poczucie bezpieczeństwa.
Andrij: Zrobię wszystko, żeby wrócić na front. Skończę odwyk. Wóda to pikuś w porównaniu z uzależnieniem od adrenaliny. Ciągnie mnie do chłopaków. Tam wystarczy jedno spojrzenie. Oni rozumieją mnie bez słowa.
***
W czasie kiedy przygotowywaliśmy ten reportaż, 21-letni Ołeksij wrócił do swojej jednostki. Za parę dni ma wyruszyć do Awdijiwki. Andrij zakończył odwyk i ubłagał dowódcę, by przyjął go z powrotem. Co prawda służy obecnie na tyłach (w Kramatorsku), ale i tak mówi, że jest lepiej niż w Kijowie. Z Maksymem nie udało nam się ponownie skontaktować - wykasował swoje profile z mediów społecznościowych.
Tekst: Tatiana Kolesnychenko, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zdjęcia: Maciej Stanik