Peter Singer: Zakaz burkini i co dalej?
We Francji wiele mówiono o tym, że akceptowanie burkini na plażach to ciche przyzwolenie na ucisk kobiet. Wymaganie, aby kobiety zakrywały głowy, ramiona i nogi, podczas gdy od mężczyzn się tego nie wymaga, to forma dyskryminacji. Ale gdzie mamy postawić granicę? Jakie zastosować rozróżnienie między powszechnie przyjętą normą, że kobiety zakrywają biust (czego również nie wymaga się od mężczyzn) a wymaganiem od nich, żeby zakrywały inne części ciała, jak tego wymagają niektóre religie, jak np. Islam? - pisze Peter Singer. Artykuł w języku polskim ukazuje się wyłącznie w WP Opiniach, w ramach współpracy z Project Syndicate.
23.09.2016 18:50
Moi rodzice przybyli do Australii jako uchodźcy, uciekając przed nazistowskimi prześladowaniami po zajęciu Austrii przez Hitlera. Przybyli do kraju, w którym presja na asymilację imigrantów była duża i wymagano dostosowania się do dominującej kultury anglosaskiej. Kiedy rodzice rozmawiali po niemiecku w tramwaju, słyszeli od współpasażerów: "tutaj mówi się po angielsku!"
Tego typu praktyki asymilacyjne już od dawna nie są częścią oficjalnej polityki rządu. Zostały zastąpione przez ideę multikulturalizmu, zgodnie z którą zachęca się imigrantów, aby zachowywali swoje tradycje i języki. Burkini, czyli strój kąpielowy, który zakrywa ciało od stóp do głowy, odsłaniając jedynie twarz, jest jednym z aspektów multikulturalizmu. Został zaprojektowany przez muzułmankę z Sydney, która stworzyła go z myślą o praktykujących muzułmańskich dziewczynkach. Chciała, aby mogły wspólnie z innymi dziećmi bawić się nad morzem - gry plażowe to ważna część australijskiego lata.
Australijczykom trudno pojąć, dlaczego niektóre nadmorskie miasta we Francji chcą wprowadzić zakaz burkini. Bez kostiumów kąpielowych zgodnych z wymaganiami wiary, praktykujące rodziny zwyczajnie nie pozwolą dziewczynkom iść na plażę. Zakaz przyczyniłby się więc do wzmocnienia podziałów etnicznych i religijnych, a nie ich osłabienia.
Zakazy burkini we Francji (z których niektóre zostały już odrzucone przez francuskie sądy) są tylko jednym z wielu ograniczeń wprowadzonych we Francji odnośnie ubioru. Uczniowie szkół publicznych nie mogą nosić widocznych symboli religijnych, co z reguły jest interpretowane jako zakaz noszenia chust przez muzułmanki, a także jarmułek przez żydowskich chłopców; nie można również nosić wyraźnych krzyży. Noszenie burki i nikabu, które zasłaniają całą twarz kobiety, jest zakazane w miejscach publicznych na terenie całej Francji.
Francja jest często postrzegana jako wyjątkowy przypadek z racji na swoją długą tradycję rozdziału Kościoła od państwa. Tymczasem w zeszłym miesiącu minister spraw wewnętrznych Niemiec, Thomas de Maizière, zgłosił projekt zakazu noszenia burki w miejscach publicznych takich jak biura rządowe, szkoły, uniwersytety i sale sądowe - co pokazuje, że taki zakaz może potencjalnie zostać przyjęty również poza Francją. Jak powiedział de Maizière, jest to kwestia "problemu z integracją", w czym zawtórowała mu kanclerz Angela Merkel: "z mojego punktu widzenia kobieta, która jest całkowicie zasłonięta nie ma prawie żadnych szans na integrację".
Widzimy więc, że trend w kierunku asymilacji postępuje; pytanie brzmi, jak daleko to się posunie. Czy państwo, które przyjmuje imigrantów powinno również pozwolić im zachować wszystkie religijne praktyki - nawet te, które są sprzeczne z wartościami wyznawanymi przez większość społeczeństwa?
Prawo do własnych praktyk kulturowych czy religijnych nie może być absolutyzowane. Może być respektowane do póty, dopóki nie zaczyna się w ten sposób krzywdzić innych grup. Weźmy przykład edukacji: dzieci muszą się uczyć i nawet jeśli dane państwo pozwala na edukację domową, rząd musi wyznaczyć standardy wiedzy i umiejętności, które mają być przekazane uczniom. W przypadku radykalnych praktyk, jak np. w sprawie okaleczenia narządów płciowych (po to, aby nie odczuwać przyjemności z seksu) większość społeczeństwa zgodnie odrzuca możliwość tolerowania tradycji i obyczajów imigrantów.
We Francji wiele mówiono o tym, że akceptowanie burkini na plażach to ciche przyzwolenie na ucisk kobiet. Wymaganie, aby kobiety zakrywały głowy, ramiona i nogi, podczas gdy od mężczyzn się tego nie wymaga, to forma dyskryminacji. Ale gdzie mamy postawić granicę? Jakie zastosować rozróżnienie między powszechnie przyjętą normą, że kobiety zakrywają biust (czego również nie wymaga się od mężczyzn) a wymaganiem od nich, żeby zakrywały inne części ciała, jak tego wymagają niektóre religie, jak np. Islam?
Kolejna wątpliwość, to czy zakazując religijnego ubioru w szkołach państwowych faktycznie wspieramy integrację. Dopóki religijne stroje są dozwolone w prywatnych szkołach, jedynym skutkiem takiego prawa będzie to, że praktykujący żydzi i muzułmanie będą posyłać dzieci do prywatnych szkół. Jeśli faktycznie chcemy świeckiego, zintegrowanego społeczeństwa, należałoby raczej wymagać, żeby każde dziecko szło do państwowej szkoły. Ale w większości zachodnich społeczeństw ten postulat dawno przepadł.
Skoro społeczeństwo ma być czymś więcej niż tylko zbiorem jednostek czy grup żyjących we wspólnych granicach, powinniśmy oczekiwać takiego poziomu integracji, który pozwoli ludziom wspólnie przebywać i pracować. Powinniśmy odrzucić relatywizm kulturowy - tu wystarczy podać przykład okaleczania narządów płciowych kobiet aby wykazać, że nie wszystkie praktyki kulturowe są akceptowalne. Społeczeństwo ma prawo powiedzieć imigrantom: "jesteście tu mile widziani i zachęcamy was do zachowania i promocji wielu aspektów waszej kultury, ale są pewne wartości, które to wy musicie uszanować".
Trudne pytanie, na które musimy sobie odpowiedzieć, to jak określimy te nasze najważniejsze wartości. Zasada niekrzywdzenia innych to oczywiste minimum, ale równouprawnienie kobiet i mężczyzn również powinno znaleźć się na tej liście. Sprawa się jednak komplikuje, kiedy kobiety w imię swojej wiary same akceptują narzucone im ograniczenia. Możemy uznać, że są ofiarami represyjnej ideologii, ale Islam nie jest jedyną religią która uczy, że rola kobiety jest znacząco inna od roli mężczyzny.
John Stuart Mill, wielki dziewiętnastowieczny liberał, uważał że społeczeństwo powinno stosować prawo karne jedynie w tym celu, aby nie dopuścić do wyrządzenia krzywdy. Nie był jednak zdania, że państwo powinno być neutralne względem różnych kultur - wręcz przeciwnie, sądził, że społeczeństwo może na wiele sposobów walczyć z przesądami, edukować obywateli i zachęcać ich do aktywnego poszukiwania własnego sposobu na życie.
Mill poradziłby nam, że jeśli damy imigrantom wystarczającą ilość czasu, aby swobodnie się uczyli i poznali różne style życia, podejmą świadome, dobre decyzje. Biorąc pod uwagę, że w zasadzie nie możemy zaufać innym rozwiązaniom, które politycy mają do zaoferowania, zdaje się że powinniśmy chociaż spróbować skorzystać z tej porady.
_Peter Singer - profesor bioetyki, wykłada na uniwersytetach Princeton i Melbourne. Autor książek, m.in. "Wyzwolenie zwierząt", "Etyka praktyczna", "Etyka, a to, co jemy". W 2013 r. Instytut Gottlieba Duttweilera uznał go za trzeciego najbardziej wpływowego współczesnego myśliciela. _
Copyright: Project Syndicate, 2016