Petelicki: zabici w Iraku do marca służyli w GROM-ie
Dwaj byli żołnierze GROM-u, pracujący dla
zajmującej się ochroną firmy Blackwater USA, którzy zginęli w
sobotę w ostrzale konwoju w Bagdadzie, jeszcze do marca tego roku
pracowali w GROM-ie - powiedział były dowódca
jednostki gen. Sławomir Petelicki.
08.06.2004 17:45
"To byli znakomici żołnierze. Obaj mieli po trzydzieści kilka lat, byli żonaci. Jeden zostawił trzyletniego synka. Działali w Iraku w jednostce GROM jeszcze do marca tego roku. Tam firma Blackwater zaproponowała im służbę" - dodał.
Podkreślił, że Blackwater jest właściwie częścią departamentu obrony Stanów Zjednoczonych. "Jest to firma stworzona przez byłych komandosów przy pomocy ministerstwa obrony. Jest to forma dbania o żołnierzy sił specjalnych. Oni są bardzo wartościowi i władze nie chcą stracić ich z oczu" - wyjaśnił.
Były szef GROM-u powiedział, że żołnierze w tego typu firmach biorą udział w bardzo ryzykownych akcjach, ale są dobrze opłacani. "W GROM-ie jest niepewność. Sztab Generalny ostatnio przyznał, że z jednostki odeszło 100 żołnierzy, a przyjęto 102. Szkolenie wynosi minimum 5 lat, a do ratowania zakładników - 7 lat. Od przyjęcia nowych żołnierzy minie więc co najmniej pięć lat, zanim będą oni do użycia. Strata 100 żołnierzy GROM-u, w tym wybitnych pilotów, to jest bardzo duża strata" - podkreślił gen. Petelicki.
Żołnierze zginęli w ostrzale konwoju w Bagdadzie w sobotę. Do zamachu przyznał się najgroźniejszy dziś terrorysta w Iraku - Abu Musab al-Zarkawi. Firma, w której pracowali - Blackwater USA - została założona w 1996 r. przez Erika Prince'a, byłego żołnierza Navy Seal - komandosów marynarki wojennej USA. Zatrudnia głównie byłych żołnierzy. Wyszkoliła ponad 50 tys. osób.
Osoby pracujące dla Blackwater w Iraku zajmują się m.in. ochroną cywilnych władz Iraku. Firma, według danych nieoficjalnych, werbuje tysiące ludzi, którzy naprawdę zajmują się nie tylko ochroną obiektów i konwojów, lecz także operacjami specjalnymi.