ŚwiatPermanentna infiltracja - Tajwan w szponach chińskich służb specjalnych

Permanentna infiltracja - Tajwan w szponach chińskich służb specjalnych

Chińscy agenci od kilku lat bardzo aktywnie działają w siłach zbrojnych Tajwanu, kraju uważanego przez Pekin za "zbuntowaną prowincję" - pisze "Polska Zbrojna". Jedną z najgłośniejszych spraw ostatnich lat było skazanie na dożywocie tajwańskiego generała, który przekazywał tajne informacje, korzystając z usług seksualnych chińskiej agentki wywiadu.

Permanentna infiltracja - Tajwan w szponach chińskich służb specjalnych
Źródło zdjęć: © AFP | Sam Yeh

Sytuacja między obu państwami od dawna jest napięta i bardzo skomplikowana. Dla Pekinu Tajwan to zbuntowana prowincja, która stanowi część Chin kontynentalnych. Dla Tajpej zaś to Republika Chińska jest przedstawicielem legalnych władz "jednych Chin". W praktyce to jednak coś więcej niż różne interpretacje stanu faktycznego. Oba państwa pozostają w stanie zimnej wojny, która trwa od zakończenia konfliktu wewnętrznego w drugiej połowie lat czterdziestych XX wieku, kiedy komuniści wypchnęli z kontynentu republikańskie wojska generała Czang Kaj-szeka.

W przeszłości Chiny wielokrotnie doprowadzały do militarnych kryzysów w Cieśninie Tajwańskiej, w których dochodziło do wymiany ognia i demonstracji siły.

Obecnie Pekin stawia na bardziej wysublimowane sposoby walki ze swym niewielkim sąsiadem. Poza stosowaniem presji politycznej (protesty, gdy Stany Zjednoczone chcą sprzedać Tajwanowi broń czy torpedowanie uznania Tajwanu za niepodległe państwo przez społeczność międzynarodową), Chiny stawiają na służby specjalne. Rozbudowana siatka agentów nie tylko pozwala mieć wpływ na decyzje Tajwanu, lecz także jest źródłem wiedzy o planach i działaniach decydentów w Tajpej. Informacje, których nie mogą zebrać agenci, Pekin zdobywa, włamując się do sieci teleinformatycznych lub podsłuchując rozmowy telefoniczne. Jakiś czas temu pojawiły się nawet zarzuty, że chińskie telefony firm ZTE i Huawei zbierają dane od użytkowników, a następnie przekazują je władzom.

Szpiedzy mają zapewnić Chińczykom również dostęp do wojskowych technologii, które Republika Chińska czerpie głównie z USA. Amerykanie zdają sobie z tego sprawę i odmawiają Tajwanowi sprzedaży nowoczesnych systemów uzbrojenia z obawy przed dostaniem się ich w ręce Pekinu. To właśnie z tego powodu Pentagon przez długi czas sprzeciwiał się budowie konwencjonalnych okrętów podwodnych dla tajwańskiej floty. Teraz da się zauważyć opór przed sprzedaniem Tajwanowi nowoczesnych odrzutowców F-35, chociaż - jak bezzasadnie zauważają złośliwi - Pekin wykradł już podobno znaczną część dokumentacji samolotu z amerykańskich komputerów.

Armia agentów

O skali aktywności chińskich agentów świadczy fakt, że co jakiś czas w Tajwanie głośno jest o wykryciu szpiegów w szeregach armii. Wystarczy wymienić sprawę ze stycznia 2011 roku. Wówczas sąd wojskowy skazał na dożywotnie więzienie generała Lo Hsien-che, szefa departamentu łączności elektronicznej i informacji wojsk lądowych. W domu oficera znaleziono tajne dokumenty. Jak ujawniono w czasie śledztwa, generał został zwerbowany przez Chińczyków podczas pobytu w Tajlandii. Nagrodą za przekazywanie informacji były pieniądze oraz usługi seksualne ze strony chińskiej agentki wywiadu legitymującej się australijskim paszportem. Jako pierwsi na trop romansu wpadli amerykańscy funkcjonariusze służb specjalnych.

W marcu 2012 roku zatrzymano pracującego w regionalnym centrum kontroli lotu kapitana o nazwisku Chiang pod zarzutem przekazywania tajnych informacji Chinom. Z pomocą wujka miał on podawać szczegóły dotyczące tajwańskiego systemu wczesnego ostrzegania (między innymi na temat samolotów E-2T/E-2K Hawkeye) oraz obrony przeciwrakietowej (na przykład systemu Patriot). Ministerstwo obrony utrzymuje, że oficer nie przekazał żadnych cennych informacji, a system obrony Tajwanu nie został osłabiony. W marcu 2013 roku sąd skazał na trzy lata więzienia porucznika w stanie spoczynku marynarki wojennej. Chian Ching-ku przekazał Pekinowi informacje dotyczące planów wysłania przez Tajwan flotylli okrętów do ochrony kutrów rybackich łowiących w rejonie Somalii. Sąd przychylił się do oskarżeń prokuratora, który przedstawił dowody, że porucznik zgodził się na współpracę z chińskim wywiadem podczas wyjazdu na Bali w 2009 roku. Dostawał on pieniądze za przekazywanie informacji oraz rekrutowanie do partii komunistycznej członków
tajwańskiej marynarki wojennej.

Sprawa jest o tyle ciekawa, że w czasie dochodzenia wykryto oficera przekazującego porucznikowi informacje (pracował w dowództwie floty) i ustalono, że dowódca sekcji meteorologicznej marynarki wojennej wiedział o podejrzanej aktywności swojego podwładnego, ale nie powiadomił o tym kontrwywiadu.

W tym samym czasie ministerstwo obrony potwierdziło, że przesłuchiwano kontradmirała Hsu Chung-hua, który został odsunięty od dowodzenia szwadronem bojowym stacjonującym w strategicznie istotnym obszarze Cieśniny Tajwańskiej. W wyposażeniu jednostki znajdują się fregaty typu Cheng Kung z nowoczesnymi rakietami przeciwokrętowymi Hsiung Feng III. Cień podejrzeń padł na oficera po zatrzymaniu pułkownika Chang Chih-hsina, dowódcy do spraw walki politycznej w biurze oceanograficznym, oskarżonego o szpiegostwo na rzecz Chin (przekazywanie danych o aktywności okrętów podwodnych oraz informacji o wodach wokół Tajwanu). Z tych samych powodów tymczasowo został przeniesiony na inne stanowisko generał Wu Chin-chun, szef biura prawnego, doradca ministra obrony narodowej Kao Hua-chu. Łącznie w tej sprawie zatrzymano ośmiu wojskowych.

Jakby tego było mało, w lutym 2013 roku sąd skazał emerytowanego oficera lotnictwa. Podpułkownik Yuan Hsiao-feng dzięki pomocy kolegi (również byłego wojskowego) przez sześć lat przekazywał Pekinowi tajne informacje. Prokuratura przedstawiła dowody na 12 takich przypadków. Za każdy oficerowi groziło dożywocie. Podpułkownik, który wzbogacił się o około 270 tysięcy dolarów, tymczasem został skazany na 12 lat więzienia, a kolega - emerytowany porucznik Chen Wen-jen, prowadzący później firmę w Chinach - na 20 lat. Próbował on zwerbować innych oficerów, ale ci donieśli o tym do przełożonych, którzy zawiadomili kontrwywiad.

To jeszcze nie koniec?

Ocieplenie w stosunkach chińsko-tajwańskich oznacza wzrost ryzyka infiltracji. Jeszcze kilkanaście lat temu nie było dwustronnej współpracy, a teraz Pekinowi dużo łatwiej znaleźć Tajwańczyków prowadzących interesy w Chinach. Dla Chińczyków szczególnie interesujący są byli oficerowie z Tajwanu, którzy po zakończeniu służby nadal mają znajomości w wojsku i zwracają mniej uwagi tajwańskiego kontrwywiadu.

Jak wynika z informacji "Taipei Times", Chińczycy są szczególnie zainteresowani informacjami dotyczącymi systemu dowodzenia, kontroli i rozpoznania Po Sheng, systemu obrony przeciwlotniczej Anyu 4 oraz radarów dalekiego zasięgu. Nie wiadomo, co prawda, jakie dane udało im się zdobyć. Jednak gdyby nawet były to informacje drugorzędne, to może niepokoić skala infiltracji. Wydaje się, że wraz z narastaniem rywalizacji chińsko-amerykańskiej wywiadowczy atak na Tajwan będzie jeszcze większy. Wszak to na tej niewielkiej wyspie najłatwiej jest zdobyć amerykańskie technologie wojskowe.

Robert Czulda, "Polska Zbrojna"

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)