Perfidny ruch Rosji. To robią mieszkańcom Krymu
Rosjanie kontynuują tajną mobilizację na Krymie kosztem miejscowych Ukraińców - poinformował we wtorek Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy. Wezwania otrzymują w szczególności niemal wszyscy pracownicy cywilni.
Jak zakomunikował ukraiński sztab, na czasowo okupowanych terytoriach ukraińskiego Krymu Federacja Rosyjska kontynuuje nieoficjalne działania mobilizacyjne.
"Od 20 stycznia w mieście Sewastopol rosyjskiemu komisariatowi wojskowemu powierzono zadanie uzupełnienia strat Rosji w tzw. 'specjalnej operacji wojskowej' kosztem miejscowej ludności cywilnej z jednostek Morza Czarnego" - podkreślono.
Do wypełnienia formularzy zawierających informację o posiadanym stopniu wojskowym w rezerwie oraz posiadaniu prawa jazdy zobowiązani są praktycznie wszyscy pracownicy cywilni - podał Sztab Generalny Ukrainy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Putin traci wsparcie. "Chaos będzie się pogłębiał"
Niepokojące doniesienia. Tyle lat Rosja może prowadzić wojnę
O aktualnej sytuacji w Ukrainie pisała wcześniej agencja Bloomberg. Z prognoz ekspertów wynika, że Rosja będzie w stanie prowadzić inwazję przez okres do trzech lat dzięki obecnym rezerwom w juanach i pod warunkiem, że dochody Kremla z ropy radykalnie nie spadną.
Bloomberg, który opiera swoje opinie na prognozach Citigroup i własnych analityków zaznacza, że Moskwa dysponuje sporą "poduszką bezpieczeństwa". Analitycy uważają, że rezerwy te wyczerpią się w bieżącym roku tylko wtedy, gdy średnia cena ropy rosyjskiej spadnie poniżej 25 USD za baryłkę. Citigroup uważa zaś, że Rosja zużyje te rezerwy nawet wtedy, gdy średnia cena roczna będzie wynosić 35 USD.
Oba zespoły ekspertów zgadzają się, że jeśli cena baryłki ropy Urals utrzyma się na poziomie pomiędzy 35 USD a 50 USD, to Rosja zakończy obecny rok bez szwanku. Cena na poziomie powyżej 60 USD za baryłkę pozwoli Rosji zwiększać rezerwy w juanach.
Źródło: Ukraińska Prawda/PAP
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski