Pentagon publikuje filmy z UFO. Tajny program wyszedł na jaw
Przez lata Pentagon wydał 22 miliony dolarów na badanie UFO. O istnieniu programu wiedzieli nieliczni - aż do teraz. Waszyngton opublikował filmy dokumentujące zaobserwowanie niezidentyfikowanych obiektów przez amerykańskich pilotów.
Na ekranie radaru myśliwca F/A-18 Super Hornet widać tylko podłużny kształt. Ale piloci zdają sobie sprawę, że widzą coś nietypowego.
- To k... ciągle leci - mówi jeden.
- Ich jest tam cała flota - stwierdza ze zdziwieniem drugi - Mój Bóże! Spójrz na to, stary - dodaje, kiedy obiekt na ekranie przybiera kształt bardziej przypominający spodek, a potem zaczyna się obracać w nietypowy sposób.
- To nie jest [niewyraźne]...? Spójrz na to! - pilot nie wychodzi ze zdumienia.
Nie wiadomo, co zobaczyli piloci amerykańskich myśliwców, ale znalazło się to na opublikowanym przez amerykański rząd po raz pierwszy w historii filmie wideo dokumentującym zaobserwowanie niezidentyfikowanych obiektów latających - UFO.
Tajemniczy program
Jednocześnie rzecznik Pentagonu przyznał, że przez pięć lat - między 2007 a 2012 rokiem - Departament Obrony wydał 22 miliony dolarów na badanie tych niewyjaśnionych zjawisk. Biorąc pod uwagę rozmiar budżetu obronnego USA, była to kwota mikroskopijna - ale o to też chodziło. Przedsięwzięcie prowadzone pod egidą Wojskowej Agencji Wywiadowczej (DIA) i nazwane Zaawansowanym Programem Identyfikacji Zagrożeń w Przestrzeni Powietrznej (Advanced Aerospace Threat Identification Program, AATIP) miało być tajne i nie zwracać na siebie uwagi. Aż do teraz.
Jak dotąd opublikowano dwa filmy zetknięć z UFO. Ten drugi został zarejestrowany w 2004 roku przez sensor na pokładzie myśliwca F/A-18 Hornet nieopodal San Diego w Kalifornii. Przedstawia inny niezidentyfikowany obiekt, poruszający się w nietypowy sposób, a w końcu odlatujący z wielką prędkością.
Co odkryli badacze?
Program Pentagonu, powołany z inicjatywy Harry'ego Reida, wówczas jednego z najbardziej wpływowych senatorów Partii Demokratycznej, oficjalnie zakończył się w 2012 roku. Ale według jednego z pracowników programu, Jamesa Elizondo, prace przeniosły się po prostu do innych rządowych instytucji. W programie mieli brać udział oficerowie z US Navy i CIA. Sam Elizondo pracował nad projektem do października tego roku, kiedy zrezygnował w proteście przeciwko zbytnim zamknięciu na opinię publiczną. W liście do szefa Pentagonu Jamesa Mattisa Elizondo domagał się odpowiedzi na pytanie "dlaczego nie poświęca się na to więcej czasu i wysiłku?".
Jednym z owoców programu był m.in. 490-stronicowy raport opisujący zetknięcia z UFO w USA i innych krajach. Jak donosi "Washington Post", ani pracownicy departamentu, ani współpracujący przy projekcie z Pentagonem analitycy firmy specjalizującej się w przemyśle kosmicznym Bigelow Aerospace nie stwierdzają jednoznacznie, że obiekty pochodzą spoza Ziemi. Ale prezes firmy, Robert Bigelow, stwierdził w maju w wywiadzie dla programu w telewizji CBS "60 minutes", że jest "absolutnie przekonany", że pozaziemskie istoty istnieją i odwiedziły naszą planetę.
Sceptycy jak były inżynier NASA James Oberg nie są jednak przekonani. Według Oberga, istnieje wiele prozaicznych wyjaśnień dla obserwowanych nietypowych zjawisk. Ekspert nie wykluczył jednak, że wśród analizowanych przez Pentagon filmów "mogła znaleźć się perła".
Wpływowi zwolennicy i anonimowi wrogowie
Ale Harry Reid, polityk, który odpowiada za ufundowanie programu, stwierdził, że zainicjowanie programu było jedną z lepszych rzeczy, jakie zrobił w czasie swojej kariery w Kongresie.
- Zrobiłem to, czego nikt przede mną wcześniej nie zrobił - powiedział polityk cytowany przez "New York Times".
Jak dodał, skłoniły go do tego rozmowy z przyjaciółmi i kolegami. Reid zdradził, że chciał tego m.in. słynny astronauta John Glenn, pierwszy Amerykanin, który wykonał lot orbitalny. Z kolei to, co motywowało republikańskiego senatora z Alaski Teda Stevensa, który w porozumieniu z Reidem włączył program do budżetu Pentagonu, było osobiste doświadczenie z II wojny światowej. Podczas jednego z lotów nad Pacyfikiem, samolot Stevensa miał być śledzony "przez długie mile" przez niezidentyfikowany obiekt.
Ale mimo wpływowych zwolenników, program zyskał też sporo przeciwników.
"Mimo przytłaczających dowodów, zarówno tajnych jak i jawnych, niektóre osoby w Departamencie pozostają zażarcie przeciwne dalszym badaniom tego, co może stanowić taktyczne zagrożenie dla naszych pilotów, marynarzy i żołnierzy, a być może nawet egzystencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego" - napisał w liście do szefa Departamentu Obrony Elizondo.