ŚwiatPęknięta kość nosowa, uszkodzone zęby - Berlusconi po ataku szaleńca

Pęknięta kość nosowa, uszkodzone zęby - Berlusconi po ataku szaleńca

Premier Włoch Silvio Berlusconi został w Mediolanie zraniony w twarz miniaturką miejscowej katedry przez chorego psychicznie 42-latka. Szef włoskiego rządu został odwieziony do szpitala, gdzie pozostanie na obserwacji przez 24 godziny. Ma pękniętą kość nosową i dwa uszkodzone zęby.

Pęknięta kość nosowa, uszkodzone zęby - Berlusconi po ataku szaleńca
Źródło zdjęć: © PAP/EPA

13.12.2009 | aktual.: 14.12.2009 00:02

Do incydentu doszło na mediolańskim Piazza Duomo po wiecu partii Lud Wolności, na którym premier wygłosił ostre przemówienie polityczne, wymierzone w jego przeciwników. Gdy schodził z podestu, pod którym zebrała się grupa jego zwolenników, został trafiony rzuconym w nim przedmiotem - metalową miniaturką mediolańskiej katedry. Z ust popłynęła mu krew. Był cały czas przytomny.

Zatrzymany natychmiast sprawca napaści to 42-letni Massimo Tartaglia, który - jak ustalono - od 10 lat leczy się psychiatrycznie.

W mediolańskim szpitalu szef rządu przeszedł między innymi tomografię. Wiadomo, że oprócz zranień w okolicach ust ma pękniętą kość nosową i dwa uszkodzone zęby. Jak powiedział osobisty lekarz szefa włoskiego rządu Alberto Zangrillo - Berlusconi nie będzie operowany, ale pozostanie w szpitalu, co najmniej 48 godzin. Lekarz premiera dodał, że premier nie stracił ani na chwilę przytomności.

Prezydent Giorgio Napolitano stanowczo potępił akt agresji wobec premiera. - Kieruję wyraźny apel o to, aby każdy spór polityczny i instytucjonalny rozstrzygał się w granicach odpowiedzialnej samokontroli i cywilizowanej dyskusji przy unikaniu wszelkich gwałtownych impulsów i spirali przemocy - wezwał prezydent.

- To był akt terroryzmu - oświadczył w reakcji na tę napaść minister do spraw reform, przywódca koalicyjnej Ligi Północnej Umberto Bossi.

Atak potępiają zgodnie politycy koalicji i opozycji, a także Watykan. Rzecznik Stolicy Apostolskiej ks. Federico Lombardi oświadczył, że to "bardzo ciężki i niepokojący fakt", który - jak podkreślił - stanowi "ryzyko przejścia od przemocy słów do przemocy czynów". Dodał też, że "każda przemoc musi być stanowczo, bezwarunkowo potępiona przez wszystkie partie polityczne i różne składniki społeczeństwa."

Tymczasem dokładnie dwa miesiące temu w parlamencie Włoch mówiono o realnej groźbie ataku na Silvio Berlusconiego. Przedstawiając informację, sporządzoną na podstawie analiz służb specjalnych, minister do spraw kontaktów z parlamentem Elio Vito powiedział w październiku, że premier powinien unikać bezpośrednich kontaktów z tłumami, ponieważ "odosobnieni mitomani" mogą dopuścić się przemocy wobec niego.

W komentarzach do tego incydentu, który wstrząsnął klasą polityczną we Włoszech, przeważa przekonanie, że to rezultat klimatu, panującego w ostatnich tygodniach. "Słowa nienawiści stały się czynami" - powiedział minister przemysłu Claudio Scajola.

To nie pierwsza napaść na włoskiego premiera. W Sylwestra 2004 roku zaatakowany został przez młodego mężczyznę, który zamachnął się na niego stojakiem do aparatu fotograficznego na Piazza Navona w Rzymie. Po wymianie listów z rodzicami napastnika, Berlusconi puścił sprawę w niepamięć.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)