Pęczak zamierza poprosić policję o zapewnienie bezpieczeństwa
Poseł SLD Andrzej Pęczak, któremu łódzka
prokuratura chce postawić zarzut przyjęcia korzyści majątkowej i
osobistej od biznesmena Marka D., poinformował, że
zrzekł się immunitetu. W wieczornym programie "Prosto w oczy" w
TVP Pęczak powiedział, że czuje się zagrożony i zamierza poprosić
policję o "zapewnienie mu bezpieczeństwa".
15.11.2004 | aktual.: 15.11.2004 21:55
Swe oświadczenie w sprawie zrzeczenia się immunitetu poseł wysłał marszałkowi Sejmu Józefowi Oleksemu pocztą, bo - jak wyjaśnił - czuł się zagrożony. Do marszałka trafiło na razie pismo posła, w którym zapowiedział zrzeczenie się immunitetu. Oleksy zapewnił, że sprawą Pęczaka Sejm zajmie się bez zwłoki. Już w tym tygodniu ma zająć się nią sejmowa Komisja Regulaminowa i Spraw Poselskich.
Według szefa SLD Krzysztofa Janika, Pęczak postąpił właściwie zrzekając się immunitetu. Cieszę się, że to zrobił, co prawda po kilku rozmowach, ale - w moim przekonaniu - nie mógł postąpić inaczej. Jeśli twierdzi, że jest niewinny, to się obroni przed sądem - powiedział Janik w Lublinie.
Sekretarz klubu SLD Wacław Martyniuk zapowiedział, że we wtorek, na posiedzeniu prezydium klubu Sojuszu, będzie wnioskował o usunięcie Pęczaka z klubu i z partii.
Wiceszef sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen Roman Giertych (LPR) zapowiedział, że na środowym posiedzeniu komisji zaproponuje, by już na czwartek wezwano na świadka Pęczaka i przesłuchano go na posiedzeniu zamkniętym.
Według prokuratury, Pęczak miał przyjąć korzyść osobistą i majątkową w łącznej kwocie ponad 295 tysięcy złotych. Łapówką miało być prawo użytkowania w tym okresie luksusowego samochodu marki Mercedes oraz telefonu komórkowego. Pod koniec października prokurator apelacyjny w Łodzi wystąpił o uchylenie immunitetu Pęczakowi i o zgodę Sejmu na jego aresztowanie.
Ostatnio nazwisko posła pojawiło się również w związku z upublicznionymi przez media informacjami dotyczącymi stenogramów, które otrzymała sejmowa komisja śledcza ds. PKN Orlen. Wynika z nich, że Marek D. negocjował z b. ministrem skarbu Zbigniewem Kaniewskim sprzedaż Rosjanom kluczowych zakładów energetycznych. "Dojście" do Kaniewskiego miał ułatwić lobbyście Pęczak.
W rozmowie z dziennikarzami w Łodzi poseł przyznał, że przyjął samochód w użytkowanie. O informacjach ze stenogramów nie chciał mówić, bo, jak powiedział, nie będzie rozmawiał z prokuraturą za pośrednictwem mediów. Dodał, że jest zszokowany uzasadnieniem wniosku prokuratury do Sejmu o wyrażenie zgody na jego aresztowanie. Według niego, z wniosku wynika, że nie będzie aresztowany, jeśli zezna to, co prokuratura mu powie. Ja takiego warunku nie przyjmę. Nie powiem nic oprócz prawdy - zaznaczył.
Dziennikarzom powiedział też, że przeprasza swoich partyjnych kolegów za to, że "tyle gadał" i bez upoważnienia powoływał się na kogokolwiek, także na premiera. Przyznał, że czuje się już byłym politykiem, bo po tym, co się stało, nikt nie ma wątpliwości, że będzie szukał sobie nowej pracy.
W wieczornym programie TVP "Prosto w oczy" Pęczak powiedział, że czuje się zagrożony i zamierza poprosić policję o zapewnienie mu bezpieczeństwa.
Po tych najazdach dziennikarzy, którzy sprawdzali, czy ja mam ten samochód (użyczony mu przez lobbystę i biznesmena Marka D.) na podwórku, dziś jakichś dwóch dziwnych panów pytało moją sąsiadkę, czy mam małe dzieci. To już przelało miarę goryczy - oznajmił Pęczak.
Dodał, że wracając ze studia telewizyjnego w Łodzi pojedzie na komendę policji w Konstantynowie i poprosi o zapewnienie mu bezpieczeństwa.
Poniedziałkowa "Gazeta Wyborcza" napisała, że prokuratura i ABW są skłonne zaoferować Pęczakowi, który "wie bardzo dużo o SLD", status świadka koronnego w zamian za ujawnienie "wiedzy o brudach polityki". Szef SLD zapytany, czy ewentualne zeznania Pęczaka jako świadka koronnego zaszkodzą członkom Sojuszu powiedział, że partia nie ma się czego bać. To, co robił pan Pęczak, jest sprzeczne z interesem SLD i z wolą SLD i jeśli będzie kogoś sypał, to tych, którzy działali wbrew SLD, więc nie widzę powodów, dla których moglibyśmy się kogokolwiek bać - powiedział Janik dziennikarzom.