Paweł Załęcki: po abdykacji Benedykta XVI w Watykanie do głosu dojdą skrajności
Wśród kandydatów na papieża dużą rolę odegrają reprezentanci skrajnych nurtów w Kościele - tradycjonaliści i zwolennicy radykalnych zmian. - To nie jest dobry czas na wybranie drogi środka, tzn. na trzymanie się utartych schematów w przekładaniu doktryny na działania - mówi w rozmowie z WP.PL dr Paweł Załęcki, socjolog religii z UMK w Toruniu. W jego opinii na abdykację Benedykta XVI mogły mieć wpływ rozgrywki różnych frakcji w Watykanie i sprawa wycieku tajnych dokumentów. - Nie było by to nic nowego. Takie rzeczy działy się wcześniej wielokrotnie - zauważa dr Załęcki.
11.02.2013 | aktual.: 12.02.2013 06:30
Przeczytaj też: Benedykt XVI abdykuje: przepraszam za moje błędy
WP: Marcin Bartnicki: Z czego może wynikać decyzja Benedykta XVI o abdykacji?
Dr Paweł Załęcki: Papież nie musi podawać powodów rezygnacji, to jego suwerenne prawo. Do abdykacji dochodzi, gdy papież nie może sprawować swojej funkcji z istotnych powodów. Podawane są względy zdrowotne, ale niespecjalnie ufam tej argumentacji. To powód bezpieczny i nie zachęcający do spekulacji. Nie ma przesłanek, aby wskazywać na którykolwiek z wielu innych prawdopodobnych powodów, ale może być ich wiele.
WP: Rezygnacja Benedykta XVI kontrastuje z postawą Jana Pawła II, który pełnił swoją funkcję do końca, mimo choroby.
- W czasie pontyfikatu Jana Pawła II pojawiały się naciski, aby doszło do abdykacji. To może być wewnętrzna rozgrywka różnych frakcji w Watykanie. Nie było by to nic nowego. Takie rzeczy działy się wcześniej wielokrotnie. Karol Wojtyła był papieżem niezwykle charyzmatycznym. W sprawach związanych z zarządzaniem Kościołem Ratzinger jest nieco inny. Doskonale sprawdzał się jako teolog - jest w tym wybitny, ale jego funkcjonowanie wygląda dużo słabiej, odkąd zaczął pełnić najwyższą funkcję "administracyjno-duchową". Przed pontyfikatem jego poglądy wyglądały nieco inaczej. Rzeczy, które teologicznie dopuszczał wcześniej jako profesor i teolog, porzucił, gdy został biskupem Rzymu. To Ratzinger czterdzieści lat temu mówił, że celibat jest sprawą tradycji, a nie niezmienialnej doktryny, jednakże za jego pontyfikatu ta tematyka została porzucona.
WP: Na początku jego pontyfikatu przypominano jego twierdzenie, że w krajach dotkniętych epidemią wirusa HIV, stosowanie prezerwatyw w niektórych przypadkach powinno być dopuszczalne. Z czego wynikała zmiana poglądów, gdy został papieżem? Musiał poddać się naciskom ze strony innych duchownych z Watykanu?
- Mogło tak być. Jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary, gdzie dba się o kształt doktryny, zastanawiał się nad różnymi kwestiami, ale w momencie, gdy został papieżem, zaczął pełnić inną funkcję, z zupełnie odmienną odpowiedzialnością, w ramach której podejmowane decyzje posiadają moc sprawczą. Wcześniej mógł spekulować, jako papież już nie. To trochę jak ze ślubem - przed nim jest się kawalerem, a po ślubie mężem. Niby jest się tym samym człowiekiem, ale pewne rzeczy odchodzą, a w ich miejsce pojawiają się nowe obowiązki, które trzeba brać pod uwagę. Tak samo było w przypadku Ratzingera - pojawiła się zupełnie nowa odpowiedzialność i musiał podejmować decyzje biorąc pod uwagę znacznie więcej elementów. Jako papież nie był na tyle odważny, czy rewolucyjny, jak - i tak przecież konserwatywny w wielu kwestiach - Karol Wojtyła. Nie potrafię ocenić, czy Kościół potrzebował konkretnych rewolucji lub zmian i czy papież dostrzega, że pewnych rzeczy nie jest w stanie zrobić.
WP: Czy ta zmiana deklarowanych poglądów mogła wynikać z dogmatu o nieomylności papieża w sprawach wiary?
- Tak, w twierdzeniach głoszonych ex cathedra, jeśli oficjalnie występuje jako głowa Kościoła, jego poglądy i oficjalne dokumenty są traktowane jako oficjalny głos i stanowisko Kościoła w sprawach wiary i moralności.
WP: Można spekulować, kto może zostać następcą Benedykta XVI?
- Z punktu widzenia prawa kanonicznego nawet ja mogę zostać wybrany na papieża. To, że nie jestem duchownym, nie stanowi problemu, ponieważ święcenia biskupie otrzymałbym w momencie wyniesienia na tron papieski. Tak na poważnie, nie jestem w stanie wskazać, kto to może być. To tak naprawdę wielka polityka. O tym, kto zgodzi się "wystartować" w wyborach, będziemy dowiadywali się z opóźnieniem. Kościół stoi teraz przed wielkimi wyzwaniami. Pojawia się wielki kryzys wiary, a Kościół działa jeszcze starymi metodami.
WP: Będziemy świadkami, jeśli nie rewolucji, to przynajmniej dużej zmiany w Kościele?
- To nie jest dobry czas na wybranie drogi środka, tzn. na trzymanie się utartych schematów w przekładaniu doktryny na działania w różnych obszarach. W wielu rejonach świata - przede wszystkim w Europie i w Ameryce Północnej, nie przynosi to oczekiwanych rezultatów. Ze względu na daleko posunięty tradycjonalizm naszego, polskiego katolicyzmu, mamy trochę spaczoną wizję tego, co dzieje się w naszym najbliższym otoczeniu. Dzieje się u nas trochę gorzej niż nam się wydaje. W statystykach dobrze wygląda to, że ponad połowa ludzi uczęszcza w niedzielę do kościołów, ale gorzej przekłada się to na "jakość" wiary. Z tych osób, które w praktyce będą brane pod uwagę jako kandydaci na papieża, do głosu dochodziły będą skrajności. Z jednej strony będzie to opcja super konserwatywna, z drugiej opcja nastawiona na bardzo silne zmiany, stawiająca na odnowienie twarzy Kościoła. W jakimś sensie każda z nich byłaby dla Kościoła sensowna.
Opcja modernistyczna, jeśli będzie realizowana mądrze, będzie objawiała się "ludzką", uśmiechniętą twarzą Kościoła, która zapewne będzie pozwalała na więcej zmian. Pierwszymi tematami, będą te poruszające opinię publiczną - dopuszczenie używania prezerwatyw, celibat. Z drugiej strony do głosu będzie dochodziła opcja konserwatywna, która będzie stawiała w sposób bardziej radykalny na zgodność funkcjonowania z literą Pisma Świętego i tradycją Kościoła. Z punktu widzenia dalszego przetrwania Kościoła, każda z tych opcji jest dobra. Pierwsza w prosty sposób "przygarnia" ludzi, którzy do tej pory nie brali pod uwagę zaangażowania w wiarę i rozbudza tych, którzy są już w Kościele. Opcja "twardsza" po pewnym czasie również generuje wzrost liczby osób należących do Kościoła i jakości uczestnictwa. Istnieją analizy i badania mówiące o tym, że kościoły i organizacje religijne, które są bardziej restrykcyjne i wymagające, notują w świecie, w kościołach chrześcijańskich, największy wzrost liczby członków. Wynika to z
faktu, że w takich kościołach trzeba zainwestować więcej czasu i własnego myślenia, przez co trudniej zrezygnować z uczestnictwa w takiej organizacji. W tym sensie potrzebne są jakieś zmiany. Świat szybko się zmienia i trzeba znaleźć nowy sposób, żeby dotrzeć do ludzi z uniwersalnym nauczaniem Kościoła. Można zrobić to, albo w sposób intensywny, proponowany przez opcję bardziej tradycyjną lub w sposób ekstensywny, przygarniający te grupy społeczne, które w tej chwili są trochę zaniedbywane.
WP: Czy część najbliższego otoczenia papieża mogła wiedzieć wcześniej o tej decyzji? Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Rodziny arcybiskup Vincenzo Paglia mówił kilka dni temu o swoim poparciu dla praw homoseksualistów do zawierania związków partnerskich.
- Proszę pamiętać, że Kościół katolicki prowadzi na różnych obszarach w świecie, w tym również w Polsce, katechizację i formację duchową dla osób w sytuacjach trudnych, np. dla rozwodników pozostających w związkach nieformalnych, dla osób homoseksualnych, także dla par homoseksualnych. O tym się nie mówi i tego się nie nagłaśnia, dlatego większość z nas o tym nie wie. W odróżnieniu od innych kościołów, Kościół katolicki jest w tym sensie niezwykle liberalny. Można powiedzieć, w oparciu o oficjalne nauczanie Kościoła, że jest on zainteresowany wszystkimi ludźmi uzasadniając, że Bóg też jest wszystkimi zainteresowany i wszystkich kocha. Właśnie w tym kontekście należy odczytywać słowa arcybiskupa. To nie jest nic nowego, myślę, że niektóre z tych poglądów można by przypisać Ratzingerowi, jako teologowi sprzed pontyfikatu. Przestał to głosić, gdy został papieżem, m.in. ze względu na fakt, na który zwrócił pan uwagę, tzn. głoszenie stanowisk i poglądów ex cathedra jako papież, staje się w określonych sytuacjach
obowiązującą interpretacją i obowiązującymi regulacjami.
WP: Joseph Ratzinger po śmierci Jana Pawła II był wymieniany jako główny kandydat na papieża, czy obecnie również można wskazać jedną osobę, która najprawdopodobniej zostanie papieżem?
- W tej chwili nie można wymienić nikogo takiego. Choć jestem przekonany, że będą pojawiały się także kandydatury spoza Europy. Otwartość Watykanu na "szerszą publiczność", nieco przymknęła się w czasie obecnego pontyfikatu, w porównaniu do tego, co działo się za czasów Jana Pawła II. Nie wiadomo, czy i jaki związek z abdykacją może mieć sprawa wyciekania pewnych tajemnic z biura papieskiego. To interesująca sprawa, ponieważ z jednej strony jest związana z wątkami etyczno-kryminalnymi, a z drugiej, o której nie było prawie w ogóle mowy, mogła ujawnić niezwykle wiele informacji na temat funkcjonowania Watykanu i wpływu wielu osób i środowisk na samego papieża. Być może bliżej przyjrzał się on temu, jak funkcjonują rzeczy, na które nie ma wpływu. Benedykt XVI mógł zatem poznać mechanizmy, które rządzą kurią rzymską, temu jakie dokumenty docierają do niego, a jakie nie i to również mogło być w jakiejś części przyczynkiem do abdykacji.
Rozmawiał Marcin Bartnicki, Wirtualna Polska